Putin to prawdopodobnie człowiek skrajnie wyrachowany, który nie jest dogmatycznym wyznawcą żadnej ideologii. Jednak nawet autokraci miewają chwile słabości, gdy granice ich racjonalności się zacierają.
Cały świat zadaje sobie pytanie, czy Putin dokona inwazji na Ukrainę – tym razem bez pomocy zielonych najemników. Niektórzy eksperci sugerują, że zamiast silić się na wyszukane analizy, równie dobrze można by rzucać monetą. Były ambasador USA w Rosji Michael McFaul uważa, że Putin „zachowuje się jak szalony i że jeśli jest to jego sposób na zastraszenie nas”, to na McFaula „ten sposób działa”. Podobnie mówiła Angela Merkel w 2014 r., gdy Rosja anektowała Krym – że jej przywódca „stracił kontakt z rzeczywistością”.
Ale Putin jako szalony tyran o niezaspokojonej żądzy władzy to bardziej baśniowa narracja niż poważna diagnoza. Utrwala ona nasze postrzeganie świata jako areny walki dobra ze złem, a tym samym dzielenie polityków na swoich i wrogów. Nie ma to wiele wspólnego z tym, jak naprawdę myślą i działają autokraci. A w zapobieganiu konfliktom międzynarodowym jest nieprzydatne. Jeśli rzeczywiście przyjmiemy, że Putin jest szalony i nie dba o konsekwencje swoich decyzji, to jaki wpływ na jego zachowanie mogą mieć kolejne sankcje czy inne narzędzia nacisku dyplomatycznego?
Pozostało
95%
treści
Reklama