Jest zapotrzebowanie na takie książki. Dowodem niech będzie to, że w ciągu tygodnia od pojawienia się „O dwóch takich, co podzieliły Polskę” Antoniego Dudka na moim redakcyjnym biurku koledzy podjęli przynajmniej dwie próby uprowadzenia egzemplarza. Na szczęście zostały odparte. Czuję jednak, że jak tylko skończę pisać tę recenzję, książka szybko ruszy w kolejny czytelniczy obieg.

Tłumaczę to sobie tym, że Dudek ma w branży wyjątkowo dobrą reputację. Jest otwarty i uśmiechnięty, wręcz podejrzanie sympatyczny - nigdy nie widziałem, by się publicznie zirytował lub zaperzył. Dobrze się z nim rozmawia. Mówi jasno i przejrzyście. Świetnie wypada w telewizji. Niby wyszedł z szeroko rozumianej prawicy, ale liberałowie go uwielbiają - uchodzi za intelektualistę wyważonego. Wychodzi więc naprzeciw tej potrzebie - bez wątpienia istniejącej u nas - by na chwilę wrzucić na luz i wyskoczyć z gorącego sporu PiS z anty-PiS. Potrzebę tę mają w sobie czasem nawet największe zakapiory debaty publicznej. Każdy (a przynajmniej większość) lubi o sobie myśleć jako o rozsądnym i wyważonym, nawet jeśli nie bardzo odpowiada to prawdzie. Może gdzieś w tle jest tęsknota za nieboszczykiem PO-PiS? Nie wiem. W każdym razie tworzy to wszystko pewne zapotrzebowanie. A prof. Dudek wypełnia tę niszę.
ikona lupy />
Antoni Dudek, Natalia Kołodyńska-Magdziarz, „O dwóch takich, co podzieliły Polskę”, Wydawnictwo Nowej Konfederacji, Warszawa 2022 / Materialy prasowe
Jego wywiad rzeka, przeprowadzony przez Natalię Kołodyńską-Magdziarz, to snuta niespiesznie przez 200 stron refleksja nad historią III RP. A zwłaszcza jej drugiej fazy, która rozpoczęła się 20 lat temu imponującym wzlotem i jeszcze bardziej efektownym upadkiem postkomunistów z SLD. Po nich zaś scena została podzielona przez tytułowe dwie siły polityczne: PiS i Platformę, choć ostatnio zaś coraz częściej PiS i anty-PiS.
Ale siła Dudka to jednocześnie jego największa słabość: nie da się podobać wszystkim. To jasne. Zachwyty potrzebujących schłodzenia sporu oznaczają niechybnie, że dla wielu ta książka będzie za bardzo podręcznikowa. Niewiele znajdziemy tu zaskoczeń wywołanych dostrzeżeniem rzeczy, na które niewielu zwraca uwagę. Przykład? Dudek konsekwentnie uważa np., że mamy w Polsce do czynienia z wariantem klasycznego sporu politycznego, w którym po jednej stronie jest obóz narodowo-katolicki, a po drugiej lewicowo-liberalny. I jest to - z grubsza - to samo wahadło, które wychylając się raz w jedną, a raz w drugą stronę, dyktuje tętno życia politycznego w całej zachodniej Europie. W tym podziale fakt, że PiS wyraża dziś większość postulatów tradycyjnie lewicowych (równość, wolność od opresji ekonomicznej, potrzeba braterstwa w opozycji do bezdusznego indywidualizmu), raczej się nie mieści. Dudek przechodzi nad tym do porządku dziennego, uciekając w wymówkę, że społeczna gospodarka rynkowa od dawna była częścią politycznego arsenału chadecji, a polityczne wahadło wkrótce wychyli się w stronę lewicy. Mnie się zaś wydaje, że przesunięcie jest dużo poważniejsze i zjawisko populizmu (zrozumiane w dzisiejszym świecie właśnie przez prawicę) na trwałe zmieniło polityczny spór. A nawet sprawiło, że lewica i prawica zamieniły się rolami. Czyniąc z tej pierwszej obrońców konserwatywnego status quo ery liberalizmu, a tę drugą wynosząc do roli nowych radykałów oraz postępowców.
No, ale nie można mieć wszystkiego. A przynajmniej nie w jednej książce.