Rosyjski Kościół Prawosławny z Cyrylem na czele to polityczna organizacja zarządzana przez FSB. Każdy, kto podaje mu rękę, musi wiedzieć, że ściska dłoń zabójcom - uważa Siergiej Dmitriew prawosławny duchowny, szef organizacji charytatywnej Eleos Prawosławnego Kościoła Ukrainy.

Z Siergiejem Dmitriewem rozmawia Magdalena Rigamonti
Z bronią ksiądz przyjechał?
Nie, zostawiłem. Tu mi niepotrzebna. Kamizelkę kuloodporną teraz dostałem, tu, w Polsce, od przyjaciół. To już moja chyba czwarta.
Gdzie poprzednie trzy?
Oddałem żołnierzom. Może wyjdziemy na dwór. Mógłbym wtedy palić. O, jest słońce, ciepło, spokój. Raj dla kapłanów.
Rano się ksiądz widział z kardynałem Kazimierzem Nyczem. Co polski Kościół katolicki mówi ukraińskiemu księdzu prawosławnemu?
Współczuje. Martwi się o nas.
Martwienie już nie wystarczy. Wojna trwa ponad miesiąc.
Wojna trwa od 2014 r.! Ale polski Kościół katolicki nie jest nam niczego winien. Nie, nie oczekuję, że rzuci się z pomocą i zajmie się każdym Ukraińcem. Solidarność, dobre słowa są wartością samą w sobie.
Co ksiądz opowiada?
Mówię o tym, że nie mam oczekiwań. Przyjechałem tu na kilka dni. Rozmawiałem z biskupami, z kardynałem.
Po to, żeby usłyszeć, że się martwią o Ukrainę?
Polski Kościół pomaga. Bardzo pomaga. Caritas robi wielką robotę. Kościół jasno się opowiedział. I robi fantastyczną robotę przede wszystkim dla Ukraińców, a właściwie Ukrainek i ich dzieci tutaj.
Kiedy papież Franciszek powie: Putin to zbrodniarz, Putin to rzeźnik?
Franciszek, dyplomacja Watykanu, to jedna sprawa, a polski Kościół to zupełnie inna. Dwa różne światy. Od 2014 r. polityka Watykanu jest prorosyjska.
To bardzo mocne słowa.
Powinny być mocniejsze. W 2015 r. Putin dostał od Watykanu nagrodę za pokój. Za pokój! (Putin otrzymał z rąk papieża upominkowy medal z wizerunkiem Anioła Pokoju, który „niszczy złego ducha wojny”- red.). Po tym, co zrobił na Krymie i jakich rzezi ludzi dokonał na Donbasie. Po tym, jak zamordował 10 tys. cywilów. Za pokój! To, co mówi Franciszek o wojnie, to jakaś kokieteria. On od wielu, wielu lat działa na rzecz Moskwy. To wynika również z tego, że kompletnie nie rozumie, czym jest Rosja. Pamięta pani poprzedniego nuncjusza watykańskiego w Ukrainie? Claudio Gugerotti. Najpierw był nuncjuszem w Gruzji, skąd w atmosferze skandalu przeniesiono go do Białorusi, a potem do nas, w 2015 r. Teraz jest w Wielkiej Brytanii. To człowiek, który miał czelność mówić o moim kraju zaatakowanym przez Rosję, kraju, w którym Ruscy zabijali cywilów, w tym kobiety i dzieci, że… Zaraz to dokładnie sprawdzę, o, proszę: „Trzeba powiedzieć, że ze względów politycznych wspominanie o Ukrainie nie jest modne. Bo Ukraina to kraj, który spowodował czy pogłębił trudności w relacjach między Stanami Zjednoczonymi i Europą a Rosją, zatrzymał je w szachu. A zatem mówić dziś o Ukrainie oznaczałoby mówić o własnych niepowodzeniach”. Czy pani to rozumie? Dla Watykanu zajmowanie się Ukrainą było niemodne. Na litość boską! Gugerotti był i jest bardzo prorosyjski. Kiedy był nuncjuszem w Ukrainie, ważniejsza była dla niego moskiewska Cerkiew niż my. I teraz trzeba o tym mówić wprost. Już nie można być delikatnym, politycznie poprawnym, grzecznym. Jemu, czyli watykańskiemu wysłannikowi, przeszkadzała niezależna od Moskwy Cerkiew ukraińska. Tak jak mu przeszkadzała niezależna Ukraina. Kiedy przeanalizuje się jego zachowania, rozumie się, co wyprawia Franciszek w sprawie Ukrainy. Teraz mamy nuncjusza pochodzącego z Litwy, który po prostu unika spotkania z Ukraińskim Kościołem Prawosławnym, który według sondaży z zeszłego roku liczy 15 mln wiernych. Już wiemy, że teraz jest ich zdecydowanie więcej.
