Świętokrzyska służba zdrowia jest na granicy wydolności. Borykamy się z brakiem miejsc w szpitalach i rąk do pracy – ocenił w rozmowie z PAP konsultant wojewódzki w dziedzinie chorób zakaźnych dr Paweł Pabjan.

"Jako zakaźnicy jesteśmy na pierwszej linii frontu od początku pandemii. Jesteśmy już mocno zmęczeni. Jednak coraz większym problem są zakażenia wśród personelu. W mojej klinice od tygodnia z trzech aktywnych pięter jedno jest zupełnie wyłączone. To z tego powodu, że pielęgniarki są w kwarantannie albo zachorowały i nie ma możliwości, aby opiekować się chorymi w takim wymiarze jak dotychczas. A ponieważ ten sam problem dotyczy całego szpitala to praktycznie nie ma możliwości przesunięć personelu między oddziałami" – powiedział PAP dr Paweł Pabjan.

Pytany, czy świętokrzyska służba zdrowia jest jeszcze wydolna, odparł, że jest "na granicy wydolności". Jednocześnie jako zasadny uznał pomysł powstawania szpitali polowych, a wcześniej przekształcania wybranych szpitali powiatowych w szpitale zajmujące się tylko chorymi na COVID-19.

"Przed dwoma miesiącami mieliśmy 300-400 zakażeń w skali kraju dziennie. Teraz jest to 8-9 tys., z tego kilka procent wymaga położenia do szpitala. Spodziewamy się, że chorych z zapaleniami płuc, wymagających hospitalizacji będzie coraz więcej" – powiedział.

"Jeśli zakażeń będzie przybywać, a nie uruchomimy dodatkowych łóżek, to za tydzień lub dwa możemy mieć realny problem z hospitalizacją chorych COVID-19" – zaznaczył.

Dodał, że w regionie nie ma dużych ognisk, które wpływałyby na wzrost zakażeń. Jak ocenił, infekcje wynikają przede wszystkim z powrotu uczniów do szkół.

"W połowie września obserwowaliśmy duży wzrost zachorowań, a kolejny skok to moment, w którym studenci wrócili na uczelnie. Bez dwóch zdań jest to związane z otwarciem szkół. Mechanizm jest podobny w całym kraju" – powiedział.

"Wszystko wynika z tego, że w większości dzieci przechodzą zakażenie SARS-CoV-2 bezobjawowo. Przenoszą zakażenie na swoich rodziców, którzy częściej mają objawy. Z kolei ich dziadkowie – z racji na wiek i choroby towarzyszące przechodzą infekcję zdecydowanie ciężej" – dodał.

Mimo stale wzrastającej liczby zakażeń popularny staje się ruch kwestionujący istnienie pandemii. Część osób kontestuje działania mające zapobiegać dalszemu rozprzestrzenianiu się koronawirusa w tym obowiązku zakrywania ust i nosa w miejscach publicznych.

"W wakacje te osoby mogły niedowierzać, ponieważ rzadko spotykało się osoby ze swojego otoczenia, które były zakażone. Teraz sytuacja zdecydowanie się zmieniła. W zasadzie każdy może podać przykład osoby ze swojego grona – znajomych czy rodziny, która była zakażona lub przechodziła chorobę" – stwierdził.

"A jak nie wierzą, to zapraszamy na oddziały zakaźne czy oddziały do leczenie COVID-19, aby zobaczyły, jaka jest sytuacja" – dodał. Zaznaczył, że dystans, maseczki i dezynfekcja to podstawowe zasady, których powinno się przestrzegać.

"W aktualnej sytuacji epidemicznej nie możemy sobie pozwolić na poluzowanie ograniczeń. Spotykanie się w restauracjach, klubach, na koncertach w dużych grupach, nie jest dobrym pomysłem. Doszłoby do wzrostu zachorowań i nie mielibyśmy miejsc dla poważnie chorych" – dodał.

Z danych urzędu wojewódzkiego wynika, że we wszystkich szpitalach w regionie przygotowanych są 643 łóżka covidowe, w tym 507 jest zajętych. Ponadto w regionie przygotowano 70 respiratorów, z czego 33 są zajęte.

Do przyjęcia chorych na COVID-19 przygotowuje się Szpital Powiatowy w Busku-Zdroju. Od 26 października w szpitalu leczeni mają być wyłącznie pacjenci z SARS-CoV-2. Docelowo przygotowane tam zostaną 202 łóżka, w tym 11 respiratorowych.

Od środy 14 października pacjentów chorych na COVID-19 przyjmuje szpital koordynacyjny w Starachowicach. W placówce przygotowano 330 miejsc. Zajętych jest tam ponad 200.