Gruzini nie zapomną co im zrobili Rosjanie - oświadczył w wywiadzie dla Polskiego Radia prezydent Gruzji Giorgi Margwelaszwili. Dziś przypada siódma rocznica rozpoczęcia rosyjsko - gruzińskiej wojny o Osetię Południową.

W wyniku konfliktu zbrojnego Tbilisi straciło kontrolę nad Abchazją i Osetią Południową. W obu zbuntowanych republikach stacjonują rosyjskie wojska, wspierając miejscowych separatystów. -„Pamiętamy, że regularna armia rosyjska przy pomocy ciężkiego sprzętu i lotnictwa atakowała gruzińskie terytoria, co bardzo boleśnie odcisnęło się na naszej przeszłości” - stwierdził prezydent Giorgi Margwelaszwili. Gruziński przywódca przypomniał, że w siedem lat od podpisania porozumień o zawieszeniu broni, Rosja nie wypełniła ani jednego z punktów pokojowego dokumentu. -„Dla Gruzji to tragedia, bowiem dwie części naszego państwa są okupowane, a Rosji ta sytuacja nie przynosi żadnej korzyści” - ocenia gruziński prezydent. Margwelaszwili zwraca uwagę, że rosyjska armia nie opuściła terytorium Gruzji, nie stworzyła warunków dla powrotu uchodźców i wciąż rozciąga drut kolczasty na granicach między skłóconymi regionami.

Po wojnie z 2008 r. Gruzja zerwała stosunki dyplomatyczne z Rosją. Mimo prób ze strony gruzińskiej nie udało się ich odbudować. Tbilisi twierdzi, że Moskwa uznając niepodległość Abchazji i Osetii Południowej oraz podpisując z separatystami porozumienia o współpracy, przygotowuje się do aneksji gruzińskich ziem.