Są też wierni Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego.
Są, szczególnie oligarchowie. Trochę starych ludzi też. Kiedy Watykan w 2015 r. zorganizował akcję „Papież dla Ukrainy”, całkowicie nas pominięto. Prosiliśmy, ale nie dano nam ani grosza. Byłem w rezydencji biskupa katolickiego Jana Sobiły i rozmawialiśmy o pomocy Watykanu. Przy mnie zadzwonił do nuncjusza Gugerottiego, na głośnomówiącym. Gugerotti nie wiedział, że siedzę obok i wszystko słyszę. Bez ogródek powiedział: nigdy nie będziemy pomagać ukraińskiej Cerkwi.
Ta wojna jest też wojną dwóch Kościołów - rosyjskiego i ukraińskiego.
Rosyjski Kościół Prawosławny z Cyrylem na czele to polityczna organizacja zarządzana przez FSB. Nie ma nic wspólnego z religią, Bogiem i wiarą.
Ksiądz był pierwszym, który w 2014 r. wyzwolił się spod protektoratu Moskwy.
Nie chciałem mieć nic wspólnego z Kościołem, który ponosi współodpowiedzialność za zabójstwa cywili i żołnierzy w Ukrainie. Każdy, kto podejmuje dialog z tym Kościołem, podaje mu rękę, musi wiedzieć, że ściska dłoń zabójcom. Uważam nawet, że większą odpowiedzialność ponosi nie ten, który strzela i zabija, lecz ten, kto błogosławi tych, którzy strzelają, błogosławi te zabójstwa. W 2014 r. byłem dość znanym księdzem w Chersoniu, gdzie mieszkałem i pracowałem w parafii. Księdzem i aktywistą. Byłem na Majdanie, wcześniej w pomarańczowej rewolucji. Miałem spore poparcie wśród miejscowej ludności.
Wyszedł ksiądz na ambonę i powiedział ludziom, że trzeba się od Moskwy odciąć?
Nie, po mszy podszedłem do ludzi i powiedziałem, że sumienie mi nie pozwala dalej być częścią moskiewskiej Cerkwi. I zapytałem, kto idzie ze mną. Wszyscy powiedzieli, że idą. I jeszcze, że czekali na ten moment. A ja czekałem, co Moskwa będzie chciała mi zrobić. Czy jakaś ekskomunika, czy co. I nic nie zrobili. Chyba wiedzieli, że mam za sobą ludzi.
Jak formalnie ksiądz to zrobił?
Prawnicy pomogli. Najpierw założyłem nową parafię ukraińską i przekazałem jej wszystko, co należało do parafii rosyjskiej, cały majątek. Potem prawnicy zlikwidowali parafię rosyjską. W sumie prosta rzecz.
Inne parafie zaczęły robić to samo?
Nie od razu, dopiero po kilku miesiącach. Potrzeba było wielkiej inwazji, morderstw, gwałtów, żeby parafie odcinały się od Moskwy na masową skalę. Teraz już grubo ponad 50 parafii jest odciętych od moskiewskiego patriarchatu.
