Ten rząd jako pierwszy w Polsce konsekwentnie wprowadza spójne programy stymulacyjne skierowane do obywateli. Realizuje politykę wspierającą wzrost dochodów najsłabiej uposażonych grup społecznych poprzez zdecydowane podnoszenie płacy minimalnej i najniższych emerytur. Trudno zrozumieć, dlaczego do tej pory rządzący zdawali się nie widzieć narastającej frustracji dużej części społeczeństwa, które bombardowane informacjami o zielonej wyspie inaczej postrzegało swoją sytuację finansową.
Dziennik Gazeta Prawna
Problemem nie była dynamika PKB, ale rola państwa w odpowiedniej dystrybucji jego owoców. Przez długi czas wzrost produktywności pracowników był znacząco szybszy od wzrostu wynagrodzeń.
Różnica na korzyść wzrostu produktywności, poprawiająca konkurencyjność gospodarki, jest pozytywna, jednak zbyt duży dysparytet wywołuje negatywne zjawiska społeczne, co zostało zdiagnozowane przez obecny rząd na długo, zanim tym rządem został.
Po 1989 r. nie było spójnej polityki wspomagającej najsłabiej zarabiających i wspierającej rozwój demograficzny (fragmentarycznym wyjątkiem było becikowe). W pierwszym okresie transformacji zastosowano podejście skrajnie liberalne. Wszystkie problemy gospodarcze rozwiąże rynek, któremu nie należy przeszkadzać interwencjonizmem, tym bardziej że budżet był w złym stanie. Model ten pozwolił na przyciągnięcie kapitału zagranicznego, który korzystając z wielu przywilejów oraz taniej i stosunkowo dobrze wykształconej siły roboczej, mógł realizować ponadprzeciętne zwroty z inwestycji przemysłowych.
W duchu liberalnym prowadzono również masową prywatyzację, która w pierwszym okresie pociągała za sobą radykalny wzrost bezrobocia oraz ukształtowanie się stosunków pracodawca–pracownik na poziomie odbiegającym od standardów Europy Zachodniej. Ten okres nieco dzikiego kapitalizmu trwał w Polsce do połowy lat 90. Wtedy społeczeństwo doświadczyło pierwszych pozytywnych efektów zmian, gdy szybki wzrost (nawet 7 proc. rocznie) mimo liberalnego podejścia do roli państwa w gospodarce pozwolił na istotne zmniejszenie bezrobocia i realny wzrost płac. Rządzący nie zauważyli, że pozytywne zjawiska socjalne nie tylko się pojawiają, lecz także utrzymują przy bardzo dynamicznym wzroście PKB.
Ekonomiści głównego nurtu ukuli wtedy teorię, że zauważalny spadek bezrobocia i poprawa dochodów pracowników następują w Polsce, gdy wzrost PKB przekracza 5 proc. Dopóki taki wzrost był realizowany, zauważalna część społeczeństwa notowała poprawę. Jednak poprawa ta była niestabilna, o czym boleśnie przekonali się Polacy na przełomie wieków, kiedy wzrost PKB spowolnił, co przełożyło się na gwałtowny wzrost bezrobocia. Cud gospodarczy sprzed kilku lat był już tylko wspomnieniem, a polityka socjalna – zupełnie nieprzygotowana na kryzys.
Sposób myślenia kolejnych rządów nie ulegał zmianie. Głównym celem było uzyskiwanie jak najwyższej dynamiki PKB napędzanej atrakcyjnością Polski przede wszystkim jako miejsca inwestycji, dla których kluczowa jest tania siła robocza. Perspektywa, a następnie wejście do UE oraz wiara, że fundusze europejskie dadzą kilka lat stabilnego wzrostu PKB i dochodów społeczeństwa, zmniejszała w oczach polityków istotność myślenia o zmianie polityki socjalnej. Optymizm związany z członkostwem oraz napływające fundusze dały kolejny impuls gospodarce. Było to również odczuwalne w sytuacji finansowej wielu Polaków. Jeśli jednak spojrzeć głębiej na mechanizmy społeczno-gospodarcze wywołane wejściem do UE, obraz nie jest tak optymistyczny.
Komfort rządzących wynikał w dużej mierze z masowej emigracji. Pierwszy rząd Donalda Tuska nie próbował tego ukrywać, nazywając ją wentylem bezpieczeństwa zapewniającym spokój społeczny. Umożliwiło to prowadzenie polityki ciepłej wody w kranie, sprowadzającej się do niepodejmowania inicjatyw, które mogłyby zburzyć obraz Polski jako uległego partnera dla UE, międzynarodowych instytucji finansowych i inwestorów. Takie podejście petryfikowało charakter Polski jako państwa taniej siły roboczej. Rządzących przed podejmowaniem nowatorskich działań wstrzymywał również kryzys światowy i chęć podtrzymania wizerunku Polski jako zielonej wyspy.
