W tym tygodniu rusza kampania wyborcza przed zaplanowanymi na 25 października wyborami samorządowymi na Ukrainie.
Jutro lokalne komisje wyborcze ogłoszą ostateczną listę kandydatów, a od środy będzie można agitować na ich rzecz. Ukraińcy 25 października obsadzą w sumie ponad 25,6 tys. stanowisk radnych różnych szczebli i kierowników miejscowości. Głosowanie będzie pierwszą taką próbą ekipy Wołodymyra Zełenskiego od podwójnego sukcesu prezydencko-parlamentarnego w 2019 r. Tymczasem szczyt popularności partii Sługa Narodu (SN) jest już za nią i choć ugrupowanie wciąż prowadzi w sondażach, czuje za plecami oddech opozycji.
Najbardziej prestiżowe są starcia o 1780 miejsc w radach obwodowych oraz stanowiska merów najważniejszych miast. To właśnie te zmagania wyłonią wizerunkowego zwycięzcę wyborów. Paradoksalnie jednak nawet słaby wynik SN zwiększy stan posiadania ludzi Zełenskiego w samorządach. Poprzednie wybory lokalne odbyły się w 2015 r., gdy obecny prezydent jeszcze nie planował wejścia do polityki. Dzisiaj Sługa Narodu może liczyć jedynie na taktyczne sojusze z samorządowcami wybranymi z innych list wyborczych, co często prowadzi do konfliktów. Najlepszym przykładem niedawny spór z nacjonalistycznymi władzami Tarnopola, które zignorowały rządowy nakaz czasowego zamknięcia szkół ze względu na trudną sytuację epidemiczną w regionie.
Zełenski raczej nie liczy już na prestiżową wygraną w Kijowie. Stolica także przed rokiem nie należała do bastionów Sługi Narodu, jednak tym razem jego wynik będzie jeszcze gorszy. Sondaż ośrodka Rejtynh z początku września wskazuje, że posłanka Iryna Wereszczuk, kandydatka obozu władzy na mera, może liczyć jedynie na 6,9 proc. głosów. Faworytem jest rządzący miastem od 2014 r. były bokser Witalij Kłyczko, który już w I turze dostałby 43,6 proc., a w dogrywce zmierzyłby się z showmanem Serhijem Prytułą (9,8 proc.), reprezentującym liberalną partię Głos i wyraźnie liczącym na powtórzenie ścieżki kariery Zełenskiego. Bardziej wyrównane ma być starcie o radę miejską. UDAR Kłyczki wygrywa tu z 23,6-proc. poparciem, a podium uzupełniają SN (13,6 proc.) i Solidarność Europejska (JeS) Petra Poroszenki (13,1 proc.). Listę kandydatów JeS otwiera żona eksprezydenta Maryna, która ogłosiła swoje wejście do polityki zaledwie kilka tygodni temu.
Opublikowany w czwartek sondaż Rejtynhu pokazuje z kolei skalę poparcia partii w wyborach do rad obwodowych. W skali kraju parlamentarny próg 5 proc. ma pokonać pięć ugrupowań. Prowadzi wciąż SN z 15,6-proc. poparciem, jednak jest to wynik wyraźnie gorszy od 43,2 proc., które partia prezydencka otrzymała w 2019 r. Na spadek poparcia dla obozu władzy wpływa naturalne zmęczenie materiału, nieudolność w walce z koronawirusem, coraz częstsze wątpliwości dotyczące uczciwości jej polityków i osłabienie efektu nowych twarzy, który zadziałał przed rokiem. Ukraińcy wciąż szukają kandydatów spoza polityki, czego dowodem jest fakt, że mimo tych spadków poparcie dla tradycyjnych stronnictw opozycyjnych nie wzrosło znacząco. Zarazem jednak tych nowych twarzy nie widzą, bo na horyzoncie nie pojawił się żaden projekt polityczny, który cieszyłby się wyraźnym poparciem.
Ta zasada dotyczy zarówno sił prorosyjskich, jak i prozachodnich. Na drugie miejsce wciąż może liczyć prokremlowska Platforma Opozycyjna O Życie Wiktora Medwedczuka (11,5 proc.), na trzecie – JeS (11 proc.), a na czwarte – Ojczyzna ekspremier Julii Tymoszenko (8 proc.). W każdym przypadku są to jednak wyniki porównywalne do tych, które te ugrupowania uzyskały przed rokiem w wyborach parlamentarnych (odpowiednio 13,1 proc., 8,1 proc. i 8,2 proc.). W najtrudniejszej sytuacji jest Ojczyzna, której elektorat jest najstarszy i która nie zdołała zaproponować formuły mogącej przyciągnąć nowych wyborców. Na jej tle lepiej wyglądają pozostałe ugrupowania, które wciąż liczą na zagospodarowanie wyborców odchodzących od Sługi Narodu. Poroszenko walczy o utrzymanie pozycji lidera w elektoracie prozachodnim i narodowym, Medwedczuk – o niedopuszczenie do rad mniejszych projektów prorosyjskich.