Ksiądz pokazał, że można.
Wszystko można, jak się chce.
Wojnę można wygrać?
My już wygraliśmy. My już wygraliśmy w 2014 r., bo Ruscy nic nam nie zabrali.
Krym wam zabrali.
Nie zabrali. Wzięli tylko terytorium. Ludzi, ich dusz, ich umysłów nie zabrali. Tatarzy krymscy jak nienawidzili Ruskich, tak nienawidzą.
Moskiewska Cerkiew będzie chciała odzyskać ukraińską.
Moskiewska Cerkiew nie chce nas odzyskać, ona chce nas zniszczyć. My nie jesteśmy im do niczego potrzebni. Najlepiej, żeby nas nie było. Mentalność rosyjska polega na tym, że oni potrzebują tylko i wyłącznie niewolników. W swoich modlitwach mówią przecież: niewolnik boski.
A ksiądz jak mówi?
Dziecko Boga. My jesteśmy dziećmi Boga, a nie jego niewolnikami.
Już wtedy był ksiądz kapelanem wojskowym?
Tak. To były moje początki bycia kapelanem. I to był moment, kiedy pierwsze trumny z ukraińskimi żołnierzami jechały z Donbasu. Wtedy jeszcze zostałem w Chersoniu na trzy miesiące, a potem mnie patriarcha zaprosił do Kijowa, żebym stanął na czele organizacji Eleos.
To odpowiednik polskiego Caritasu.
To organizacja, która pomaga. Wcześniej w ukraińskim Kościele czegoś takiego nie było.
Ksiądz założył Eleos?
Tak. Wcześniej, jeszcze kiedy podlegaliśmy pod moskiewski Kościół, zajmowałem się działalnością charytatywną. Jednak było to dość trudne, bo trzeba było dostać zgodę z góry na pomoc konkretnym osobom. Oprócz tego korupcja. Niejednokrotnie słyszałem od biskupów: chcesz dostać pieniądze na pomoc samotnym matkom, oddaj mi część w gotówce. Myślałem sobie: „idi nach...
I płacił ksiądz?
Nie płaciłem. Nigdy. Nigdy też nie chciałem płacić dziesięciny moskiewskiej Cerkwi. Teraz Rosyjska Cerkiew w Ukrainie płaci więcej niż dziesięcinę Moskwie, wielkiemu, skorumpowanemu Cyrylowi. A Ukraiński Kościół Prawosławny jest kompletnie niezależny. I nikt mi nie każe płacić łapówek za pomaganie. Dzisiaj Eleos ma w Ukrainie 12 przedstawicielstw. Działamy dzięki grantom europejskim i amerykańskim. Jeden ksiądz mi mówi, że nie powinniśmy brać pieniędzy z fundacji Sorosa, bo to diabeł. A ja sobie myślę, że na pomoc Ukraińcom wezmę nawet od diabła. Widzę, że tam, gdzie kobiety działają, tam, gdzie kobiety pilnują pieniędzy, tam zawsze jest porządek. I chyba dlatego u nas w Eleosie same kobiety pracują. Wiem, że jeśli mnie zabiją, to wszystko i tak będzie działać.
Bierze ksiądz pod uwagę, że księdza zabiją?
Wszystko robię tak, żeby organizacja mogła pracować beze mnie. Każdego mogą zabić, mnie również.
Wszystko ma ksiądz uporządkowane, z ludźmi jest ksiądz pogodzony, długi ma pooddawane?
