Pokojowa Nagroda Nobla dla prezydenta Kolumbii Juana Manuela Santosa to według dr. Jacka Raubo z UAM działanie "na niekorzyść samej idei Pokojowej Nagrody Nobla”. Jego zdaniem, decyzja komitetu jest nie tylko zaskakująca, ale wręcz kontrowersyjna.

Zdaniem dr. Jacka Raubo, specjalisty ds. bezpieczeństwa i obronności oraz międzynarodowych stosunków politycznych na Wydziale Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM w Poznaniu, laureat Pokojowej Nagrody Nobla to kontrowersyjny polityk, którego „bardzo łatwo można sprzedać, bo ma swoje ideały”, ale już w działaniach budzi „bardzo skrajne emocje”.

„Ja bym nawet nie powiedział, że decyzja Komitetu Noblowskiego była zaskakująca; w moim odczuciu była wręcz bardzo kontrowersyjna. (…) Moim zdaniem była to próba nie tyle nagrodzenia rzeczywistych osiągnięć, co raczej próba kreacji sytuacji wewnątrz Kolumbii” - podkreślił w rozmowie z PAP Raubo.

Jak tłumaczył, w przypadku przyznania nagrody prezydentowi państwa, który swoją osobą „firmuje porozumienie polityczne z organizacją terrorystyczną Rewolucyjne Siły Zbrojne Kolumbii (FARC)”, to nic innego, jak „zaprzeczenie idei i koncepcji Pokojowej Nagrody Nobla”.

„Tak jak jeszcze w latach 70. można było mieć złudzenia w zakresie tego, że mamy do czynienia z jakąś ideologicznie nastawioną partyzantką, to już pod koniec lat 90. widać było, że FARC to po prostu organizacja przestępcza, bandycka, która czerpie zyski, finansuje swoje działania z porwań dla okupu, z działań wymuszających” – mówił Raubo.

„Dla mnie ta decyzja jest po raz kolejny próbą użycia Pokojowej Nagrody Nobla, narzędzia, jakim jest ta nagroda, do takiej kreacji świata, jakiej chciałby Komitet Noblowski” – wskazał ekspert. Dodał, że decyzja Komitetu może „kolejny raz zaszkodzić Pokojowej Nagrodzie Nobla, tak jak zaszkodziła Barackowi Obamie, bo to też była próba kreacji wizji świata, którego nie było”.

Decyzja Komitetu Noblowskiego w ocenie Raubo może nieść daleko idące konsekwencje, które – jego zdaniem - niekoniecznie będą pozytywne dla samych Kolumbijczyków. „W referendum sami Kolumbijczycy powiedzieli +nie+ wynegocjowanemu w demokratyczny sposób porozumieniu. I nagle z zewnątrz idzie sygnał, że to Kolumbijczycy się pomylili, że ta duża grupa społeczna, która ucierpiała w wyniku działań FARC-u, pomyliła się i powinna się cieszyć” – mówił Raubo.

„Wydaje mi się, że jeżeli chciano nagrodzić Kolumbijczyków, to naprawdę można było nagrodzić wiele organizacji pomocowych, które niosły choćby pomoc ofiarom FARC-u, czy innych organizacji, np. skrajnie prawicowych - byłoby też więcej kandydatów” – mówił.

„Moim zdaniem samo wyróżnienie prezydenta miało zaciemnić tę sytuację wokół. Wiemy, kim jest Santos – to polityk, który chciał pokoju dla swojego państwa, który próbował przełamywać pewne stereotypy w odniesieniu do organizacji terrorystycznej FARC itd. I po prostu wpisuje się idealnie w tę konstrukcję nagrody. (…) Teraz można już tylko żartować, że gdyby nagrodę zdobył ktoś z +drugiej strony+, więcej osób interesowałoby się tym tłem” – powiedział.

Tegorocznego Laureata Pokojowej Nagrody Nobla ogłoszono w piątek. Zdaniem Komitetu Noblowskiego, prezydent Kolumbii Juan Manuel Santos zasłużył się „zdecydowanym wysiłkiem na rzecz zakończenia trwającej od ponad 50 lat wojny domowej w swym kraju”.

Mimo że w niedawnym referendum Kolumbijczycy niewielką liczbą głosów odrzucili umowę z lewicowymi rebeliantami z FARC, "proces pokojowy nie umarł" - podkreśliła w piątek szefowa Norweskiego Komitetu Noblowskiego Kaci Kullmann Five. Jak wyjaśniła, przyznając Santosowi pokojowego Nobla, Komitet Noblowski chce zachęcić "wszystkich tych, którzy dążą do osiągnięcia pokoju, pojednania i sprawiedliwości w Kolumbii".

Szefowa Komitetu wyraziła także nadzieję, że tegoroczny pokojowy Nobel „da prezydentowi siłę”, by kontynuować wysiłki na rzecz zakończenia tego krwawego konfliktu.

Do Pokojowej Nagrody Nobla zgłoszono w tym roku rekordową liczbę kandydatur - 376, w tym 228 osób i 148 organizacji.

Anna Jowsa (PAP)