Takiego zainteresowania uprawnieniami do sterowania dronami jeszcze nie było. Lawinowo rośnie liczba chętnych, którzy chcą uzyskać świadectwa kwalifikacji na bezzałogowe statki powietrzne.

Jak informuje Piotr Ołowski z Urzędu Lotnictwa Cywilnego, do końca ubiegłego roku wydano ich ponad 300, w tym roku o tysiąc więcej. Jego zdaniem, powody są co najmniej dwa. "Przy lataniu rekreacyjnym i sportowym dla wielu to spełnienie marzeń. Nie trzeba bowiem samolotu, żeby latać. Ale zauważamy też, a może przede wszystkim ogromne zastosowanie dronów wielu dziedzinach gospodarki. Chodzi m.in o ratownictwo, ale nie tylko" - tłumaczy Piotr Ołowski.

Małe bezzałogowe samoloty wykorzystuje komercyjnie coraz więcej firm. Agencje reklamowe, fotografowie ślubni, filmowcy, a nawet dostawcy internetu. Jest tylko jedno "ale". Ponieważ rośnie zainteresowanie dronami rośnie też zagrożenie w przestrzeni powietrznej. Stąd przygotowywane zmiany w przepisach, które od przyszłego roku wprowadzają specjalne szkolenie przypominające kurs prawa jazdy, a nie sam egzamin jak obecnie.

Uczestników czekają zatem zajęcia z części teoretycznej i praktycznej, a całość zakończy państwowy egzamin. Być może stąd tak ogromne zainteresowanie uprawnieniami, które obecnie po prostu łatwiej zdobyć.