Od lat. Od 2015 r. tak żyję. Od zimy, od Debalcewe, kiedy to Ruscy otoczyli naszych żołnierzy i... Robię tak nie dlatego, że boję się śmierci, tylko dlatego, że chcę żyć. To, co robimy tu w Ukrainie, to jest walka o życie, a nie o śmierć. My jesteśmy osiem lat na wojnie, mówimy o wszystkim szczerze, nie ma co robić niedomówień. Przecież kiedyś przez lata nie można było mówić, że mój dziadek zginął w łagrze stalinowskim. Mówiło się tylko, że zaginął na wojnie. O Wielkim Głodzie też nie można było mówić, o tym, że się ma polskie korzenie też nie. W 1992 r. dowiedziałem się o tym od mamy. Teraz mam Kartę Polaka, stały pobyt, ale jestem tu na chwilę, zaraz wracam.
Przed 24 lutego nie mógł ksiądz nosić broni.
Niedawno zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego metropolita Epifaniusz dał na to pozwolenie. Był synod. Jest na to dokument.
Dał pozwolenie na strzelanie?
A po co ta broń?
Już ksiądz strzelał?
Jeszcze nie.
Myśli ksiądz o tym?
Jeśli będę w niebezpieczeństwie albo ktoś z wiernych, to będę strzelał.
Co z przykazaniem: nie zabijaj?
Mówi pani o celowym zabójstwie, o tym, kiedy chce się z premedytacją kogoś zabić, prawda? Kiedy musisz się bronić i zabijasz, to nie jest zabójstwo. 12 lat spędziłem w Chersoniu. Czuję, że to moje miasto. I to moje miasto jest teraz okupowane. Musi pani też wiedzieć, że Chersoń słynie z pięknych, przystojnych ludzi. I kiedy jednego dnia do miejskiego szpitala przywieziono 40 gwałconych przez Rosjan Ukrainek to... Już niech mnie pani nie pyta o przykazanie „nie zabijaj”. Już nie ma co. Jedna dziewczyna miała 18 lat. Gwałcili ją przez osiem dni. Bez przerwy. Wielu ich było. Dziś na chwilę z Niemiec przyjechała tu moja córka. Ma 21 lat. Jako ojciec i jako mężczyzna nie zawaham się ani chwili. Strzelę do ruskiego gwałciciela.
Mówi ksiądz to swoim chłopakom, żołnierzom?
Im nie trzeba tego mówić. Oni wiedzą. To oczywiste. Tu słowa są niepotrzebne. Nie mówimy o zabijaniu. Nic. Mówimy tylko, że musimy zlikwidować cele.
Wygodnie.
Zabijanie to kryminał, likwidowanie celów to wojna.
Ksiądz z tą fryzurą na kozaka wygląda jak jeden z nich.
Taki żart u nas funkcjonuje, że oficer powinien wyglądać jak hipster.
Ksiądz nie jest oficerem.
Jestem pomocnikiem dowódcy brygady. Podporządkowany jestem tylko jemu. Jestem na wojnie od 2014 r., może dlatego nie wyglądam jak ksiądz. Teraz zmieniła się tylko skala, więcej ludzi mordują. I w końcu cały świat zobaczył, że ta wojna trwa. Uważam, że każdy polityk zachodni, który przez te lata udawał, że wojny nie ma, ponosi odpowiedzialność za śmierć tych dzieci, tych wszystkich cywilów. Świat w 2014 r. pozwolił Putinowi iść dalej. Niestety, są też Ukraińcy, którzy udawali, że wojny nie ma, że Rosjanie to bracia. Byli tacy, którzy mówili, że się polityką nie interesują. To, że Rosjanie weszli do Ukrainy 24 lutego, otworzyło im oczy. Im ta wojna była potrzebna, żeby w końcu uwierzyli i zrozumieli, kim jest Putin, kim są Rosjanie. Zachodnim politykom też była potrzebna. To, co robi świat obecnie, powinien był robić w 2014 r. Bo były wtedy łamane prawa człowieka, umowy międzynarodowe, popełniano zbrodnie wojenne. Tylko że wtedy zakładnikami było 350 tys. krymskich Tatarów i miliony Ukraińców na Donbasie. Kiedy cały świat mówił wyłącznie o Syrii, my mieliśmy ponad 2 mln uchodźców wewnętrznych, którzy uciekli z Donbasu. Tatiana Mała, która pracuje w naszej organizacji i zajmuje się zgwałconymi kobietami, straciła już kilka razy własny dom. W 2014 r. uciekła z rodzicami z Donbasu do Kijowa. Teraz musiała uciekać z Kijowa. Gdzie wtedy były prawo międzynarodowe i prawa człowieka, prawa dziecka? Gdzie był Czerwony Krzyż, gdzie były inne organizacje? Wszyscy wyrażali zaniepokojenie albo głębokie zaniepokojenie. Nic więcej. Ciekawe, jak by to było, gdyby ktoś zabił dzieci zachodniego polityka, a ja bym tylko powiedział: jestem głęboko zaniepokojony. Z żołnierzami jesteśmy jak rodzina.
