Niestety przy takich obostrzeniach, co kompletnie z nami jako z miastem nie było konsultowane, możemy już założyć, że brakuje nam tysiące autobusów, czy setki tramwajów - powiedziała w rozmowie z PAP rzecznik stołecznego ratusza Karolina Gałecka, komentując aktualną sytuację w komunikacji miejskiej.

Od soboty weszły w życie nowe obostrzenia związane z epidemią koronawirusa. Zgodnie z nimi, zarówno w strefie żółtej, jak i czerwonej w transporcie publicznym zajętych może być jedynie 50 proc. miejsc siedzących lub 30 proc. liczby wszystkich miejsc.

W związku z tym wielu mieszkańców stolicy narzeka, że aby wejść do pojazdu ze względu na nowe zasady i liczbę pasażerów, którzy mogą podróżować w środku musi "przepuścić" kilka pojazdów. Inni z kolei skarżą się na łamanie zasad bezpieczeństwa sanitarnego i przepełnienie w taborze komunikacji miejskiej.

W niedzielnym wpisie na Facebooku prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski poinformował, że w poniedziałek na warszawskie ulice zostanie wypuszczony cały dostępny tabor. "Jutro Miasto Stołeczne Warszawa wypuści na ulice/tory cały dostępny tabor. Do pracy kierujemy wszystkie załogi. To oznacza, że na trasy wyjedzie 1560 autobusów, 425 tramwajów, 54 pociągi metra i 20 SKM" - napisał. Podkreślił, że mimo iż to "absolutne 100 proc." możliwości miasta, i tak nie wystarczy to przy narzuconych przez rząd ograniczeniach. "Nie sprostałoby im żadne miasto" - dodał.

"Czeka nas ciężki okres w komunikacji miejskiej. Ale bezpieczeństwo to priorytet. Pomagać w tym trudnym czasie będą Wam informatorzy Warszawskiego Transportu Publicznego i funkcjonariusze Straży Miejskiej. Apeluję: przestrzegajmy zaleceń. Jeśli widzisz przepełniony pojazd - nie wsiadaj" - czytamy we wpisie.

Prezydent stolicy poprosił przy tym mieszkańców o "cierpliwość i zrozumienie". "Tu chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo nas wszystkich. Zmieniają się zasady funkcjonowanie lokali gastronomicznych, zamknięte są baseny i siłownie, obowiązują limity osób w transporcie publicznym, a w strefie czerwonej - w sklepach" - napisał.

Rzecznik stołecznego ratusza Karolina Gałecka, odnosząc się do sytuacji w komunikacji miejskiej zaznaczyła w poniedziałek w rozmowie z PAP, że przy takiej sytuacji jaka aktualnie ma miejsce, nie ma chyba samorządu, który by jej podołał.

"Jeżeli chodzi o nasze działania w tej kwestii to mamy obserwatorów Warszawskiego Transportu Publicznego na różnych węzłach przesiadkowych, którzy codziennie będą liczyli pasażerów, nie w celu ich kontrolowania, ale w celu takim, że jeżeli zobaczymy większe obłożenie na niektórych liniach, to będziemy działać elastycznie" - powiedziała Gałecka

Dodała, że miasto informowało, że przy takich obostrzeniach, które nie były konsultowane z miastem "możemy już założyć, że brakuje nam tysiąca autobusów, czy setek tramwajów. To nie jest kwestia, że my dołożymy, czy kupimy 10 autobusów. My mówimy tutaj o tysiącach autobusów i setkach tramwajów" - stwierdziła rzecznik stołecznego ratusza.

Podkreśliła też, że w rozporządzeniu nie ma cały czas informacji, kto ma tą kwestię kontrolować oraz kto odpowiada za przepełnione składy. "Nie za bardzo sobie to wyobrażamy. Byliśmy świadkami w sobotę zwrócenia uwagi przez panią motorniczą, żeby panowie założyli maski i wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Sytuacja jest, jaka jest. My robimy wszystko co możemy i każdy autobus, każdy tramwaj czy każdy skład metra jest wypuszczony od dzisiaj na drogi oraz tory" - zaznaczyła Gałecka.

Poinformowała też, że na każdym pojeździe komunikacji miejskiej pojawiła się kartka z zaktualizowaną informacją dotycząca ilu pasażerów może podróżować pojazdem.(PAP)

Autorka: Aleksandra Kuźniar