W różnych miejscach w Mińsku w środę struktury siłowe i ludzie bez oznaczeń brutalnie rozpędzają protesty i dokonują zatrzymań. Przy ulicy Niamiha słychać było strzały, a na Prospekcie Zwycięzców użyto gazu łzawiącego – podała Nasza Niwa.

Portal TUT.by, powołując się na świadków, poinformował o odgłosie wybuchu w pobliżu stacji metra Puszkińska. Wcześniej podano, że doszło w tym rejonie do starć funkcjonariuszy z protestującymi. W różnych miejscach, w tym przy Obelisku Mińska Miasta-Bohatera, użyto do rozpędzenia protestujących armatek wodnych. Co najmniej kilka osób zostało rannych, w tym jeden mężczyzna, który doznał obrażenia głowy. Z ulicy Arłouskiej jedną osobą zabrała karetka pogotowia.

W swojej relacji w Telegramie TUT.by informuje, że wieczorem w różnych miejscach miasta kierowcy zaczęli blokować ulice. Taka sytuacja ma miejsce na ulicy Prytyckaha, w dzielnicach Kamienna Gorka i Uschod.

Z wielu miejsc docierają informacje oraz zdjęcia, które potwierdzają, że zatrzymania przebiegają brutalnie, z użyciem siły.

W centrum funkcjonariusze uderzali pałkami w samochody, które trąbiły na znak solidarności z protestującymi lub, ich zdaniem, jechały zbyt wolno.

Media informują również, że do akcji protestu doszło m.in. w Grodnie, Witebsku, Mohylewie, Brześciu. W Mohylewie zatrzymano co najmniej 14 osób. W Brześciu manifestację rozpędzono.

Spontaniczny protest w Mińsku i innych miejscowościach wybuchł w reakcji na środową niezapowiedzianą i przeprowadzoną potajemnie inaugurację Alaksandra Łukaszenki. Tym samym objął on po raz szósty urząd prezydenta Białorusi. Po południu rzeczniczka MSW zapowiedziała, że milicja będzie działać we wzmocnionym trybie „w związku z wezwaniami do nielegalnych akcji”.

W mieście rozmieszczono bardzo duże siły milicji, wojska oraz sprzętu do rozpędzania protestów.

Liczbę protestujących trudno oszacować, ponieważ ludzie zbierają się w różnych miejscach miasta. Po interwencjach struktur siłowych rozbiegają się, ale po jakimś czasie wznawiają akcje protestu.

Agencja Interfax Zachód oceniała liczbę demonstrantów na 5-7 tys. ludzi.