Mówią do księdza po imieniu.
„Padre”, mówią, „batiuszka”, mówią i „ojcze nasz”, mówią. A ostatnio jeszcze: „młodszy sierżancie”. 27 lutego było bombardowanie, a ja przyjmowałem wojskową przysięgę w Nowogrodzie Wołyńskim.
Po co ksiądz im jest potrzebny?
Zawsze im mówię, że Pan Bóg nie potrzebuje pośredników. Mówię też, że jestem jak kelner w restauracji. Podaję do stołu, ale nie zawsze dostaję napiwki. Podaję modlitwę, sakramenty, miłość i przyjaźń.
Wtedy łatwiej umierać za ojczyznę?
My chcemy wszyscy żyć za ojczyznę, nie umierać. Na sztandarach naszej brygady, która poszła walczyć z Rosjanami, jest napisane: tu jesteśmy za Ukrainę, za życie, nawet jeśli przyjdzie nam umrzeć.
Księże Sieriożo, jak się widzi śmierć, porozrywane ciała, cierpienie, to trudno wytrzymać. Jest trauma, jest...
Jest PTSD. Mam to za sobą. Przeżyłem to. Byłem w amerykańskich bazach, uczyłem się, jak sobie z tym radzić.
Jak sobie z tym radzić?
Żyć.
Łatwo powiedzieć.
Jak się ma wiedzę na ten temat, jak się wie, jak reagować na to, co się z tobą dzieje, jest łatwiej. Można żyć, funkcjonować.
Ksiądz ma 46 lat, doświadczenie życiowe, wojenne. A te księdza chłopaki mają po 20.
Młodsi łatwiej to wszystko znoszą. Oczywiście są tacy, którzy nie wytrzymują. Zdarza się, że ci, którzy nie mają wsparcia, popełniają samobójstwo. Znałem takich chłopaków. I żyję z poczuciem winy, że ich w odpowiednim momencie nie uratowałem, że nie było mnie przy nich. Dla tych, którzy są i walczą, staram się być wsparciem. Dla tych w mojej brygadzie przede wszystkim. Modlę się z nimi i za nich, ale też rozdaję „Playboya”. Mówią, że to modlitewnik na wojnie.
Ilu ich jest?
3800.
Sami mężczyźni?
Nie, jest też 300 kobiet. Teraz 50 z nich jest na froncie, na pierwszej linii ognia. Pracują w wywiadzie, w służbach prasowych, również w kuchni. Jedna dziewczyna ma 23 lata i walczy. A nas jest dwóch kapelanów.
Z nimi?
Jeden jest tam, na Wschodzie, z naszą brygadą. Ja jestem tu. Przyjeżdżam do Polski, załatwiam pomoc. Brygada dopełnia rezerwy. Przychodzą nowi. Jest kolejka chętnych. Głównie 35 plus. Poważne osoby, wiedzą, czego chcą, wiedzą, dlaczego chcą walczyć. Z 15 weteranów do mnie zadzwoniło, że chcieliby się zaciągnąć do mojej brygady. To ludzie, którzy już coś umieją, którzy w wojsku byli, pracowali, mają swoje specjalności.
