Media należące do Henryka Stokłosy ujawniły nagrania, które mają skompromitować prokuratora oskarżającego byłego senatora - donosi "Gazeta Wyborcza".

Od czterech lat w poznańskim sądzie toczy się proces Stokłosy - byłego senatora, potentata na rynku drobiu i utylizacji padliny, właściciela firmy Farmutil. Warszawski prokurator Robert Kiełek zarzuca mu korumpowanie urzędników Ministerstwa Finansów za korzystne decyzje podatkowe, bicie pracowników i niszczenie środowiska.

Tymczasem, jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", media należące do Stokłosy mają nagrania rozmów telefonicznych prokuratora z prok. Kiełkiem i z Marianem J., b. doradcą Stokłosy. Ten były kurier Stokłosy, który miał jeździć do Warszawy z pieniędzmi dla urzędników, to także skruszony świadek i informator śledczych.

Z rozmów będących w posiadaniu mediów wynika między innymi, że prokurator dążył do spotkania ze świadkiem oraz ujawnił w e-mailu informatora CBŚ.

Według karnisty prof. Mariana Filara, z którym rozmawiała "Gazeta Wyborcza", "prokurator nie powinien się kontaktować ze świadkami, jeśli śledztwo zostało zakończone, a sprawa trafiła do sądu. To nieetyczne. Gdyby okazało się prawdą, że ujawniono informatora CBŚ, to byłoby to naruszenie tajemnicy służbowej i przestępstwo".