Dziennik Gazeta Prawna
Wciągu kilku miesięcy polska prasa zapałała niezwykłą sympatią do polityki gospodarczej prowadzonej na Węgrzech. Ten zachwyt wydaje się jednak najlepszym dowodem na to, że pamięć komentatorów jest wyjątkowo krótka.
Fala pochwalnych komentarzy na temat modelu gospodarczego na Węgrzech została ewidentnie wywołana przez niedawną zapowiedź obniżki podatków złożoną przez rząd nad Dunajem. Ponieważ jednocześnie gospodarka węgierska wzrosła w 2014 roku o 3,6 procent, większość komentarzy powiązała dobre wyniki ze zmianami w polityce gospodarczej. Dzięki temu skrótowi myślowemu Węgry stały się nagle przykładem konserwatywnej polityki budżetowej, przyjazności dla przedsiębiorców oraz wynikającego z tych działań sukcesu gospodarczego. W oczach wielu osób, które wcześniej nie śledziły bliżej wydarzeń nad Dunajem, tamtejszy rząd stał się nagle liderem pozytywnych zmian w dziedzinie polityki gospodarczej.
Dla osób posiadających trochę lepszą pamięć oraz wykorzystujących od czasu do czasu twarde dane, powyższy tok rozumowania może się wydać oderwany od rzeczywistości. I słusznie. Tak naprawdę sytuacja fiskalna na Węgrzech bynajmniej nie jest godna pozazdroszczenia i nie powinna być wzorem do naśladowania dla nikogo. Dług publiczny na poziomie 75 procent PKB jest najwyższy w regionie i jednocześnie o niemal połowę wyższy niż w Polsce. Chciałoby się powiedzieć, że Polacy „pomogli sobie” w obniżaniu długu przejmując połowę aktywów z funduszy emerytalnych, ale tak się składa, że na Węgrzech zlikwidowano tamtejsze fundusze emerytalne w całości. Deficyt na Węgrzech jest utrzymywany poniżej 3 procent PKB, co jest jednak możliwe dzięki wysokiemu poziomowi podatków. Dochody podatkowe oraz składki na ubezpieczenia społeczne w relacji do dochodu narodowego wynoszą na Węgrzech ponad 39 procent, co jest dziesiątym najwyższym wynikiem w Unii Europejskiej. Dla porównania w takim zestawieniu Czechy znajdują się na osiemnastym miejscu, a Polska na dwudziestym drugim. Biorąc to pod uwagę, trudno Węgry uznać za kraj o niskich obciążeniach podatkowych.
Władzom nad Dunajem należy przyznać, że formalności związane z płatnościami podatków zajmują mniej czasu niż na przykład w Polsce. Według raportu „Paying Taxes 2015” w ciągu roku Węgrzy muszą poświęcić na to około 277 godzin, a Polacy około 286 godzin. Nie jestem jednak przekonany, czy powyższa oszczędność czasu, sięgająca dwóch minut na dzień, jest wystarczająca, aby uznać Węgry za kraj przyjazny przedsiębiorcom. Według zestawienia przedstawionego w raporcie „Doing Business” Węgry zajęły pod względem łatwości prowadzenia biznesu miejsce w szóstej dziesiątce, za Bułgarią, Czechami, Polską, Rumunią czy Słowacją. Jak na kraj przyjazny przedsiębiorcom nie jest to nadmiernie imponujący wynik.
Pozostaje więc kwestia dynamicznego wzrostu gospodarczego. Popularna narracja zakłada, że jest on pochodną Orbanomiki, czyli działań podejmowanych przez obecny rząd nad Dunajem. Choć niektóre z działań rzeczywiście mogły mieć pozytywny wpływ na wzrost, to jednak wyniki gospodarcze Węgier z ostatnich lat trudno uznać za dobre. Gospodarka węgierska odnotowała w minionym roku przyzwoity wzrost, jednak nastąpił on po latach recesji i stagnacji. W angielskiej literaturze finansowej tego typu zachowanie – czy to gospodarki, czy cen papierów wartościowych – jest określane nieco makabrycznie jako „dead cat bounce”. Innymi słowy, po tak głębokim kryzysie dosyć naturalnie przychodzi okres dynamicznego odbicia. Niemniej nawet prognozy rządowe zakładają, że ten okres miał charakter tymczasowy i już w tym roku gospodarka ma się rozwijać zdecydowanie wolniej, prawdopodobnie w tempie poniżej 3 procent. Gdyby bliżej przyjrzeć się wynikom węgierskiej gospodarki, to okazuje się również, że wzrost inwestycji był często notowany w dużych zagranicznych firmach produkcyjnych, podczas gdy inwestycje mniejszych przedsiębiorstw nie rosły. W rezultacie poziom inwestycji jest wciąż o ponad 10 proc. niższy niż siedem lat temu. Nie wiem, czy taki sukces robi na kimś wrażenie.
Z pewnością Węgry przeszły w ostatnich latach bardzo długą drogę, poprawiając stan gospodarki i uodporniając się na niektóre szoki. Prawdą jest również, że pod względem fundamentów gospodarka węgierska wygląda dzisiaj lepiej niż przed wybuchem kryzysu. Niemniej przejście od tej obserwacji do uznawania Węgier za przykład modelowej polityki gospodarczej wymaga już dużej ekwilibrystyki. ©?