Według ekspertów szykowane przez ministerstwo przepisy dublują unijne regulacje i narażą przedsiębiorców na dodatkowe koszty.

Ministerstwo Klimatu i Środowiska wróciło do - zarzuconej po wyborach 2015 r. - inicjatywy wydania rozporządzenia w sprawie mechaniczno-biologicznego przetwarzania niesegregowanych odpadów komunalnych (MBP).
Projekt przewiduje m.in. obowiązek prowadzenia rozładunku i mechanicznego przetwarzania śmieci w zamkniętym budynku w rozumieniu prawa budowlanego (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 2351 ze zm.), co ograniczy wpływ czynników atmosferycznych. Pomieszczenia mają mieć szczelne podłoże i system wentylacji ograniczający emisję pyłów i brzydkich zapachów.
Jak tłumaczy nam odpowiedzialny za prace nad projektem wiceminister klimatu Jacek Ozdoba, dokument dotyczy postępowania z odpadami zmieszanymi, a w szczególności z tzw. stabilizatem.
Stabilizat powstaje po biologicznym przetwarzaniu śmieci z frakcji podsitowej, czyli m.in. po ich fermentacji i odgazowaniu. „Podsitowe” oznacza mniejsze odpady, a „nadsitowe” - większe. Zgodnie z projektem stabilizat ma trafiać na składowiska odpadów innych niż niebezpieczne i obojętne albo do spalarni.
Jacek Ozdoba przekonuje, że nowe uregulowania są potrzebne, bo doprecyzują obowiązujące przepisy.
Rozporządzenie obejmie tzw. instalacje komunalne określone w prawie ochrony środowiska (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 1219 ze zm.). To miejsca, gdzie trafiają odpady zabierane z naszych domów i w których są one dalej przetwarzane. Jak mówi nam prezes RECAL Jacek Wodzisławski, w Polsce mamy obecnie ok. 170 instalacji komunalnych, z czego w 60 proc. obecny jest kapitał samorządowy, w 5 proc. - mieszany, a w 35 proc. - prywatny.
To może pogłębić problemy branży
- Komu to potrzebne? - pyta retorycznie Piotr Szewczyk, przewodniczący Rady RIPOK. Jak wskazuje, rozporządzenie MBP obowiązujące wcześniej, mimo wielu kontrowersyjnych zapisów, wypełniało lukę w zakresie określania wymagań, jakie powinny spełniać instalacje przetwarzające zmieszane odpady komunalne. Niejako przy okazji zezwalało także na przetwarzanie odpadów zbieranych selektywnie, a segregowanych w tej samej instalacji.
- Sama konstrukcja tego zapisu zaprzeczała nowoczesnym trendom w gospodarce odpadami nastawionym na selektywną zbiórkę i recykling. Rozporządzenie to utraciło moc, a w jego miejsce rozpoczęto prace legislacyjne nad nowym dokumentem. Mimo zaawansowanych prac nie doszło jednak do jego publikacji - przypomina.
W międzyczasie, kontynuuje Piotr Szewczyk, opublikowano Decyzję Wykonawczą Komisji (UE) 2018/1147 z 2018 r., której konkluzje wskazują najlepsze dostępne techniki (BAT) w odniesieniu do przetwarzania odpadów. Dokument ten stosowany bezpośrednio na terenie krajów członkowskich szczegółowo określa warunki dla przetwarzania odpadów oraz stosowane przy tym techniki. Na dostosowanie się do tych wymagań instalacje dostały czas do 17 sierpnia 2022 r.
Jak podkreśla Piotr Szewczyk, wymagało to zmian decyzji administracyjnych oraz w większości przypadków realizowania kosztownych i czasochłonnych inwestycji. - Wydatki te zostały poniesione. W tej sytuacji powrót do rozporządzenia MBP, narzucającego inne wymagania, nie ma uzasadnienia, a wprowadzi tylko chaos i kolejne zmiany, co w obecnych realiach przełoży się na dodatkowe podniesienie kosztów - podkreśla.
Zaskakujący krok
W jego ocenie jedynym przypadkiem, w którym uregulowania rozporządzenia miałyby uzasadnienie, są małe instalacje, które nie podlegają obowiązkowi stosowania się do konkluzji BAT.
Wtóruje mu Maciej Kiełbus, partner w Kancelarii Ziemski & Partners: - Wprowadzenie kolejnych zmian wymuszających następne postępowania administracyjne prowadzone przez urzędy marszałkowskie może pogłębić problemy branży odpadowej - przewiduje ekspert.
Tymczasem dziś, jak przekonuje, powinniśmy przede wszystkim poszukiwać rozwiązań pozwalających na uproszczenie i przyspieszenie postępowań.
