Dziś dojdzie do kolejnego spotkania w gronie liderów koalicji rządzącej. Cel? Rozmowy o personaliach. – Chcemy, żeby ten gabinet był jak najbardziej efektywny. Znamy już projekt premiera, jeśli chodzi o łączenie ministerstw, jak powinien wyglądać skład liczebny rządu – mówił marszałek Sejmu Szymon Hołownia na wczorajszej konferencji prasowej.

Gdy pytamy w sejmowych kuluarach o szczegóły planowanej rekonstrukcji, słyszymy jedno: „może nie być tak szeroka, jak niektórym się wydaje”. – Nadal jest duża niewiadoma, ale na dziś przypuszczałbym, że część osób wymienianych jako do dymisji może zostać na stanowiskach – mówi nam jeden z rozmówców z Nowej Lewicy.

Rekonstrukcja a rzeczywistość. Kulisy politycznych rozgrywek

Jak informowaliśmy wczoraj, pewne jest stworzenie dwóch silnych superresortów: gospodarczego i energetycznego. – Na czele gospodarczego może stanąć Andrzej Domański – słyszymy. Kto będzie szefem drugiego, jeszcze nie wiadomo. Ze stanowiskiem ministra klimatu najpewniej pożegna się Paulina Hennig-Kloska, a część resortu, za który odpowiada, przejmie ministerstwo odpowiedzialne za kwestie energetyczne.

Zmiany mają objąć również samą Kancelarię Premiera. Obecny szef Jan Grabiec może stanąć na czele resortu aktywów państwowych. – To zaufany człowiek premiera, od lat bliski współpracownik. W ogóle nie zdziwiłby mnie ten ruch – słyszymy w KO.

Jednym z kandydatów na nowego szefa KPRM jest Marcin Kierwiński. Obecnie jako minister bez teki koordynuje działania dotyczące odbudowy obszarów dotkniętych powodzią. – Jego misja de facto się skończyła, a trzeba mu „wynagrodzić” to, że zostawił mandat europosła dla tej krótkiej akcji – komentuje jeden z posłów Platformy.

Niejasna jest przyszłość pozostałych ministrów bez teki. Prawdopodobnym scenariuszem jest dymisja Katarzyny Kotuli, odpowiedzialnej za sprawy równości, Adriany Porowskiej zajmującej się społeczeństwem obywatelskim i Marzyny Okły-Drewnowicz od polityki senioralnej, choć – jak słyszymy – sprawa nie jest przesądzona. – Być może zostaną pełnomocniczkami rządu, bo ktoś musi tymi obszarami się zajmować – mówi nam rozmówca z KPRM.

Co z pozostałymi ministrami? W każdej z partii słyszymy o paru nazwiskach, z których liderzy w ramach koalicji byliby gotowi zrezygnować. – Sprawa zapewne rozwiąże się sama przez te superresorty. U nas „najsłabszym ogniwem” jest Krzysztof Paszyk – słyszymy u ludowców.

Do ustalenia pozostaje również kwestia wicepremierów. Pozycja Władysława Kosiniaka-Kamysza jest niezachwiana, pewne znaki zapytania pojawiały się nad Krzysztofem Gawkowskim. O swojego wiceszefa rządu zamierza walczyć Polska 2050.

Niemal przesądzona natomiast ma być zmiana na fotelu marszałka Sejmu. Od listopada zasiąść ma w nim Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący Nowej Lewicy. – Jak dla mnie sprawa jest pewna. Zresztą Szymon Hołownia nie ma już kart w ręku, po nocnym spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim jego pozycja negocjacyjna paradoksalnie spadła – słyszymy w klubie Nowej Lewicy.

Tajne spotkanie Hołowni. Niewłaściwe miejsce, nie rozmowa

Hołownia na wczorajszej konferencji przyznał, że błędem było miejsce spotkania z politykami Prawa i Sprawiedliwości (do rozmów doszło w mieszkaniu Adama Bielana). – Następnym razem miejsca spotkań, które odbywam, będę wybierał bardziej starannie. Ale powtarzam: błędem nie był sam fakt rozmowy. Rozmowa, również z przedstawicielami opozycji, ma prawo i powinna się odbywać – tłumaczył marszałek.

Jak dodał, nie otrzymał od nikogo, w żadnym formacie koalicyjnym, propozycji bycia premierem. – Nigdy nie otrzymałem od nikogo, w żadnym istniejącym albo wyobrażonym formacie koalicyjnym propozycji kontynuowania misji marszałka Sejmu po 13 listopada 2025 r. – zapewniał Hołownia. – Ani ja, ani Polska 2050 nie toczymy żadnych rozmów o jakiejkolwiek innej koalicji. Chcę, żeby to było jasne i niepozostawiające wątpliwości. W tym nie ma takich rozmów z PiS-em – podkreślał marszałek.

– Największym problemem tego rządu nie są nazwiska ani to, czy na konkretnym budynku wiszą tabliczki ministerstwa – mówi DGP Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Według niego, „premier powinien najpierw przygotować wystąpienie, w którym przedstawi zarówno zmiany programowe, jak i nowy kierunek działań”. – Zarówno w wymiarze merytorycznym, jak i w zakresie mechanizmów politycznych umożliwiających realizację tych zamierzeń. Zwłaszcza w sytuacji, gdy weto prezydenta, oczywiste przy prezydenturze Andrzeja Dudy, stanie się jeszcze bardziej oczywiste przy kohabitacji z Karolem Nawrockiem. Dopiero po takim wystąpieniu przetasowania kadrowe miałyby sens – podkreśla politolog.

W przeciwnym razie – zdaniem Chwedoruka – może się okazać, że rekonstrukcja sprowadzi się do tego, że „jednego anonimowego dla większości wyborców ministra zastąpi inny, równie anonimowy – nie wspominając już o zmianach na niższych szczeblach”.