Grecy i Turcy cypryjscy są zgodni: trwające obecnie rozmowy to ostatnia szansa na zjednoczenie wyspy. Ubocznym skutkiem nieudanego przewrotu w Turcji i trwających w tym kraju czystek może być przyspieszenie rozmów między Grekami cypryjskimi a Turkami cypryjskimi w sprawie zjednoczenia podzielonej od ponad 40 lat wyspy. Obie strony zgadzają się co do tego, że ich obecna tura jest zapewne ostatnią szansą na porozumienie.
– W dyplomacji nie ma czegoś takiego jak koniec i kropka. Stawia się przecinek albo średnik i rozmawia się dalej. Ale to, dokąd prowadzić będą dalsze rozmowy po kolejnym niepowodzeniu, stoi pod wielkim znakiem zapytania – mówił podczas spotkania z grupą zagranicznych dziennikarzy Mustafa Akinci, prezydent nieuznawanego przez świat Cypru Północnego. – Moim zdaniem w takim przypadku będą one zmierzać nie w kierunku zjednoczenia na zasadach państwa federalnego, lecz dalszego podziału. Obecne rozmowy to nie tylko ostatnia szansa naszej generacji na porozumienie, ale też ostatnia szansa na zjednoczenie – dodawał. W maju zeszłego roku, krótko po objęciu przez niego urzędu, wznowiono rozmowy z Grekami cypryjskimi. Mimo niewielkich postępów obie strony mają nadzieję na osiągnięcie porozumienia przed końcem roku, zanim ruszy kampania przed przyszłorocznymi wyborami w południowej części wyspy.
Cypr jest podzielony od 1974 r., gdy w odpowiedzi na zamach stanu w tym kraju tureckie wojsko dokonało interwencji. Według Turcji i Turków cypryjskich zapobiegła ona przyłączeniu wyspy do Grecji. Zdaniem Greków cypryjskich – tureckie wojska, które do dziś stacjonują w północno-wschodniej części kraju, są okupantami. W 1983 r. proklamowano Turecką Republikę Cypru Północnego, która ma wszystkie atrybuty państwa, lecz nikt poza Ankarą jej nie uznaje. Do porozumienia najbliżej było w 2004 r., gdy Cypr był przyjmowany do UE. Wynegocjowany przy udziale ówczesnego sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana plan pokojowy został poddany pod referendum, jednak zaaprobowali go tylko Turcy cypryjscy. Grecy cypryjscy go odrzucili, jednak to oni – jako reprezentanci uznawanej przez świat Republiki Cypryjskiej – weszli do Unii. Formalnie przyjęta została cała wyspa, ale w praktyce unijne prawo ma zastosowanie tylko w części południowej.
Obie społeczności zgadzają się, że zjednoczony Cypr powinien być państwem federalnym – zwrot „dwustrefowa, dwuwspólnotowa federacja” politycy z północnej części powtarzają po wielokroć na każdym spotkaniu – ale sprawa rozbija się o to, jak zbalansować układ sił, biorąc pod uwagę, że Greków cypryjskich jest prawie cztery razy więcej. Trwają też spory o obecność tureckich wojsk na wyspie i rekompensaty za mienie utracone przez Greków cypryjskich na północy. Faktem jest, że obecna sytuacja jest bardziej uciążliwa dla mieszkańców Cypru Północnego, i to jego władzom chyba bardziej zależy na porozumieniu.
– Musimy znajdować pośrednie sposoby na robienie rzeczy, które obywatele uznawanych państw robią normalnie. Nie możemy bezpośrednio latać do swojego kraju, używać kodów pocztowych, brać udziału w wydarzeniach sportowych i kulturalnych. Niczego nie możemy robić, bo formalnie nie istniejemy – mówi minister spraw zagranicznych Tahsin Ertugruloglu. Najbardziej dotkliwe jest jednak embargo handlowe ze strony UE, które powoduje, że Cypr Północny jest de facto utrzymywany z tureckiego budżetu. Ertugruloglu, który wywodzi się z innej opcji politycznej niż prezydent Akinci, też uważa, że obecne rozmowy są ostatnią szansą, ale w kwestii szans ich powodzenia jest pesymistą. – Tak długo jak Grecy cypryjscy są uznawani za jedynego reprezentanta Cypru, mają miejsce w ONZ, w UE, mogą należeć do organizacji międzynarodowych i zawierać umowy międzypaństwowe, nie mają żadnej motywacji, by osiągnąć kompromis – przekonuje.
Ale niedawna próba puczu w Turcji – zbiegiem okoliczności miała ona miejsce 15 lipca, czyli dokładnie 42 lata po przewrocie na Cyprze, który stał się powodem tureckiej interwencji – może zmobilizować obie strony do skuteczniejszych rozmów. W zeszłym tygodniu turecki premier Binali Yildirim obarczył Greków cypryjskich winą za brak postępów w negocjacjach i oświadczył, że „obecna sytuacja nie jest czymś, co może trwać wiecznie”. To wzbudziło obawy, że Ankara może próbować dokonać aneksji Cypru Północnego, zwłaszcza że turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan staje się w ostatnim czasie coraz mniej przewidywalny.
Taka perspektywa niepokoi nie tylko Greków cypryjskich, dla których byłoby to ostateczne pożegnanie z północną częścią wyspy, ale i Turków cypryjskich. Ci ostatni, bardziej liberalni i zeświecczeni niż mieszkańcy Turcji, choć uznają ją za opiekuna i przyjaciela, wcale nie palą się do tego, by stać się jej obywatelami. Zwłaszcza w sytuacji, gdy Erdogan rządzi w sposób coraz bardziej autorytarny, islam coraz mocniej wchodzi w przestrzeń publiczną, krajem targają zamachy terrorystyczne, a perspektywa wejścia do Unii Europejskiej z odległej zmieniła się w nierealną. Obie cypryjskie społeczności powinny teraz mieć większą motywację do rozmów, ale czasu do końca roku wiele nie zostało.
Czy czystki szalejące w Turcji ogarną także północny Cypr? Czytaj na Forsal.pl
Turecka strona Cypru – zdjęcia na Dziennik.pl