Ministrem infrastruktury jest historyk, w czym nie ma niczego złego, bo przecież wiadomo, kogo stara sentencja uznaje za nauczycielkę życia. Dariusz Klimczak przychodził do urzędu z jasnym przesłaniem: Wody Polskie są niepotrzebne. Cytuję (my, historycy, uwielbiamy cytaty) za portalsamorzadowy.pl: „Wody Polskie są molochem, który nie jest w stanie realizować postawionych przed nim zadań (...)”. Klimczak w grudniu objął urząd, a w styczniu powołał nową prezes (w tym miejscu trzeba koniecznie zaznaczyć, że nowa prezes jest profesjonalistką i nie jej mianowanie stanowi problem, tylko dziwna zmiana stosunku do podobno niepotrzebnej instytucji).
Na temat Wód Polskich zdążył się jeszcze wypowiedzieć m.in. prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, bardzo poważany w szeregach uśmiechniętej Polski. „Wody Polskie to organizacja, którą należy natychmiast rozwiązać. Coś niebywałego, co oni robili, nie zwracając uwagi na nic. Po prostu polityczna organizacja stworzona do tego, żeby doprowadzić do bankructwa, do niewypłacalności; no dobrze, powiem łagodniej: do utraty płynności naszych spółek wodociągowych. To trzeba zmienić, i to szybko” – stwierdził.
No i zmieniono, i to szybko. Oni, PiS-owcy znaczy, zostali sczyszczeni. Na to, aby utracić liczne stanowiska obejmowane z klucza partyjnego, zgody nie było. O tym, żeby likwidować źle (bo przez przeciwników) pomyślane instytucje z zasady zapomina się zaraz po wyborach. Panie prezydencie, ludzie są najważniejsi. Swoi.
PiS odbierał uprawnienia marszałkom województw, a dawał je stworzonej przez siebie instytucji i zaludniał ją swoimi (bo ludzie są najważniejsi, wiadomo). Wzbudził ogromną krytykę, która wydawała się uzasadniona. Rządząca od grudnia koalicja krytykowała „molocha”, kiedy był PiS-owski, a utrzymała, kiedy jest uśmiechnięty. Czy Wody Polskie były użyteczne w czasie zarządzania ostatnim kryzysem, czy też okazały się molochem, który zawadzał? Pytanie jest czysto merytoryczne, ale odpowiedź będzie polityczna. Jacek Karnowski z KO już zdążył zapowiedzieć „przyjrzenie się kadrom” w Wodach Polskich, które trzeba „doczyścić do końca”. A może wcale nie trzeba? Kto ma nam odpowiedzieć, skoro w polityce zarządzanie emocjami jest najważniejsze, a zarządzanie państwem poprzez instytucje zostało zepchnięte do archiwum wywołujących ziewanie nudziarstw? ©Ⓟ