Dwa lata temu w rozporządzeniu ministra przedsiębiorczości i technologii w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy obsłudze żurawi wieżowych i szybko montujących (Dz.U. z 2018 r. poz. 2147) wprowadzono ograniczenie czasu pracy dla operatorów tych maszyn. Zgodnie z par. 19 nie może on przekraczać 8 godzin na dobę. Jest to jednak martwy przepis, bo w rzeczywistości operatorzy spędzają na wysokości 10–12 godzin, a rekordziści pracują nawet po 300 godzin miesięcznie.

Wszystko dlatego, że czas pracy, zgodnie z par. 14 rozporządzenia, rejestruje w książce dyżurów sam operator, który niezależnie od stanu faktycznego i tak wpisuje maksymalną dopuszczalną liczbę godzin. Wyposażenie kabiny żurawia jest natomiast uregulowane w par. 20. Zgodnie z tym przepisem musi się w niej znajdować m.in urządzenie zapewniające łączność, sygnalizator dźwiękowy przeznaczony do ostrzegania przed zagrożeniami związanymi z przemieszczaniem ładunku, diagram udźwigu czy wskaźnik prędkości wiatru mierzonej na wysokości wysięgnika (przy wietrze przekraczającym 15 m/s należy przerwać pracę).
Po głośnym reportażu „Dużego Formatu” i „Superwizjera” ukazującym nagminne łamanie przepisów posłowie klubu Lewicy skierowali do ministra rozwoju interpelację, w której domagają się wprowadzenia obowiązku montowania w żurawiach cyfrowych tachometrów.
– Za sterami dźwigów, dużych i potencjalnie bardzo niebezpiecznych maszyn, sadzani są pracownicy bez żadnego praktycznego przeszkolenia. Praca przez kilkanaście godzin, bez poszanowania zasad bhp, to zagrożenie zdrowia i życia zarówno dla operatorów dźwigów, jak i dla pozostałych robotników na placu budowy – wskazują parlamentarzyści. Dodając, że ograniczenie tej patologii wymaga obowiązkowego instalowania w dźwigach urządzeń, które pozwoliłyby monitorować czas pracy operatorów. Z kolei Międzyzakładowa Komisja Operatorów Żurawi Wieżowych działająca w ramach Inicjatywy Pracowniczej postuluje wprowadzenie takiego wymogu do aktu prawnego rangi ustawowej na wzór przepisów ustawy o czasie pracy kierowców.