Libia pogrąża się w coraz większym chaosie. W kraju, który próbuje odzyskać stabilizację po obaleniu w 2011 roku Muammara Kadafiego, doszło do ataku na parlament. W walkach, które wybuchły w stolicy Libii Trypolisie, zginęły dwie osoby, a co najmniej 55 zostało rannych.

Do ataku przyznali się stronnicy emerytowanego generała Chalify Haftara. Jak twierdzą, chcieli usunąć z parlamentu islamistycznych deputowanych. Jeden z sojuszników Haftara, pułkownik Mokhtar Fernana, odczytał w nocy oświadczenie o zawieszeniu działalności Powszechnego Kongresu Narodowego.

edług niego parlament nie ma mandatu do sprawowania władzy i powinien przekazać swoje uprawnienia 60-osobowej radzie, która ma zająć się opracowaniem nowej libijskiej konstytucji. Podkreślił, że działania te nie są zamachem stanu, a osoby, które stoją za atakiem na parlament nie chcą przejąć władzy. Wiadomo, że działania emerytowanego generała Haftara, który w 2011 roku, wrócił do kraju, aby poprzeć powstanie przeciwko Muammarowi Kadafiemu, popiera część libijskich sił zbrojnych.

Od piątku żołnierze wykonujący rozkazy Haftara, nazywający się Libijską Armią Narodową i wykorzystujący wojskowe samoloty rządowe, prowadzą zbrojną kampanię w Bengazi, drugim co do wielkości mieście Libii. Celem ich ataków są islamistyczne bojówki. Do tej pory w walkach w Bengazi zginęło co najmniej 70 osób.

Skonfliktowany z parlamentem libijski rząd, który do tej pory nie wydał oświadczenia w sprawie wydarzeń w Trypolisie, nie jest w stanie zaprowadzić porządku w kraju. Kraj jest kontrolowany przez lokalne milicje, które brały udział w powstaniu przeciw rządom Kadafiego.