Stany Zjednoczone zaoferowały pomoc w śledztwie dotyczącym katastrofy rosyjskiego samolotu w Egipcie. Amerykańskie władze mówią, że na razie nie mają podstaw by twierdzić, że doszło do zamachu terrorystycznego.

Rzecznik Białego Domu Josh Earnest poinformował, że USA zaoferowały władzom Rosji i Egiptu pomoc amerykańskich śledczych. Nie odpowiedział jednak na pytanie, czy oferta została przyjęta. Odmówił też spekulacji na temat możliwych przyczyn katastrofy.

Przedstawiciele wywiadu Stanów Zjednoczonych podkreślają, że nie mają żadnych dowodów na to, że doszło do zamachu terrorystycznego. "Nie wykluczamy tego, ale jest to mało prawdopodobne" - oświadczył koordynator amerykańskich służb wywiadowczych James Clapper przyznając, że w regionie działają bojownicy Państwa Islamskiego.

Telewizja CBS poinformowała, że eksperci rządu USA raczej wykluczyli, że samolot został zestrzelony przez rakietę. Wniosek taki wyciągnęli analizując zdjęcia szczątków maszyny.

Amerykańscy eksperci są zdumieni stanowczym stanowiskiem przedstawicieli linii Kogałymawia, którzy wykluczyli awarię silnika i ludzki błąd. "Jestem zaskoczony, że jakikolwiek przedstawiciel linii lotniczych na tym etapie śledztwa wygłasza tego typu oświadczenie" - powiedział dziennikowi New York Times Robert Francis, były wiceprzewodniczący Krajowej Rady Bezpieczeństwa Transportu.