Biały Dom podkreślił we wtorek, że retoryka filipińskiego prezydenta Rodrigo Duarte jest sprzeczna z dobrymi relacjami między Stanami Zjednoczonymi a Filipinami oraz że Waszyngton nie otrzymał od władz w Manili żadnych informacji o zmianie tych relacji.

Prezydent Filipin Rodrigo Duterte zarzucił tego dnia Stanom Zjednoczonym, że nie chcą sprzedać jego krajowi pocisków rakietowych i niektórych innych rodzajów broni; oświadczył, że USA zawiodły Manilę, i zagroził ogólnikowo, że kiedyś "zerwie z Ameryką".

Dodał, że nie przejmuje się amerykańską odmową sprzedania broni Filipinom, ponieważ Rosja i Chiny są gotowe taką broń dostarczyć.

"Jeśli nie chcecie sprzedać nam broni, zwrócę się do Rosji. Wysłałem generałów do Rosji i Rosja powiedziała: +nie martwcie się, mamy wszystko, czego potrzebujecie, damy wam to+. A jeśli chodzi o Chiny, to (Chińczycy) powiedzieli: +po prostu przyjedźcie do nas, podpiszcie i wszystko zostanie dostarczone+" - mówił prezydent Filipin.

W niedzielę Duterte zapowiedział rewizję porozumienia z 2014 roku o współpracy obronnej między Filipinami a USA. Na mocy tego porozumienia wojska USA mają dostęp do filipińskich baz wojskowych.

Duterte oświadczył, że Stany Zjednoczone powinny wspierać Filipiny w rozwiązywaniu problemu narkomanii, a zamiast tego krytykują go za znaczną liczbę ofiar operacji przeciwko handlarzom narkotyków i narkomanom, podobnie jak i Unia Europejska.

Jak wynika z udostępnionych na początku września źródeł policyjnych, od chwili objęcia przez Duterte prezydentury, czyli od 30 czerwca br., filipińska policja zabiła ponad 1000 osób w operacjach wymierzonych w handlarzy narkotyków, a 1894 osoby zostały zamordowane w "niewyjaśnionych okolicznościach".

Duterte jest ostro krytykowany przez społeczność międzynarodową za brutalne metody walki z przestępczością narkotykową. Gdy pozasądowe egzekucje na Filipinach wzbudziły krytykę ONZ, prezydent zagroził wyjściem kraju z tej organizacji.

"Zamiast nam pomóc, pierwszym, który w nas uderzył, był Departament Stanu USA. Więc może pan iść do piekła, panie Obama, może pan iść do piekła. A Unia Europejska niech lepiej wybierze czyściec. Piekło jest już pełne. Dlaczego miałbym się was bać?" - powiedział we wtorek Duterte.

Na początku września prezydent Filipin wywołał dyplomatyczny skandal, nazywając Baracka Obamę "sk...synem" w reakcji na skrytykowanie przez prezydenta USA sposobu, w jaki filipińskie władze prowadzą walkę z kartelami narkotykowymi.

Rzecznik Białego Domu Josh Earnest zareagował na wtorkowe wypowiedzi Duterte, podkreślając dobre relacje między Stanami Zjednoczonymi a Filipinami i wskazując, że retoryka filipińskiego prezydenta jest sprzeczna ze stanem tych relacji.

"Dyplomatyczne kanały łączności między Stanami Zjednoczonymi a Filipinami pozostają otwarte" - podkreślił Earnest i dodał, że USA nie otrzymały dotąd tymi kanałami od rządu Filipin żadnych formalnych informacji na temat "dokonania istotnych zmian w naszych relacjach dwustronnych".(PAP)