Właściciele firm chcieliby ponosić koszty tylko za te frakcje odpadów komunalnych, które wytwarzają. Rząd i eksperci podpowiadają: wyjście z sytuacji jest możliwe, bo gminy mogą odpowiednio ustalić system opłat za śmieci

Jeszcze kilka lat temu oddawanie odpadów zmieszanych przez firmy było normą. Wszystkie bytowe resztki pracownicy wrzucali do jednego kosza z różnego rodzaju opakowaniami, a właściciel firmy wystawiał jeden rodzaj pojemników, które opróżniała firma odbierająca śmieci komunalne. Selektywna zbiórka była możliwością, a nie obowiązkiem. To zmieniło się po nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach uchwalonej przez Sejm 19 lipca 2019 r. (Dz.U. z 1019 r. poz. 1579). Określiła ona, jakie konsekwencje ponosi właściciel nieruchomości, który nie dopełnia obowiązku selektywnej zbiórki odpadów komunalnych i przekazuje je jako niesegregowane. W takiej sytuacji wójt (burmistrz, prezydent miasta) wszczyna postępowanie określające wysokości opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi, a następnie ustala ją na odpowiednio wysokim poziomie, stosując opłaty podwyższone.

Nieuchronne pięć pojemników

W praktyce więc każda firma musi prowadzić pięciopojemnikową zbiórkę. Jednak niektóre firmy twierdzą, że nie wytwarzają wszystkich frakcji (np. w małych biurach, gdzie woda jest dostarczana w butelkach plastikowych, szklanych odpadów w efekcie nie ma). Przedsiębiorcy poprosili więc posłów o interwencję. Posłanki PO Gabriela Lenartowicz i Krystyna Sibińska napisały w tej sprawie interpelację (nr 33480 z 9 maja 2022 r.). W odpowiedzi na nią wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba odpowiedział jednoznacznie: rewolucji w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku nie będzie. Jak tłumaczy przedstawiciel resortu w odpowiedzi z 7 czerwca 2022 r., przedsiębiorcom mogą jednak ulżyć samorządy. Rada gminy w uchwale dotyczącej wzoru deklaracji dla nieruchomości niezamieszkałych może np. dopuścić możliwość wskazania przez firmy częstotliwości odbioru odpadów komunalnych poszczególnych frakcji, co wynika z art. 6m ust. 1aa ustawy z 13 września 1996 r. o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (t.j. Dz.U. z 2022 r. poz. 1297). Jacek Ozdoba przypomina też, że każdy przedsiębiorca zgodnie z ustawą z 11 sierpnia 2021 r. o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, ustawy – Prawo ochrony środowiska oraz ustawy o odpadach (Dz.U. poz. 1648) ma możliwość wyjścia z systemu odbierania odpadów komunalnych zorganizowanego przez gminę i umówienia się na odbiór z inną firmą (nadal jednak warunki, na jakich odbierane są odpady komunalne, muszą być zachowane).
Tym samym wiceszef resortu stwierdza, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska nie planuje wprowadzenia, przynajmniej w bliskim terminie, przepisów umożliwiających przedsiębiorcom uiszczanie opłaty tylko za wybrane frakcje odpadów.

