Niezależnie od terminu głosowania to kandydat populistycznej prawicy ma większe szanse w powtórce. Austriacka farsa z wyborami prezydenckimi trwa nadal. Wczoraj rząd w Wiedniu zdecydował, że druga tura wyborów prezydenckich – którą z powodu licznych nieprawidłowości sąd nakazał powtórzyć – nie odbędzie się w zaplanowanym terminie, tylko dwa miesiące później.
Przyczyną są kolejne nieprawidłowości. Okazało się, że część kart do głosowania korespondencyjnego dotarła do wyborców w otwartych kopertach. Zamieszanie będzie prawdopodobnie sprzyjać kandydatowi prawicowo-populistycznej Wolnościowej Partii Austrii (FPOe) Norbertowi Hoferowi, który może punktować nieudolność obecnie rządzącej koalicji.
– Muszę przyznać, że z powodu błędu przy produkcji kart nie możemy zagwarantować, że wybory odbędą się zgodnie z prawem. Nie jesteśmy w stanie dziś stwierdzić, jak wiele i które z tych kart mogły być otwarte – oświadczył wczoraj minister spraw wewnętrznych Wolfgang Sobotka z Austriackiej Partii Ludowej (OeVP), która wraz z socjaldemokracją (SPOe) tworzy wielką koalicję.
Obie te partie, które od końca II wojny światowej zdominowały austriacką politykę, w kwietniowej pierwszej turze wyborów prezydenckich poniosły bezprecedensową klęskę. Ich kandydaci zajęli czwarte i piąte miejsce. Wygrał Hofer, a do drugiej tury przeszedł też członek partii Zielonych, ale startujący jako niezależny, Alexander Van der Bellen. W drugiej turze, w maju, minimalnie wygrał Van der Bellen, mimo że to Hofer cały czas prowadził w sondażach. FPOe zaskarżyła jednak ten wynik, wskazując na liczne nieprawidłowości – liczenie głosów przez osoby niemające do tego uprawnień, czasem jeszcze przed końcem głosowania, podejrzanie duża liczba głosów nieważnych, szczególnie w porównaniu z pierwszą turą, przypadki głosowania przez osoby niemające praw wyborczych, np. niepełnoletnie lub niemające austriackiego obywatelstwa. 1 lipca sąd konstytucyjny orzekł, że nie ma wprawdzie dowodów na celowe manipulowanie, ale nieprawidłowości mogły mieć wpływ na ostateczny wynik, i anulował drugą turę. Jej powtórka miała się odbyć 2 października.
Nowa data to 4 grudnia. W większości sondaży przeprowadzonych po decyzji o unieważnieniu głosowania Hofer ma lekką przewagę nad Van der Bellenem, ale zdarzają się i takie, w których sytuacja jest odwrotna. Wydaje się jednak, że to Hofer bardziej skorzysta na tej sytuacji. Obaj politycy wprawdzie są spoza partii głównego nurtu, czyli SPOe i OeVP, ale obie teraz popierają Van der Bellena. Wolnościowcy mogą mówić, że to oni są jedynym prawdziwym ugrupowaniem spoza politycznego establishmentu. Poza tym nawet publicyści, których trudno posądzać o sympatie dla FPOe, przyznają, że jeśli tak nowoczesny i bogaty kraj jak Austria nie jest w stanie sprawnie przeprowadzić wyborów, jest to kompromitacja dla rządzących. Ten wątek Hofer z pewnością będzie podkreślał, być może lekko przy okazji sugerując, że są to próby zablokowania przez dotychczasowy układ rosnącej w siłę FPOe.
Prezydent Austrii ma kompetencje tylko ceremonialne, ale zwycięstwo Hofera byłoby ogromnym prestiżowym sukcesem FPOe, a także wzmocniłoby populistyczne partie w innych krajach Europy. Według sondaży FPOe zajęłaby także pierwsze miejsce w wyborach parlamentarnych, choć miałaby problem ze znalezieniem koalicjanta.