Z ostatniego raportu Biblioteki Narodowej możemy dowiedzieć się, iż stan czytelnictwa w Polsce uległ w 2019 r. nieznacznej poprawie – 39 proc. Polaków przeczytało co najmniej jedną książkę. Jednak patrząc na dane z ostatnich 20 lat, trudno uznać to za sukces: u progu nowego milenium przynajmniej jedną książkę „zaliczyło” 54 proc. ankietowanych. Aby dowiedzieć się, jak możemy przeciwdziałać dalszemu negatywnemu rozwojowi sytuacji, warto przyjrzeć się czynnikom, które wpływają na nasz stosunek do książek i czytania.

Cecil Smith z Uniwersytetu Północnego Illinois przeprowadził badanie na 84 osobach, których nastawienie do czytelnictwa było sprawdzane na przestrzeni 40 lat. Wynika z niego, iż jest ono dosyć stałe w czasie, szczególnie począwszy od wieku nastoletniego, a więc postawa wyniesiona ze szkoły ma znaczenie w późniejszych etapach życia. Temu tematowi przyjrzeli się również badacze z Uniwersytetu Chicagowskiego, skupiając się na dzieciach. Wykazali, że oceny z części testu ITBS (Iowa Test of Basic Skills, test służący do oceny postępów w nauce rok do roku) sprawdzającej umiejętność czytania ze zrozumieniem osiągnięte w trzeciej oraz ósmej klasie są ze sobą wysoce skorelowane.
Jak się okazuje, duże znaczenie dla stosunku wobec czytania ma motywacja: czy jest to czynność dobrowolna, czy też jesteśmy do niej przymuszani. Sarah Pak z Uniwersytetu Princeton i Allyson Weseley z Roslyn High School sprawdziły, jak to wygląda w przypadku edukacji wczesnoszkolnej. W dwumiesięcznym badaniu wzięło udział 112 uczniów, z czego 55 obowiązkowo czytało codziennie przez 20 minut, a pozostała część tyko wtedy, gdy miała na to ochotę. Zaobserwowano wzrost zainteresowania czytaniem i polepszenie stosunku wobec niego w pierwszej grupie oraz spadek i pogorszenie w drugiej.
Ale czy czytanie faktycznie daje wymierne korzyści? W tym kontekście warto przywołać badanie Suzanne E. Mol (Uniwersytet w Lejdzie) oraz Adriany Bus (Wolny Uniwersytet w Amsterdamie) z 2011 r. Wykazały one, że obcowanie ze słowem drukowanym w czasie wolnym wyjaśnia od 12 proc. zróżnicowania w zdolnościach językowych na poziomie przedszkola do aż 34 proc. podczas edukacji wyższej. Również wcześniej przytoczone badanie naukowców z Chicago wskazuje, że wyniki testu ITBS wśród ósmo- i dziewiątoklasistów znacząco rzutowały na wyniki rekrutacji na studia.
Dobrym przykładem jest Finlandia, która osiąga bardzo dobre rezultaty w PISA (badaniu prowadzonym przez OECD mającym na celu porównanie umiejętności piętnastolatków pomiędzy krajami). Fundamenty pod naukę czytania daje tam przedszkole, co przekłada się na to, iż już połowa siedmiolatków w momencie rozpoczęcia nauki szkolnej potrafi czytać. Z kolei nauczyciele cieszą się szeroką autonomią i mogą swobodnie dopasowywać lektury do zainteresowań uczniów (jedyną pozycją obowiązkową jest „Kalevala”, epos narodowy).
Z przytoczonych badań wynika, że sposobem na promowanie czytelnictwa jest zachęcanie najmłodszych do interesującej lektury. Dobrym początkiem zmiany systemowej mogłoby być u nas odświeżenie kanonu lektur. Jednak, by odnieść skutek, należałoby skupić się na wyborze ciekawych pozycji, po które dzieci sięgną z nieprzymuszonej woli, a nie na tym, jakie klasyki powinny poznać. Jeśli zaszczepimy w nich ciepłe uczucia do książek, to być może sięgną po klasyki w momencie, kiedy do nich dorosną – i wtedy przeczytają je nie tylko ze zrozumieniem, lecz także z przyjemnością.
Pewną nadzieję na poprawę statystyk czytelnictwa stanowi pandemia, być może ludzie przymuszeni do siedzenia w domu zaczęli czytać więcej. Ale o tym przekonamy się po publikacji raportu za ubiegły rok – najpewniej już w kwietniu. ©℗