Ilu w brygadzie zginęło?
Dwudziestu. A wszystkich żołnierzy, których znałem, już około setka.
Patrzę na księdza, uśmiech na ustach, a oczy jakby za mgłą. Mam wrażenie, że mało trzeba, żeby łzy się pojawiły.
Tak jest czasem.
Z jakiego powodu ksiądz płacze?
Z poczucia niesprawiedliwości. Chcę, żeby się wojna skończyła. Najbardziej marzę o tym, o czym marzyliśmy w 2014 r., kiedy mieliśmy Majdan. Żeby Ukraina była silnym, niepodległym, europejskim, unijnym państwem. Ukraińcy na to wszystko zasłużyli. My jesteśmy fajnymi ludźmi.
Jak trwoga, to do Boga - zna to ksiądz?
Znam, dobrze znam. Teraz wszystkie uczucia mocno się nasiliły. Ktoś, kto był ateistą, jest ateistą jeszcze bardziej, a osoby wierzące jeszcze bardziej wierzą, jeszcze bardziej ufają Panu Bogu. Rola Kościoła, nie tylko naszego, jest ogromna. Uważam, że przegralibyśmy tę wojnę, gdyby w Ukrainie nie było wiary, religii, Kościołów, organizacji religijnych. Dla żołnierzy już sama obecność księdza, batiuszki jest bardzo istotna. Mój Kościół nie boi się nazywać rzeczy po imieniu. My pierwsi powiedzieliśmy w 2014 r., że to, co się dzieje, to wojna rosyjsko-ukraińska. Sercem naszego Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego jest monaster św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach. To tam podczas Majdanu schronienie i kryjówki znajdowali różni ludzie. Za bramę monasteru Berkut nie miał odwagi wejść. Potem ani mer Kijowa Kliczko, ani ówczesny prezydent Ukrainy Poroszenko nie uczcili ofiar Majdanu, tak jak zrobił to nasz Kościół. Na ścianach tego najważniejszego klasztoru zawisły zdjęcia zabitych. I jest napisane: zginęli w wojnie rosyjsko-ukraińskiej. Potem pojawiła się tradycja, że zaczęli przychodzić dyplomaci, politycy z całego świata składali kwiaty. Potem przyszedł i prezydent Zełenski. Stale przychodził. Stworzyliśmy coś, co stało się memoriałem, ważnym miejscem dla ukraińskiej historii i tożsamości. Teraz od 24 lutego wszyscy politycy z prezydentem na czele zdają sobie sprawę, jaki wpływ na ludzi ma Kościół. Wcześniej Zełenskiego nie szanowałem.
Bo komik, aktor?
Nie. Nie podobało mi się jego otoczenie. Kiedy został prezydentem, to naiwnie uważał, że Ukraina może się porozumieć z Rosją. Ja, przebywając z żołnierzami, będąc na wojnie, wiedziałem, że to niemożliwe. Teraz to jakby inny człowiek. Mołodiec.
Wraca ksiądz zaraz na wojnę.
Do brygady.
Na wojnę.
Jeśli zbombardują Lwów, to... Oni mają stary sprzęt, nieprecyzyjny. Jeśli źle wycelują, może to przelecieć przez granicę.
Może ksiądz wymodli pokój.
Myślę, że mamy teraz czas, żeby wymodlić pokój z bronią w rękach. Jak Archanioł Michał. Mój przyjaciel mówił: nie zachowuj się jak anioł, kiedy wokół masz diabły. Dlatego jestem duchowym młotem 30 brygady. Czymś, co jest mocne i będzie waliło w zło. ©℗
My już wygraliśmy w 2014 r., bo Ruscy nic nam nie zabrali. Wzięli tylko terytorium. Ludzi, ich dusz, ich umysłów nie zabrali. Tatarzy krymscy jak nienawidzili Ruskich, tak nienawidzą
Współpraca Żenia Klimakin