Odpowiedź na pytanie, jakim przywódcą będzie Donald Trump, przyniosą najbliższe miesiące po planowanym na 20 stycznia 2017 r. zaprzysiężeniu. DGP przedstawia sfery, w których można się spodziewać szybkich zmian
Ogólne zapowiedzi z kampanii wyborczej sprawiają, że wciąż aktualne jest pytanie, co właściwie chce zrobić prezydent Trump. W wywiadzie udzielonym w piątek dziennikowi „Wall Street Journal” prezydent elekt odmówił podania kluczowego priorytetu dla jego administracji – stwierdził bowiem, że ma całą listę zadań do wykonania. Oto kilka z nich.
Imigranci
Ograniczenie nielegalnej imigracji było jedną z najważniejszych obietnic Trumpa. Kandydat zapowiadał m.in. budowę muru wzdłuż granicy z Meksykiem. Wczoraj podczas rozmowy z CBS uzupełnił, że mur częściowo może zostać zastąpiony siatką. Równocześnie zapowiedział deportację 3 mln nielegalnych imigrantów, którzy mieli popełnić przestępstwa na terenie USA.
Kadry
Najważniejsze decyzje czekają prezydenta elekta w odniesieniu do składu nowego gabinetu. Co prawda Trump zapewnił w weekend, że trwają nad tym intensywne prace, ale nie przedstawił jeszcze ani jednego nowego członka swojej administracji. Za kulisami prawdopodobnie doszło do poważnych tarć na tle obsady stanowisk, bowiem nadzór nad ekipą przejściową, pomagającą nowemu prezydentowi w doborze odpowiednich współpracowników, został odebrany Chrisowi Christiemu, gubernatorowi stanu New Jersey, widzianemu w roli nowego prokuratora generalnego. Teraz zajmuje się tym Mike Pence, wiceprezydent elekt. O ile nazwisk kluczowych współpracowników, jak sekretarze stanu i skarbu, można się spodziewać do końca listopada, o tyle pełen skład gabinetu może pozostać zagadką nawet po zaprzysiężeniu 20 stycznia. Dla przykładu Barack Obama przedstawił swoich sekretarzy zdrowia i handlu dopiero w lutym.
Wpływ na decyzje kadrowe prezydenta elekta wykracza daleko poza nową administrację. Do obsadzenia wciąż pozostaje wakat w Sądzie Najwyższym powstały po śmierci sędziego Antonina Scalii w lutym ubiegłego roku. Już wtedy republikańscy senatorowie zapowiedzieli, że nie zatwierdzą żadnego kandydata Baracka Obamy, bowiem nominacja powinna leżeć w gestii nowego lokatora Białego Domu. Gra toczy się o wysoką stawkę, bowiem nowy sędzia wyznaczy kurs orzecznictwa sądu na lata, dołączając do jednego z dwóch obozów.
Obecnie czterech sędziów jest uważanych za konserwatystów, a czterech za liberałów. Z tego powodu sąd nie był w stanie w ubiegłym roku wydać orzeczenia w sprawie planu imigracyjnego Obamy z 2014 r., który miał utrudnić deportację imigrantów oraz ułatwić im zdobycie pozwoleń na pracę. Ponieważ sąd był w tej gestii podzielony w proporcji 4:4, w mocy utrzymany został wyrok sądu niższej instancji, który zawiesił wprowadzenie planu.
Trump na długo przed wyborami nie ukrywał, że widziałby w zastępstwie Scalii równie konserwatywnego sędziego, dlatego jeszcze w trakcie kampanii przedstawił 21 potencjalnych nazwisk. W efekcie Sąd Najwyższy w nowym kształcie mógłby zmienić dotychczasowe orzecznictwo w kwestii aborcji czy małżeństw jednopłciowych.
Ochrona zdrowia
Donald Trump wielokrotnie wypowiadał się przeciwko Obamacare, czyli ustawie wprowadzającej dopłaty do prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych dla osób niezamożnych. Pewne jest, że ustawa albo zostanie znowelizowana, albo uchylona i napisana od nowa. Po spotkaniu z odchodzącym prezydentem w Białym Domu biznesmen stwierdził jednak, że pewne elementy Obamacare mu się podobają, jak np. zakaz odmawiania zawarcia umowy ubezpieczeniowej w sytuacji, w której klient jest obciążony jakimiś chorobami, lub zapis wydłużający okres, w którym z ubezpieczenia rodzica mogą korzystać dzieci.
