Klinika uniwersytecka w Duesseldorfie potwierdziła, że pilot samolotu Germanwings, który doprowadził do wtorkowej katastrofy w Alpach, był jej pacjentem. Klinika zaprzeczyła jednak informacjom, jakoby był leczony z powodu depresji.

Rzeczniczka kliniki poinformowała, że w ostatnich tygodniach pilot pojawiał się w placówce w celu przeprowadzenia badań diagnostycznych. Nie podała jakich. Zapewniła jednak, że nie chodziło o leczenie depresji. Niemiecka prasa podawała wcześniej, że pilot rozbitego samolotu cierpiał w przeszłości na depresję i wypalenie i był pod opieką psychiatrów. Prokuratura poinformowała z kolei, że w jego mieszkaniu znaleziono wiele zwolnień lekarskich, jedno z nich obejmowało ostatni wtorek, czyli dzień, w którym doszło do katastrofy.

Może to świadczyć o tym, że mężczyzna próbował ukryć przed pracodawcą zły stan zdrowia. Linia Germanwings potwierdziła, że pilot nie przekazał jej zwolnienia. Tymczasem w reakcji na wtorkową katastrofę koncern Lufthansa zapowiedział, że wprowadzi tak zwaną zasadę dwóch osób w kokpicie. Oznacza to, że jeśli jeden pilot wyjdzie z kabiny, to jego miejsce będzie musiał zająć inny członek załogi.