Najpierw myślałem, że to atak za moje wypowiedzi o OFE i Pendolino. Ale z nagrań jasno wynika, że celem rządu było przejęcie Mennicy – twierdzi w rozmowie z Krzysztofem Ziemcem dla RMF FM Zbigniew Jakubas, większościowy akcjonariusz w Mennicy Polskiej.

To o nim podczas spotkania w jednej z warszawskich restauracji szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz i szef NBP Marek Belka mówili, że „trzeba mu powiedzieć, jak można go bardziej okraść”. Treść ich rozmowy została ujawniona na nagraniach, do których dotarł tygodnik "Wprost".

Zdaniem Jakubasa, rząd chciałby przejąć Mennicę, aby ulokować tam przyjaznych sobie ludzi. "Celem była Mennica, przejęcie Mennicy, no bo to też są (...) stanowiska pracy. Pamiętajmy, że parę miesięcy wcześniej Wytwórnia Papierów Wartościowych została przejęta pod skrzydła MSWiA. I gdzieś zrodził się pomysł kogoś, żeby włączyć do tej gry jeszcze Mennicę i wtedy będzie taki kombajn czy kombinat - jak z resztą panowie między sobą rozmawiają, który da oczywiście swoim kolegom kolejne zatrudnienia pracy itd. itd." - tłumaczy Jakubas w wywiadzie dla RMF FM.

Jakubas: Za nagraniami musi stać niejedna osoba

Jakubas zasugerował także w wywiadzie dla RMF FM, że za nagraniami stałą wiele osób.

Krzysztof Ziemiec: Dokładnie dwa tygodnie temu do mediów przedostały się pierwsze fragmenty nagrań, które później nazwano "aferą taśmową". Pana nazwisko również się tam pojawia, choć zupełnie w innym kontekście - w rozmowie profesora Belki i ministra Sienkiewicza. Domyślam się, że w związku z tym pan jest zainteresowany, jak mało kto - wyjaśnieniem wszystkiego. Czy pana zdaniem po tych dwóch tygodniach wiemy, kto za tym wszystkim stoi?

Zbigniew Jakubas: Myślę, że nie zorganizowała tego jedna osoba, że za tym musiała być jakaś organizacja większa, która była w stanie zorganizować to profesjonalnie. Tych nagrań jeszcze jest więcej - tak jak dowiaduję się od dziennikarzy - kilkaset godzin. Moim zdaniem ktoś za tym stać musi, kto ma takie możliwości i taką wiedzę.

Czyli sugeruje pan, że ktoś poważniejszy i to nie może być grupa kelnerów?

Myślę, że tak. Przede wszystkim działo się to na przestrzeni ponad roku - czy około roku. Ktoś musiał wiedzieć, kiedy ci panowie się spotykają, z kim się spotykają, w jakich restauracjach, o których godzinach. Ja nie wierzę, że w tych restauracjach podsłuch był założony non stop i nagrywał wszystko, co się działo na przestrzeni całego roku. Jedyna rzecz, która jak gdyby jest nieścisłością, to jest to, że ci kelnerzy podobno się przyznali, że brali udział w nagraniu. Może za tym nie stali, ale brali udział w nagraniu, więc po prostu myślę, że...

Przyznali się, bo ktoś ich zmusił?

Wie pan co, nie sądzę, żeby w tych czasach można było torturami zmusić kogoś do przyznania, prawda? Zwłaszcza - jeżeli nie mieli z tym nic wspólnego. Natomiast myślę, że oni powinni powiedzieć akurat prawdę i prokuratura ma narzędzia takie i wymiar sprawiedliwości, żeby dowiedzieć się w ogóle, jeżeli faktycznie oni to robili.