"Nasi chłopcy" vs „Dziadek z Wehrmachtu. Doświadczenie zapisane w pamięci”- wystawa wystawie nierówna
Mamy długą tradycję służby w obcym mundurze. Podczas zapomnianej u nas wojny rosyjsko-japońskiej 1904–1905 armia carska w prawie 30 proc. składała się z Polaków. W najbardziej elitarnej wówczas broni, marynarce wojennej, służyło 288 oficerów polskiego pochodzenia, jeden z nich, syn powstańca styczniowego, dowodził pancernikiem. Armie I wojny światowej to miliony naszych rodaków w wojsku niemieckim, austriackim i rosyjskim. Wystarczy powiedzieć, że zginęło w tej wojnie ok. 0,5 mln naszych chłopców (znacznie więcej niż polskich żołnierzy w czasie II wojny światowej!).
Nawet jednak najliczniejsze i krwawe rozdziały tej historii trafiają u nas na margines pamięci historycznej. Szkoda! Przywracanie ich „głównemu nurtowi” edukacji historycznej ma sens. Dobrze zrobiła to, jak przypomniał ostatnio prof. Ryszard Kaczmarek, wystawa w Muzeum Śląska Opolskiego w 2015 r.: „Dziadek z Wehrmachtu. Doświadczenie zapisane w pamięci”.
Twórcy tamtej wystawy nie chcieli sprowokować prawicy, lecz zrobić dobrą wystawę. Koleżanki i koledzy z Muzeum Gdańskiego, jak się zdaje, postanowili połączyć przyjemne z pożytecznym. W ich decyzjach i wypowiedziach przebija duma z placówki, która oblężona przez prawicowych oszołomów, nie poddaje się. Aby jednak znaleźć się w takim położeniu, trzeba było oszołomów wydobyć z ich nor. Tytuł „Nasi chłopcy” niemal sam załatwił sprawę. Dla pewności jednak wyeksponowano epizod z Jackiem Kurskim szydzącym z Donalda Tuska, co to miał prowadzić politykę zgodną z wytycznymi z Berlina, bo dziadek walczył w Wehrmachcie oraz ekscytację poborowego Polaka, że zobaczy w wojsku obce kraje.
"Nasi chłopcy" w powszechnym odbiorze to Polacy walczący z okupantem. Czemu ma służyć wystawa w Gdańsku?
Cóż... Wehrmacht nie był po prostu obcą armią, w której szeregach walczyli pod przymusem Polacy. Był formacją użytą w jednoznacznie formułowanym celu budowania niemieckiego, nazistowskiego imperium. Po jego zbudowaniu ziemie polskie miały zostać zgermanizowane, elita polska zgładzona (co działo się już podczas wojny), a większość Polaków wywieziona do kolonizacji podbitej Rosji i wynarodowiona. „Nasi chłopcy” (także „nasze dziewczyny”) to w powszechnym odbiorze ci walczący i walczące z niemieckim planem likwidacji nas przez Niemców. Zrównywanie ich z „naszymi chłopcami” pechowo porwanymi do diabelskiej armii jest niczym niedającą się usprawiedliwić niefrasobliwością. Niczym, chyba że – pomyśleli w muzeum – walką z prawicą. ©Ⓟ