Trwające w całej Europie protesty rolników mają swoje źródło w realizowanej przez UE polityce klimatycznej (osławiony Zielony Ład) oraz w przyjętej strategii wobec Ukrainy. Wydaje się, że jest to pierwszy od wielu lat tak znaczący sprzeciw wobec polityki prowadzonej przez UE. W Polsce zaś, na co warto zwrócić uwagę, nigdy jeszcze działania UE nie były kwestionowane na tak dużą skalę.
Niezależnie od szczegółowych uwarunkowań generujących wspomniane niezadowolenie (w tym również dociekań, kto, tj. który rząd Rzeczpospolitej, bardziej odpowiada za zaistniałą sytuację), protesty ukazują także ustrojowy aspekt zagadnienia. Otóż, zarówno polityka rolna (Zielony Ład), jak i polityka handlowa (bezcłowy przywóz towarów z Ukrainy) należą do kompetencji przekazanych Unii Europejskiej, a zatem organy państw członkowskich nie mogą w tych obszarach podejmować samodzielnych rozstrzygnięć, a o wszystkim decydują organy UE. W konsekwencji decyzje te są motywowane celami i interesami określanymi z poziomu unijnego, a to może pozostawać w sprzeczności ze sposobem definiowania dobra wspólnego w danym państwie członkowskim albo w sprzeczności z interesami poszczególnych grup społecznych. Inaczej mówiąc, organy UE mogą określać priorytety inaczej, niż robią to poszczególne państwa członkowskie.
Protesty rolników są wyrazem sprzeciwu wobec pogarszającej się kondycji ekonomicznej ich gospodarstw. Nie można wykluczyć jednak, że u źródeł takiej sytuacji leży dokonująca się na naszych oczach subtelna, acz znamienna zmiana sposobu definiowania i uzasadniana wspólnej polityki rolnej. Jej skala nie jest jeszcze w pełni widoczna, a jej przebieg będzie zapewne zależał także od bieżącej sytuacji, w tym od intensywności sprzeciwu unijnych rolników.
Dotychczas polityka rolna UE opierała się na silnej prawnej ochronie wspólnego rynku wewnętrznego przed znaczącym napływem produktów rolnych z rynków zewnętrznych oraz na subsydiowaniu unijnej produkcji rolnej. Dlatego w umowach stowarzyszeniowych UE z państwami trzecimi przestrzegano zasady stopniowego otwierania rynków (okresy przejściowe, kontyngenty itp.). Chodziło bowiem o możliwie najłagodniejszą synchronizację gospodarek tych państw. Umowa stowarzyszeniowa UE z Ukrainą z 2014 r. została zawarta zgodnie z tym modelem. W przypadku towarów szczególnie wrażliwych wprowadzono kontyngenty taryfowe odnoszące się zarówno do przywozu towarów do Ukrainy (mięso wieprzowe, drobiowe oraz cukry), jak i na obszar UE (mięso wieprzowe, wołowe, owcze i drobiowe oraz mleko, śmietana, mleko w proszku, masło, jaja, miód, cukry, zboża i produkty zbożowe, przetwory z owoców i warzyw oraz alkohol etylowy). Zasady te jednak zmieniono po ataku Rosji na Ukrainę. Wtedy Unia zdecydowała o zawieszeniu wszystkich kontyngentów taryfowych w celu pomocy Ukrainie. Następuje to jednak kosztem rolników, szczególnie z państw przygranicznych, i musi doprowadzić do obniżenia produkcji rolnej.
Podobny skutek wywoła Zielony Ład. Jego podstawowym celem jest osiągnięcie tzw. neutralności klimatycznej do 2050 r., czemu ma służyć ograniczenie do 2030 r. emisji gazów cieplarnianych o 55 proc. w stosunku do roku 1990 (w ubiegłym miesiącu KE zaleciła już jednak redukcję gazów cieplarnianych netto o 90 proc. do 2040 r.). Pociąga to za sobą wiele istotnych ograniczeń dla produkcji rolnej (m.in. obowiązek ugorowania 4 proc. gruntów w gospodarstwach, ograniczenia stosowania nawozów azotowych oraz środków ochrony roślin, przeznaczenia co najmniej 25 proc. gruntów rolnych na rolnictwo ekologiczne, zmiany systemu dopłat bezpośrednich w celu stosowania prośrodowiskowych ekoschematów). Protestujący rolnicy obawiają się, że obciążenia wynikające z Zielonego Ładu będą niewspółmiernie wyższe niż wszelkie dochody wynikające z unijnych dopłat. Podejmowane w UE działania muszą obniżyć konkurencyjność i spadek produkcji rolnej w Europie nawet o 75 proc. W istocie nastąpi likwidacja rolnictwa towarowego, co doprowadzi do konieczności importowania żywności spoza UE. Rolnictwo przestaje więc być priorytetem Unii Europejskiej (w 2004 r. 75 proc. budżetu UE było przeznaczone na rolnictwo, a obecnie jest to zaledwie 31–32 proc.).
Dodatkowo właścicielami ziemi rolnej w Ukrainie nie są ukraińscy rolnicy, ale wielkie korporacje z USA i krajów UE, takich jak: Luksemburg, Holandia, Belgia czy Niemcy, a holdingi rolne w Ukrainie zarządzają gospodarstwami mającymi co najmniej po 600 tys. ha i skupiają połowę ziemi rolnej. Zatem produkcję rolną w Ukrainie prowadzą w znacznej mierze przedsiębiorcy unijni. Jednocześnie w 2023 r. doszło do przyśpieszenia prac nad umową UE z państwami Mercosur (Argentyna, Brazylia, Paragwaj i Urugwaj) o utworzeniu strefy wolnego handlu. Jej przyjęcie doprowadziłoby do znacznego wzrostu importu do UE żywności z tej części świata. W rolnictwo tych państw także zainwestowały firmy z Europy (głównie z Niemiec, ale też z Francji, w mniejszym stopniu z Holandii). Masowa produkcja żywności usytuowana w państwach Mercosur i Ukrainie znajduje się jednak poza wymaganiami unijnymi. Siłą rzeczy musi być ona gorszej jakości od tej produkowanej w Europie.
W Unii Europejskiej została więc podjęta próba zasadniczej korekty polityki rolnej polegającej na znacznym zmniejszeniu produkcji w Europie z jednoczesnym jej przeniesieniem poza UE. Zabieg taki może doprowadzić do znacznego obniżenia subwencji rolniczych wypłacanych z kasy UE, jednocześnie jednak skazuje mieszkańców Europy na konieczność spożywania żywności dużo droższej i gorszej jakości. Preferowana w UE żywność ekologiczna będzie jeszcze droższa i będą mogli sobie na nią pozwolić tylko nieliczni.©℗