- Powrót ze strony resortu do prac nad tą regulacją dla wielu jest dużym zaskoczeniem - komentuje. Jak argumentuje, rozporządzenie to ma charakter fakultatywny, a tym samym jego wydanie nie jest wymagane przepisami ustawy o odpadach (t.j. Dz.U. z 2021 poz. 779). - W takiej sytuacji ministerstwo powinno przede wszystkim wyjaśnić, co przemawia za wydaniem tego rozporządzenia i co ono zmieni w realiach branży odpadowej - wskazuje.
Dodatkowo, jak podkreśla, resort powinien bardzo szczegółowo przeanalizować, jak nowe wymogi dla instalacji MBP wpłyną na toczące się miesiącami - a w wielu przypadkach latami - postępowania o zmianę pozwoleń zintegrowanych.
Zbyt wąskie ujęcie
Na inny aspekt sprawy zwraca uwagę Jacek Wodzisławski, prezes - reprezentującej wytwórców opakowań aluminiowych i samego aluminium - fundacji RECAL. W jego ocenie projekt rozporządzenia zbyt wąsko odnosi się wyłącznie do odpadów zmieszanych.
Zwraca uwagę na to, że projekt legalizuje co prawda możliwość wydzielania takich frakcji, jak: odpady elektryczne i elektroniczne, baterie i akumulatory, odpady budowlane oraz opony. Jednak - w jego ocenie - powinien też wskazywać na konieczność wydzielania podstawowych frakcji materiałowych, czyli papieru, szkła, tworzyw sztucznych oraz metali w podziale na żelazne i nieżelazne.
- W wymogach dotyczących przetwarzania mechanicznego warto określić strumienie obowiązkowo wydzielane przez instalacje komunalne - uważa Jacek Wodzisławski.
Jak argumentuje, w kontekście rosnących poziomów recyklingu warto też pomyśleć o potrzebie wydzielania określonych frakcji materiałowych z frakcji podsitowej.
Ekspert przekonuje, że sporą część rozwiązań technicznych można z dużym powodzeniem zastosować nie tylko dla frakcji nadsitowej. - Przykładem mogą być separatory metali nieżelaznych. Podczas testów w instalacjach komunalnych okazało się, że nawet do 20 proc. aluminiowych puszek napojowych i ciśnieniowych trafia do frakcji podsitowej, gdzie z powodzeniem można stosować np. separatory wiroprądowe - tłumaczy.
Jak dodaje, duże emocje wywoła zapewne kwestia określenia w projekcie wielkości frakcji nadsitowej oraz podsitowej. - Zdefiniowanie frakcji 0-80 mm jako podsitowej, a powyżej 80 mm jako nadsitowej, oraz dopuszczenie odstępstw, tylko w pierwszej chwili wydaje się racjonalne. Przecież w sytuacji skrajne różnego widzenia wielkości obu frakcji może dojść do rozdrabniania frakcji nadsitowej, aby po ustabilizowaniu biologicznym złożyć ją jako podsitową na składowisku - przekonuje. - Pytanie, czy przy różnej interpretacji wielkości wystarczy wprowadzić zakaz rozdrabniania frakcji nadsitowej? - pyta. ©℗
OPINIA
Więcej zamieszania i ryzyk niż jakichkolwiek korzyści
dr inż. Jacek Połomka prezes zarządu Zakładu Zagospodarowania Odpadów Sp. z o.o. w Marszowie / Materiały prasowe
Prace nad rozporządzeniem trwały już w 2015 r. Wówczas jego głównym celem miało być uszczelnienie systemu gospodarowania odpadami komunalnymi w okresie przejściowym, przed wejściem w życie tzw. konkluzji BAT. Po wyborach 2015 r. nowy minister nie podpisał jednak rozporządzenia i projekt ten trafił do kosza.
Ten obecnie przedstawiony w wielu aspektach powiela propozycję z 2015 r. Jednak dziś okoliczności są inne - w sierpniu br. kończy się okres przejściowy na wprowadzenie ogłoszonych 10 sierpnia 2018 r. konkluzji BAT. To dokument Komisji Europejskiej określający najlepsze dostępne techniki, które powinny stosować instalacje komunalne. Wskazano m.in. rozwiązania techniczne dotyczące hal przyjęcia i sortowni odpadów. Mają one być zamknięte, wyposażone w instalacje odpylania i ujmowania odcieków, dodatkowe systemy monitorowania emisji etc. Większość zakładów spełnia te wymogi.
Drugi istotny element rozporządzenia to metodologia przetwarzania odpadów. Ze względu na złożoność tego zagadnienia i różnorodność instalacji proponowałbym określenie wyjściowych parametrów, jakie powinny spełniać odpady po procesie, zamiast szczegółowego opisywania sposobu postępowania z danym odpadem.
W takiej sytuacji należy się zastanowić, na ile celowe jest powielenie w rozporządzeniu wymogów konkluzji BAT. Wydaje się raczej, że rozporządzenie wprowadzi więcej zamieszania oraz ryzyk niż jakichkolwiek korzyści. ©℗