Niemiecka kanclerz Angela Merkel przyjeżdża dzisiaj do Paryża by wieczorem rozmawiać z Francois Hollandem o sytuacji jaka powstała po referendum w Grecji. Tymczasem z jego wyników cieszą się we Francji skrajne ugrupowania - lewicowe i prawicowe.

Angela Merkel i Francois Hollande mają uzgodnić wspólne stanowisko dotyczące greckiego kryzysu. W grę wchodzi przyszłość wspólnej waluty euro a może i całej Unii Europejskiej, której według prawicy może zagrażać koń trojański rodem z Aten. Merkel jest za twardym kursem, ale według francuskich komentatorów, wyniki referendum są jej porażką. Pytanie czy pójdzie na łagodniejsze traktowanie Grecji czego życzyłby sobie Hollande.

Tymczasem dla skrajnej prawicy greckie „nie” jest powodem do radości. Wiceszef Frontu Narodowego Florian Philippot twierdzi, że to świetna wiadomość, bo jego zdaniem suwerenny naród pokazał europejskim oligarchom na czym polega demokracja. Działacz skrajnej prawicy uważa, że to zwiastun końca absurdu gospodarczego jakim jest euro. Identyczna w treści wypowiedź padła z ust szefa skrajnej lewicy Jean-Luca Melenchon’a