Sterowce to nie tylko ciekawostka z przeszłości. Pojazdy rodem z początku XX wieku mogą niedługo nieźle namieszać w lotnictwie.

Majestatyczną sylwetkę sterowca znamy dziś z filmów, kart komiksów, a w najlepszym wypadku ze starych fotografii. Po dekadach, które minęły od katastrofy Hindenburga mogłoby się wydawać, że „latające cygara” to forma transportu, która zasługuje na miejsce wyłącznie w muzeum. Tymczasem do zakurzonej technologii coraz śmielej sięgają współcześni konstruktorzy. W ten sposób technologia przeszłości wraca w futurystycznych projektach. Nowoczesne sterowce miałyby znaleźć zastosowanie w transporcie, wojsku oraz… eksploracji kosmosu.

Media

Latający tragarze

Prezentacja możliwości pojazdu Aeroscraft stała się hitem w Internecie. Wypełniony gazem obiekt bardziej przypomina statek kosmiczny niż klasyczną sylwetkę Zeppelinów. Wprowadzony do masowej produkcji, nowoczesny sterowiec firmy Aeros nie tylko przywróciłby honor aerostatom, ale całkowicie zrewolucjonizowałby transport lotniczy. Według zapewnień projektantów, ich kompozytowy sterowiec potrafi podnieść nawet 66 ton, ma zasięg około 9000 kilometrów, porusza się z prędkością 275 kilometrów na godzinę, jest w stanie pomieścić 250 pasażerów i nie potrzebuje żadnego pasa startowego. Obeszło się także bez lin cumowniczych i worków z piaskiem – statek potrafi samodzielnie pionowo unieść się w powietrze i wylądować.

Producenci myślą przede wszystkim o wykorzystaniu go do celów militarnych i transportowych, ale pojawiają się także głosy o śmielszych pomysłach, takich jak luksusowe, latające liniowce. Do produkcji Aeroscraft powinien trafić już za trzy lata. Prototyp Aeroscraft w tym roku przeszedł pierwszy lot próbny. W jego konstrukcję 35 milionów dolarów zainwestowały m.in. Departament Obrony Stanów Zjednoczonych i NASA, która od wielu lat myśli o wykorzystaniu balonów z silnikami przy eksploracji obcych ciał niebieskich, a zwłaszcza Tytana, jednego z księżyców Saturna.

Dużo bardziej zdecydowane kroki podjęła brytyjska spółka Hybrid Air Vehicles, która miała przygotować dla swojego kanadyjskiego partnera, Discovery Air Innovations, 45 nowoczesnych sterowców, z których każdy kosztowałby 40 milionów dolarów. Kanadyjska firma miała nimi transportować surowce z kopalni znajdujących się na dalekiej północy, w miejscach niedostępnych dla samolotów. Pierwszy pojazd miał unieść się w powietrze już w przyszłym roku, niestety tuż przed sfinalizowaniem tranzakcji, obie spółki zerwały umowę.

I wojna światowa spotyka Afganistan

Brytyjska spółka wyposażyła także amerykańską armię w pojazdy, które mają zostać wykorzystane w Afganistanie. Podczas I wojny światowej niemieckie aerostaty zrzucające bomby były postrachem w Londynie. Jeden z ówczesnych plakatów propagandowych, zachęcający do walki na froncie, przedstawiał sylwetkę sterowca, nad hasłem „Lepiej zginąć od kuli niż od bomby!”. Tamte statki miały jednak dość oczywistą piętę achillesową – trafione, niemal natychmiast stawały się bezużyteczne. Hybrid Air Vehicles zachwala swoje produkty, mówiąc o użyciu specjalnej mieszanki helu i powietrza, dzięki której pojazd przetrwa nawet uderzenie rakiety. Partnerujący HAV koncern Northrop Grumman w tym samym czasie opracowuje sterowce szpiegowskie Long Endurance Multi-Intelligence Vehicle (LEMV), które nie tylko byłyby tanie w obsłudze, ale bez przeszkód mogłyby wisieć w powietrzu przez wiele dni. Jak na ironię, pierwszy lot testowy LEMV odbył się nad Lakehurst Naval Air Station w New Jersey, a więc w tym samym miejscu, w którym spłonął Hindenburg

Podczas gdy wynalazcy prześcigają się w projektowaniu coraz bardziej futurystycznych sterowców, w cieniu lotniczych gigantów spokojny żywot toczą powietrzne dinozaury, takie jak Goodyear, który pomimo tego, że jego głównym produktem są dzisiaj opony, nadal konstruuje statki powietrzne, oraz Luftschiffbau Zeppelin, wywodzący się w prostej linii z firmy Ferdynanda von Zeppelina.