W pierwszym półroczu produkcja spadła o 11 proc. Przedstawiciele sektora obwiniają Lasy Państwowe, te sugerują manipulację danymi.

„W ostatnim półroczu odnotowujemy dramatyczne spadki sprzedaży wyrobów we wszystkich sektorach związanych z przerobem drewna (…) Jednym z głównych powodów tak trudnej sytuacji jest utrata konkurencyjności naszych produktów, na którą największy wpływ ma cena surowca drzewnego z Lasów Państwowych (LP), kluczowego w koszcie wytworzenia. Obecnie mamy najdroższe drewno w Europie” – alarmowali przedstawiciele sektora drzewnego w liście otwartym do prezesa Rady Ministrów wysłanym pod koniec lipca. Domagali się w nim obniżenia cen surowca o 20 proc., zmiany zasad sprzedaży drewna i powrotu do cen wywoławczych z 2021 r. na przetargach LP.

10 sierpnia odbyło się spotkanie przedstawicieli sektora drzewnego, LP i rządu. – Nie doszło do żadnych rozstrzygnięć, 21 sierpnia mamy wrócić do tematu – powiedział nam Michał Strzelecki, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.

Drogo czy tanio?

Koszt drewna wzrósł dla nas o 30–50 proc. na przestrzeni niecałych dwóch lat – mówi DGP założycielka polskiej firmy z branży meblarskiej, która nie chce podawać swojego nazwiska.

„Wbrew intencjonalnie rozpowszechnianym opiniom ceny drewna w Polsce nie odbiegają od poziomu europejskiego” – czytamy w komunikacie Lasów Państwowych. Michał Gzowski, rzecznik prasowy LP, w rozmowie z DGP dodaje, że regularnie są prowadzone porównania cen na rynkach europejskich, które pokazują konkurencyjność polskiej oferty. Poprosiliśmy o przedstawienie danych, do których się odnosi, ale przez tydzień nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

– Na szerszych indeksach przetwórstwa drewna i produktów drzewnych nie widać dużej różnicy między cenami w Polsce i za granicą. Natomiast na poziomie poszczególnych rodzajów drewna stawki w Polsce są rzeczywiście wyższe – mówi Maciej Nałęcz, analityk sektorowy Santander Bank Polska.

Lasy Państwowe informują, że średnia cena metra sześciennego drewna to 311 zł. Jest to rzeczywiście niższa wartość niż w niektórych leśnictwach w Niemczech (przykładowo średnia w Nadrenii-Palatynacie wyniosła w 2022 r., w przeliczeniu 350 zł), to już według Swedish Forest Agency w Szwecji stawki nie przekraczały 245 zł.

Lasy Państwowe podają, że „w przypadku wielu sortymentów obserwowane są spadki cen”. W tym roku więcej niż w poprzednim trzeba jednak zapłacić za 37 spośród 45 kategorii drewna, w niektórych przypadkach nawet o ponad 50 proc. W dodatku podwyżki zazwyczaj są kontynuacją trendu z 2022 r., kiedy wzrosty w relacji do 2021 r. sięgały nawet 90 proc. W Szwecji i w Niemczech notowania też szły przed rokiem w górę, ale nie tak ostro w Niemczech – o nie więcej niż 34 proc., w Szwecji – o 46 proc.

Nie tylko cena

Krajowi producenci wyrobów z drewna coraz częściej decydują się na jego import. Michał Strzelecki mówi, że obecnie najczęściej pochodzi ono ze Szwecji lub z Niemiec, choć często zakup jest utrudniony z powodów proceduralnych.

Jednym powodem importu są ceny na naszym rynku, drugim problemy z dostępnością certyfikowanego surowca. Według naszych rozmówców dyrekcje regionalne Lasów Państwowych rezygnują z certyfikatu FSC potwierdzającego odpowiedzialną gospodarkę leśną. Zastępowany jest on certyfikatem PEFC, który według LP jest „najpowszechniejszy na świecie”. Producenci twierdzą natomiast, że zagraniczni partnerzy zazwyczaj wymagają FSC, co jest tym istotniejsze, że branża meblarska eksportuje prawie 70 proc. swoich wyrobów. – Ponad 90 proc. naszej sprzedaży trafia na eksport – głównie do krajów skandynawskich. Wszyscy nasi partnerzy korzystają z certyfikacji FSC – aby móc z nimi współpracować, musimy też spełniać te normy. Kiedyś kupowaliśmy drewno w pobliskim tartaku – obecnie nie ma tam jednak certyfikowanego drewna, musimy je więc importować – mówi przedstawicielka jednego z producentów.

Pod kreską

Problem cen surowca nakłada się na spadek popytu na meble. „Konsumenci w Polsce i strefie euro wstrzymują się z większymi wydatkami, przez co sprzedaż wyraźnie hamuje – od kwietnia odczyty produkcji sprzedanej są o 10 proc. niższe niż rok temu. To największe spadki od czasu pierwszego lockdownu. Rok temu firmy mogły zrekompensować niższą sprzedaż wyższymi cenami. W tym roku nie jest to już możliwe – popyt jest jeszcze niższy i nie ma już przestrzeni do podwyżek. Przedsiębiorstwa szukają więc oszczędności po stronie kosztowej” – mówi Maciej Nałęcz. Według danych GUS zatrudnienie w sektorze produkcji mebli spadło w I kw. o 6,1 proc. w porównaniu z 2022 r.

W branży szybko rośnie liczba przedsiębiorstw deficytowych – wynika z danych GUS za I kw. 2023 r. W sektorze produkcji mebli 22,3 proc. firm było nierentownych w porównaniu z 17,9 proc. rok temu, co oznacza wzrost o jedną czwartą. W produkcji wyrobów z drewna, korka, słomy i wikliny zaobserwowano wzrost z 9,5 do 19,8 proc. Mimo że różnica jest znacząca, udział nierentownych przedsiębiorstw nadal jest niższy od średniej dla przedsiębiorstw przemysłowych, która wynosi 26,3 proc. Rentowność obrotu netto branży także nadal wyprzedza średnią przedsiębiorstw przemysłowych – dla produkcji mebli wynosi 5,2 proc., produkcji wyrobów z drewna – 7,6 proc., a średnia to 5 proc.

Maciej Nałęcz wskazuje na pozytywne symptomy na rynku. – Liczymy na odbicie popytu konsumenckiego w drugiej połowie roku. Obserwujemy stałą poprawę indeksów koniunktury konsumenckiej zarówno w Polsce, jak i w strefie euro. To są sygnały wskazujące na to, że sytuacja makroekonomiczna powinna się zmienić na bardziej sprzyjającą dla sektora meblarskiego – mówi nam analityk Santander Bank Polska.

Część przedstawicieli branży obawia się jednak, że mogą do tego momentu nie dotrwać i zbankrutować, zanim nastąpi poprawa. ©℗