Słyszeliście nieraz, że samorząd to nam się w III RP udał. Ale pewnie też słyszeliście, że to bzdura i nieprawda. Wygodny mit powtarzany przez mądrali z Warszawy, bo w rzeczywistości jest odwrotnie. Samorządowe patologie kwitną, a mieszkańcy tracą nadzieję na jakąkolwiek zmianę. Z problemem polskiej prowincji postanowił zmierzyć się Andrzej Andrysiak.
Trudno o lepszego kandydata - po wielu latach spędzonych w mediach ogólnokrajowych (był m.in. wicenaczelnym DGP) zaczął się wgryzać w lokalność, budując własną markę medialną w rodzinnym Radomsku.
Właśnie to przejście - od charakterystycznej dla mediów ogólnopolskich idealizacji samorządu do głębokiego nim rozczarowania - jest osią jego książki. Ale jest tu coś jeszcze. Jest zaciekawienie. Bo Andrysiak nie poprzestał na obezwładniającym albo znamionującym poczucie wyższości zniesmaczeniu, tylko postanowił krytyczny ogląd prowincji przerobić na głęboką i rzeczową analizę problemu.
Pozostało
81%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama