Urzędnicy pozwali drukarnię z Częstochowy, która wydrukowała karty do głosowania podczas wyborów samorządowych bez nazwiska jednego z kandydatów. Sąd dostrzegł błędy po stronie drukarni, ale uznał także, że urzędnicy nie dołożyli należytej staranności. Pozew został częściowo oddalony, bo sąd stwierdził, że magistrat za późno go złożył.

Urząd dostanie ostatecznie połowę kosztów powtórki wyborów, czyli 24 tysiące złotych. Połowę bo drukarnia popełniła błąd, ale urzędnicy jej nie dopilnowali, a - zdaniem sądu - powinni.

Sędzia Jakub Lęcznar podkreślił, że żadna ze stron nie dochowała szczególnej staranności. Powód nie sprawdził bowiem poprawności kart, choć mógł. Poza tym na paczkach zawierających karty do głosowania miał zostać naklejony wzór. Nie został, co też nie przykuło uwagi urzędu.

Sędzia Jakub Lęcznar zasądził jednak na korzyść Tarnowa połowę wnioskowanego odszkodowania za organizację powtórki części wyborów do tarnowskiej rady miasta. Magistrat chciał od drukarni 49 tysięcy złotych, dostanie 24 tysiące. Zdaniem sędziego Lęcznara, gdyby urzędnicy bardziej starannie podchodzili do obowiązków, do powtórki by nie doszło. "Staranność ciążyła na obu stronach" - ocenił sędzia. Dlatego obniżył przyznaną sumę.

Niejednoznacznym werdyktem sądu zdziwiony jest prezes Częstochowskich Zakładów Graficznych Jerzy Łodziński. Krytykował salomonowy wyrok, bo - jak ocenił - w tej sprawie drukarnia nie poniosła żadnej winy.

Na razie nie wiadomo czy drukarnia złoży odwołanie od wyroku sądu. Decyzji w tej sprawie nie podjął też tarnowski magistrat.