Okres, który sprzyjał tego typu polityce, już się skończył. Proste rezerwy rozwoju są na wyczerpaniu. To ostatnie lata, w których PKB będzie w dużej mierze napędzany przez inwestycje infrastrukturalne finansowane z UE. Rosnące aspiracje Polaków, wydrenowanie rynku pracy przez emigrację oraz stabilny wzrost powodują konieczność podnoszenia płac głównie tym, którzy do tej pory byli wynagradzani najgorzej. Wielu pracodawców zgłasza już problemy z brakiem kandydatów do pracy. O zmieniającym się rynku pracy świadczy też spadające bezrobocie. Za kilka lat atut, jakim była tania i dostępna siła robocza, przestanie być skutecznym czynnikiem lokowania inwestycji zagranicznych. Struktura gospodarcza powinna zacząć się zmieniać w kierunku bardziej innowacyjnej, wytwarzającej usługi i produkty o większej wartości dodanej. Tego typu transformację może wspierać systematyczne podnoszenie jakości życia i bezpieczeństwa socjalnego obywateli. Tylko wtedy będą oni skłonni wiązać z Polską plany zawodowe, co będzie miało pozytywny wpływ na gospodarkę.
W tym kontekście kluczowym programem socjalnym jest 500+. Większość środków trafia do osób mniej zamożnych, co ważne, bo krańcowa użyteczność transferu do rodzin o niskich dochodach jest znacząco wyższa niż w przypadku rodzin o wysokich dochodach. Pieniądze przekazane niezamożnym szybko zostaną wprowadzone do obiegu w postaci zakupów konsumpcyjnych, służąc zapewnieniu podstawowych potrzeb, a zatem w większym zakresie zostaną przeznaczone na produkty wytworzone w kraju. W przypadku osób zamożnych większa część środków mogłaby zostać przeznaczona na produkty lub usługi importowane, których użyteczność dla wzrostu w Polsce jest niższa.
Pozytywny wpływ 500+ polega również na wzroście optymizmu konsumenckiego osób otrzymujących wsparcie i ich skłonności do konsumpcji. Konstrukcja programu jest prawidłowa z punktu widzenia wsparcia socjalnego oraz stymulacji gospodarki. Większość środków zostanie wprowadzonych do obrotu i zwiększy finalnie dochody budżetu z tytułu podatków. W ostatecznym rozrachunku program ten w dłuższym terminie nie będzie zbyt dużym obciążeniem dla finansów państwa (zauważalna część pieniędzy wróci do budżetu w formie podatków). Programy tego typu funkcjonują w krajach UE. W połączeniu z wyższymi dochodami z pracy oraz stabilizacją sytuacji finansowej spowodowały, że dzietność Polek przebywających na emigracji jest wyższa niż wskaźnik notowany w Polsce.
Z kolei „Mieszkanie plus” zmieni obraz rynku nieruchomości. Jego wpływ na gospodarkę będzie znacznie szerszy i rozłożony w czasie, m.in. poprzez rozwój branży budowlanej i zwiększenie mobilności Polaków. Tego typu rozwiązania funkcjonują w takich krajach UE, jak Niemcy czy Francja. Prosocjalne jest również podnoszenie minimalnego wynagrodzenia oraz najniższych świadczeń emerytalnych. To pierwsze spotyka się ze sprzeciwem pracodawców, zrozumiałym w ich mikroskali, jednak nieuzasadnionym z punktu widzenia całej gospodarki. Formalne uregulowanie wzrostu płacy minimalnej zmusi ich do innowacji, usprawnień prowadzonego biznesu. Utrzymywanie ekstremalnie niskich płac działa na pracodawców demobilizująco. Skoro mają możliwość zatrudniania za półdarmo, to dlaczego mają coś zmieniać w modelu biznesowym?
Po kryzysie zrewidowano wiele wcześniejszych dogmatów ekonomicznych. Świat w wielu obszarach powrócił do interwencjonizmu państwowego, czego dowodem są rozliczne programy stymulacyjne w USA i Europie Zachodniej. Były one jednak skierowane do rynku finansowego, który w założeniu miał być pośrednikiem w transferze środków do realnej gospodarki. To z kolei miało mieć przełożenie na wzrost gospodarczy. Jednak system finansowy okazał się w tym zakresie niewydolny. Większość pieniędzy posłużyła do rozkręcenia spirali spekulacji na rynkach różnych aktywów i surowców przy ograniczonym wpływie na realną gospodarkę. Stąd koncepcje bezpośrednich transferów określonych kwot do obywateli. Obecnie to jeszcze rozważania teoretyczne, jednak brane pod uwagę (nieudane referendum w Szwajcarii, analizy prowadzone w Finlandii), co jeszcze kilka lat temu byłoby uznane za herezję.
Programy socjalne mają też znaczący aspekt polityczny. Działania, w ramach których do wyborcy kierowane są środki finansowe, powodują wzrost poparcia. Stosowanie takich zabiegów powinno być dobrze skorelowane z kalendarzem wyborczym. Wprowadzenie wszystkich obiecanych w kampanii programów w pierwszej połowie kadencji może mieć niższą skuteczność polityczną niż ich rozłożenie w czasie.
Wzrost płacy minimalnej zmusi biznes do innowacji. Ekstremalnie niskie płace działają demobilizująco