Leszek Goławski powiedział, że część zarzutów dotyczy korupcji. Najpoważniejszy to przyjmowanie korzyści majątkowych w latach 2008-2012, kiedy Jan Bury był sekretarzem stanu w ministerstwie skarbu. Polityk powoływał się w związku z tym na wpływy w instytucjach państwowych i przyjął od pewnej osoby łącznie 228 tysięcy złotych, oprócz gotówki - również sztabkę złota.
Rzecznik prokuratury dodał, że pozostałe zarzuty są również zagrożone wysoką karą - do 8 lat więzienia. Dotyczą przyjmowania korzyści w zamian za załatwianie lub podejmowanie się załatwiania różnych spraw. Według Leszka Goławskiego, poseł PSL przyjął 700 tysięcy złotych za podjęcie się załatwienia sprawy w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Inne zarzuty dotyczą nakłaniania funkcjonariuszy publicznych do różnych działań, niezgodnych z prawem.
Na razie śledczy skupili się na zarzutach korupcyjnych, wątek w aferze dotyczącej Najwyższej Izby Kontroli ma być rozpatrywany jutro.
Jan Bury nie przyznaje się do winy. Jutro katowicka prokuratura będzie dalej prowadzić czynności z jego udziałem.
W związku z podejrzeniem korupcji, polityka ludowców zatrzymano wczoraj wieczorem w Warszawie, na wniosek Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
Jan Bury był posłem w latach 1991-1997 oraz 2001-2015. W ostatniej kadencji pełnił funkcję szefa klubu parlamentarnego PSL. Jego nazwisko od dwóch lat pojawiało się w kontekście tak zwanej afery podkarpackiej. W sierpniu katowicka prokuratura złożyła wniosek o uchylenie immunitetu Janowi Buremu. W uzasadnieniu napisano, że polityk PSL wpływał na przebieg konkursów w Najwyższej Izbie Kontroli.