Otwarte jednak pozostaje pytanie, jaki będzie ostateczny kształt Obamacare. Warto przypomnieć, że republikańscy prezydenci zazwyczaj nie cofali socjalnych osiągnięć swoich demokratycznych poprzedników. Choćby Richard Nixon nie zmienił programu Wielkiego Społeczeństwa uchwalonego za prezydentury Lyndona Johnsona. Program ten zakładał m.in. wsparcie państwa w walce z ubóstwem i w rozwoju terenów zapóźnionych.
Wojna w Syrii
W wywiadzie dla „Wall Street Journal” prezydent elekt naświetlił pokrótce swoją strategię odnośnie do konfliktu w Syrii. Trump z jednej strony chciałby większego zaangażowania w walkę z samozwańczym Państwem Islamskim – co można osiągnąć chociażby przez intensyfikację nalotów na cele kontrolowane przez dżihadystów – a z drugiej chce przestać wspierać siły syryjskiej opozycji antyasadowej, ponieważ w jej szeregach walczy zbyt wielu ludzi o niepewnej proweniencji (prawdą jest, że syryjskie siły demokratyczne często walczyły ramię w ramię z Frontem an-Nusra, będącym odłamem Al-Kaidy). Oznaczałoby to koniec prowadzonej przez CIA operacji, w ramach której opozycyjni żołnierze są szkoleni i wyposażani w sprzęt, w tym zestawy obrony przeciwpancernej. Zmieniłoby to także sytuację w Syrii, dając dużą szansę prezydentowi Baszarowi al-Asadowi na stłumienie rebelii po ponad pięciu latach walk. Oznaczałoby to również, że największym wygranym wojny domowej w Syrii byłaby Rosja, wspierająca reżim w Damaszku.
Finanse
Prezydent elekt swoimi decyzjami może bardzo szybko wpłynąć na kształt jednej z najważniejszych instytucji w amerykańskiej i światowej gospodarce – Rezerwy Federalnej. Obecnie w jej Radzie Gubernatorów są dwa wolne miejsca, ponieważ – podobnie, jak w przypadku Sądu Najwyższego – senaccy republikanie odrzucili kandydatów przedstawionych przez Baracka Obamę. Biorąc pod uwagę, że kadencja szefowej Fedu Janet Yellen kończy się w lutym 2018 r., a jej zastępcy Stanleya Fischera kilka miesięcy później, nowy prezydent może mieć wpływ na sposób funkcjonowania tej instytucji.
Tym bardziej że w kręgach gospodarczo konserwatywnych dużo ostatnio mówi się o zbyt dużej roli Rezerwy Federalnej. Rewolucyjne nastawienie względem Fed miał również Ronald Reagan, ale jej ówczesny szef Paul Volcker przekonał prezydenta, że najlepsze dla gospodarki jest utrzymanie status quo. Reagan posłuchał Volckera, ale trudno przewidzieć, czy Trump będzie tak wyrozumiały dla Yellen (o której powiedział w kampanii, że „powinna się wstydzić”).
Walka z bezrobociem
Donald Trump wielokrotnie zapowiadał, że dla jego prezydentury kluczowe będzie zwiększenie liczby miejsc pracy w sektorze produkcyjnym, a także poprawa stanu infrastruktury (wielki program naprawy dróg i mostów także przełożyłby się na liczbę miejsc pracy). Na razie nieznane są jednak żadne związane z tym szczegóły. Nie wiadomo więc na przykład, czy Trump zechce porozumieć się z republikanami w Kongresie co do jakiegoś finansowanego przez rząd federalny programu, jakich republikanie nie lubią. I czy jego wprowadzenie będzie połączone z renegocjacją umów o wolnych handlu, co Trump również zapowiadał.
Tak czy inaczej, jeśli prezydent elekt poważnie traktuje swoje zapowiedzi przedwyborcze, dowiedzie tego w pierwszych miesiącach po zaprzysiężeniu. Administracja Baracka Obamy przeprowadziła w analogicznym okresie prawdziwą ofensywę legislacyjną, korzystając z demokratycznej większości w Kongresie. Donald Trump zastanie parlament zdominowany przez ugrupowanie z własnego zaplecza.