Możliwe rozwiązania

Jak zatem można rozwiązać problem takich przedsiębiorców? – Problem w praktyce ogranicza się do mniejszych firm, jednoosobowych działalności gospodarczych, małych punktów usługowych i handlowych – uważa Maciej Kiełbus, partner z kancelarii Dr Krystian Ziemski& Partners. – W przypadku dużych firm, urzędów, szkół, hoteli tego problemu faktycznie nie ma, bo w praktyce powstaje tam pełna gama odpadów komunalnych – zauważa prawnik.
Czy jednak gmina może rzeczywiście pomóc firmom, regulując odbiór z nieruchomości niezamieszkałych własnymi przepisami? – Rada gminy ma, obrazowo mówiąc, trzy suwaki, którymi może poruszać, chcąc ulżyć firmom – obrazowo mówi Maciej Kiełbus. Są to:
  • stawka opłaty za pojemnik,
  • minimalna wielkość pojemnika,
  • częstotliwość odbioru odpadów. Przy czym ten ostatni suwak da się jeszcze rozłożyć na dwa mniejsze – można np. na sztywno ustalić, że śmieci są odbierane raz na np. dwa tygodnie, albo to podmiot ma prawo wskazywać, jak często odpady będą od niego odbierane.
Natomiast rada nie może całkowicie zwolnić właściciela nieruchomości ze zbierania którejś z frakcji odpadów. – Zgadzam się ze stanowiskiem ministerstwa w tej kwestii – mówi Kiełbus. Tłumaczy przy tym, że przedsiębiorca składając deklarację, kształtuje w niej model odbioru śmieci ze swojej firmy na przyszłość. Więc musiałby przewidzieć możliwość, że jakaś frakcja odpadów jednak powstanie. Ale jeśli ktoś zakłada, że np. nie ma u niego frakcji bio, to co zrobi np. z ogryzkiem jabłka, gdzie go wyrzuci? Do ogólnego pojemnika? To znaczyłoby, że zaprzeczamy segregacji. – Otworzenie puszki Pandory pod hasłem „Nie jem jabłek” prowadziłoby do dalszych działań typu „u mnie nie ma plastiku”, „u mnie nie ma szkła” itp. A tak naprawdę właściciel firmy zabierałby te odpady do domu i przerzucał koszty na tego, kto z nim dzieli domowy śmietnik – przekonuje prawnik. Na ten problem nieco inaczej patrzy dr inż. Jacek Pietrzyk z firmy Deloitte. Jego zdaniem warto się zastanowić nad ewentualnym ustawowym ograniczeniem liczby frakcji lub częstotliwości odbioru dla najmniejszych firm, żeby śmieciarki nie przyjeżdżały po pusty worek, bo to także nie jest ekologiczne.
– Ale z pewnością warto zachęcać przedsiębiorców do segregacji – mówi Jacek Pietrzyk i wskazuje ciekawy przykład. – W jednej z gmin, w których byłem, jest to tak zorganizowane, że pojemniki na odpady segregowane dla nieruchomości niezamieszkałych są za darmo. Pod warunkiem że przedsiębiorca podpisze umowę na śmieci zmieszane. Wtedy wyraźnie widać, że segregacja oznacza oszczędność – przekonuje ekspert.

Komunalnie czy rynkowo

A co ma zrobić przedsiębiorca – wybrać firmę odbierającą odpady komunalne w gminie (o ile jest taka możliwość) czy wypisać się ze wspólnego systemu? To firma musi przeanalizować indywidualnie. Często w małych gminach dla małych firm korzystniejsze może się okazać pozostanie w systemie gminnym. – Zwłaszcza jeżeli da się w nim zamawiać różnej wielkości pojemniki z różną częstotliwością – mówi Jacek Pietrzyk. – Jeśli komercyjna firma będzie przyjeżdżać po każdy z pięciu pojemników odrębnie do jednego zakładu we wsi, to musi robić to za odpowiednio wysoką stawkę – nie ma wątpliwości ekspert.
– Jeśli nieruchomość jest w systemie wolnorynkowym, to bardziej elastycznie można wybierać choćby wielkość pojemników – zachwala z kolei wolnorynkowy system Karol Wójcik ze Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami. – Poza tym na rynku rosną ceny surowców, więc za niektóre rodzaje odbieranych odpadów przedsiębiorcy płacą symboliczną złotówkę, np. firmy odpadowe tyle pobierają za karton, a w gminach stawki ustala rada. Można też poinformować odbierającego, że danego rodzaju odpadów tego dnia nie na i uniknąć faktury za jakiś dojazd. W efekcie może się okazać, że będzie taniej niż w gminnym systemie – mówi Wójcik. Ale zastrzega, że nie da się odbierać odpadów inaczej niż w podziale na pięć frakcji. ©℗