Coraz bliżej ogłoszenia przetargu na antyrakiety. Kierownictwo resortu obrony zakończyło wstępną turę negocjacji technicznych z dostawcami. Na polu walki zostało czterech potencjalnych oferentów - powiedział Informacyjnej Agencji radiowej wiceszef MON, Czesław Mroczek. Za kilka miesięcy resort oficjalnie ogłosi przetarg, który zostanie rozstrzygnięty już w roku następnym. Wiceszef MON zakłada, że podpisanie umowy nastąpi pod koniec 2015 roku.

Czesław Mroczek dodał, że obecnie na polskim rynku nie ma rakiet średniego zasięgu. Są jednak inne elementy obrony powietrznej i przeciwrakietowej. Dlatego - przy wyborze dostawcy - będą premiowane te oferty, które zakładają udział rodzimych firm zbrojeniowych. Potencjalni dostawcy wiedzą o tym i już we wstępnych negocjacjach przedstawili projekty, które zakładają stworzenie konsorcjów zbrojeniowych z udziałem polskich poddostawców.

Negocjacje z potencjalnymi dostawcami systemu antyrakietowego od początku śledzi Andrzej Kiński z magazynu "Nowa Technika Wojskowa". Jego zdaniem krajowe firmy zbrojeniowe nie powinny mieć problemu z wejściem w kooperację z zagranicznymi producentami rakietowymi. Ekspert przypomina, że Polacy intensywnie pracują między innymi nad nowoczesnym radarem wczesnego wykrywania, który pracuje w paśmie metrowym. Mamy również pasywny system wykrywania czy własny system łączności i dowodzenia.

Program obrony powietrznej i przeciwrakietowej o kryptonimie "Wisła" będzie jednym z najdroższych przedsięwzięć, jakie planuje przeprowadzić MON w ciągu najbliższych lat. Eksperci szacują, że pójdzie na to z budżetu resortu obrony kilkanaście miliardów złotych. Program ma być wprowadzany stopniowo do 2022 roku.

Polski system ma być mobilny i będzie pozwalał zestrzelić rakiety krótkiego i średniego zasięgu w ich końcowej fazie lotu.

Obecnie nasza armia dysponuje zmodernizowanymi i "wpiętymi" w nowe systemy rozpoznania i dowodzenia zestawami przeciwlotniczymi, których metryki sięgają lat 70 i 80. Nie pozwalają one zwalczać pocisków balistycznych.