We wtorek w Sejmie odbyło się pierwsze posiedzenie parlamentarnego zespołu ds. kryptoaktywów i technologii blockchain. To nowa inicjatywa, którą tworzy trzech posłów: Michał Gramatyka (wiceminister cyfryzacji z Polski2050), Michał Jaros (Koalicja Obywatelska) i Adam Gomoła (poseł niezrzeszony, dawniej Polska2050). Jej powstanie jest związane zarówno z rosnącym znaczeniem branży kryptoaktywów w Polsce, jak i z procedowanym w Sejmie projektem ustawy o rynku kryptoaktywów.
Jakie regulacje czekają branżę krypto?
Uchwalenie krajowych regulacji dotyczących sektora, który dziś podlega jedynie bardzo elementarnym ograniczeniom, jest koniecznością, którą przed polskim rządem stawia unijne prawo. Chodzi o rozporządzenie 2023/1114, tzw. MiCA, od grudnia ub.r. obowiązujące bezpośrednio we wszystkich krajach UE. Do jego pełnego wdrożenia potrzeba polskiej regulacji, w której zostanie wskazany organ odpowiedzialny za egzekwowanie przepisów MiCA i nadzór nad branżą. Zgodnie z przygotowanym przez Ministerstwo Finansów (MF) projektem ma nim być Komisja Nadzoru Finansowego (KNF).
Nie budzi to entuzjazmu branży, której przedstawiciele przypominają, że w przeszłości KNF dała się poznać jako wróg kryptowalut. Dlatego też środowisko apeluje o zmianę organu nadzoru.Do tego jednak nie pali się MF, podkreślając konsekwentnie, że KNF od lat nadzoruje podmioty sektora finansowego, a do takich należy również branża kryptoaktywów.
Oliwy do ognia dolała zapowiedź weta ze strony prezydenta Karola Nawrockiego. W ślad za nią poszły obietnice posłów Prawa i Sprawiedliwości, którzy deklarowali, że przygotują własny projekt ustawy oparty na założeniu „rozporządzenie MiCA + zero”. W praktyce miałoby to oznaczać, że polski ustawodawca – w przeciwieństwie do tego, co znajduje się dziś w projekcie – nie wzmocni w żaden sposób unijnych ograniczeń.
- Zależy nam na tym, żeby wprowadzić m.in. limit w zakresie kosztu za nadzór na poziomie 10 tys. euro. Kwestią dyskusyjną jest też sprawa nadzoru nad branżą. W mojej ocenie KNF nie jest dobrym organem. Ten urząd w ogóle nie rozumie rynku kryptoaktywów. Nie może sprawować nadzoru ktoś, kto z założenia jest przeciwnikiem tego, co ma nadzorować – tłumaczy nam poseł PiS Janusz Kowalski, który w dyskusje na temat kryptowalut angażuje się m.in. na forum parlamentarnego zespołu „Proste podatki”.
Kryptoaktywa - jak resort finansów tłumaczy się z nowych przepisów?
Wtorkowe posiedzenie nowego parlamentarnego zespołu stało się okazją do przedstawienia wyjaśnień przez resort.
- Jako rządowi zależy nam na rozwoju zdrowego, rzetelnego i dobrze działającego rynku kryptoaktywów w Polsce. Dziś 18 proc. osób lokuje swoje środki w kryptoaktywa, mediana tych inwestycji wynosi ok. 1 tys. zł. Czy to dużo, czy to mało? Nie wiemy, to zależy od preferencji naszych obywateli. Chcemy im umożliwić spełnianie swoich potrzeb inwestycyjnych – mówił Jurand Drop, wiceminister finansów.
W ten sposób odniósł się do słów przewodniczącego zespołu posła Gomoły, który przekonywał, że wspieranie rozwoju branży kryptoaktywów i powiązanej z nią technologii blockchain powinno być jednym z celów polskiego rządu. Przedstawiciel MF nie podzielił tego punktu widzenia.
- Jeśli obywatele trzymają pieniądze w bankach, to mają specjalny system gwarancyjny i tam są całkowicie bezpieczni. Natomiast jeśli te same pieniądze trzymają w kryptowalutach, to gwarancje wynoszą „zero”. Obywatele powinni być tego świadomi – stwierdził wiceminister Drop.
Dodał, że procedowane regulacje mają na celu umożliwienie legalnego i zgodnego z MiCA funkcjonowania firm świadczących usługi w zakresie kryptowalut. Podkreślił również, że nowe przepisy przysłużą się zarówno inwestorom, jak i samym giełdom.
- Jako środowisko sprzeciwiamy się temu, żeby KNF był nadzorcą. Nie dlatego, że nie chcemy mieć nadzorcy, ale dlatego, że to jedyny urząd, który aktywnie zwalczał rynek kryptowalut przez ostatnie kilkanaście lat – wskazywał Sławomir Zawadzki, prezes giełdy kryptowalut Kanga Exchange.
W dyskusje włączyła się również Naczelna Rada Adwokacka. Jej reprezentanci określili jako potencjalnie zabójczy dla branży i wymagający modyfikacji mechanizm obliczania tzw. opłaty za nadzór. Zgodnie z projektem ma ona wynieść 0,4 proc. średnich rocznych przychodów firmy kryptowalutowej z ostatnich trzech lat.
O ocenę tego, czy spór o ukształtowanie regulacji rynku kryptoaktywów daje szanse na kompromis, poprosiliśmy dra Pawła Opitka, prokuratora i członka Rady Naukowej Stowarzyszenia Ekspertów Blockchain.
- Argument branży o tym, że należy wspierać rozwój nowej technologii i nowej gałęzi gospodarki, jest trafny, ale problem pojawia się wtedy, gdy zwykli ludzie zainwestują swoje oszczędności, a podmiot, który je przyjął, nie wywiązuje się z zobowiązań, a nawet sprzeniewierza otrzymane środki. To podobny mechanizm, jak w przypadku Amber Gold: dopóki spółka działała, to wszyscy byli zadowoleni, ale gdy upadła, to zaczęły się oskarżenia pod adresem państwa, że nie uchroniło swoich obywateli przed oszustwem – przypomina Paweł Opitek.
Nasz rozmówca nie ma wątpliwości, że nadzór nad branżą jest konieczny.
- Nie może być tak, że podmioty obracające milionami złotych działają poza granicami albo na marginesie prawa. Skuteczny nadzór nad nimi, jak nad wszystkimi instytucjami finansowymi, to sprawa absolutnie kluczowa. Pierwszorzędne znaczenie mają dobrze sformułowane przepisy. Natomiast sama kwestia wyboru organu nadzoru jest drugorzędna, bo to przepisy wyznaczają zakres jego działania. Branża jest niechętna KNF, co wynika z ostrożnego podejścia KNF do kryptowalut i narosłych animozji. Nie sądzę jednak, by urzędnicy KNF kierowali się w wykonywanym przez siebie nadzorem niechęcią do branży krypto – przekonuje dr Opitek.
Nasz rozmówca stwierdza, że blockchain to bardzo obiecująca i perspektywiczna technologia. Zauważa jednak, że póki co nie udało się jej wypracować na tyle prostych rozwiązań, by sięgano po nie masowo.
- Z tego powodu mam wrażenie, że spór o nadzór dotyczy de facto handlu kryptowalutami i emisji najprostszych pochodnych instrumentów finansowych opartych o kryptoaktywa, a więc tego, na czym można najszybciej i najłatwiej zarobić – wskazuje Paweł Opitek.