Nie widzę zagrożenia wzrostu cen mięsa po wprowadzeniu tzw. ustawy futerkowej - powiedział w poniedziałek wiceminister finansów Sebastian Skuza. Jego zdaniem mocno przesadzone są szacunki, jakoby likwidacja branży futerkowej miała obniżyć polskie PKB o nawet 3 proc.

W piątek do Sejmu trafił projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, która przewiduje m.in. zakaz hodowli zwierząt futerkowych, wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych czy utworzenie rady ds. zwierząt. Autorem tego projektu jest PiS.

Wiceminister finansów Sebastian Skuza pytany w poniedziałek w Polskim Radiu 24 o skutki finansowe tego projektu, ile z podatków trafia do budżetu m.in. od branży futerkowej, przyznał, że nie ma dokładnych danych w tej sprawie. Zwrócił jednak uwagę, że propozycję nowych przepisów należy rozpatrywać w dwóch aspektach - finansowym i moralnym.

Odniósł się do szacunki niektórych osób, które wskazują, iż z powodu nowych przepisów polskie PKB miałoby obniżyć się w granicach 2-3 proc.

Wiceminister zauważył, że od 2 do 3 proc. PKB odpowiada kwocie od czterdziestu kilku do ponad 60 mld zł. "Kwoty z tego tytułu (zakazu hodowli zwierząt futerkowych - PAP) są mocno przesadzone" - zaznaczył. Dla porównania zwrócił uwagę, że w 2021 roku rząd planuje przekazać ok. 70 mld zł jednostkom samorządu terytorialnego w ramach subwencji.

Ocenił też argumenty branży futerkowej, która przekonuje, że likwidacja ferm może spowodować wzrost cen mięsa w sklepach. Ta branża zagospodarowuje m.in. odpady, jakie powstają przy jego produkcji.

Skuza podkreślił, że za ceny w sklepach odpowiadają nie tylko koszty bezpośrednie, ale również inflacja, a ona jest szacowana w 2021 r. na poziomie 1,8 proc. Dodał, że "nie identyfikuje" zagrożenia wzrostem cen za mięso w sklepach w związku z tzw. ustawą futerkową.

Projekt noweli ustawy o ochronie zwierząt przewiduje m.in. zakaz hodowli zwierząt na futra, wzmocnienie społecznej kontroli warunków, w jakich zwierzęta są przetrzymywane, zakaz wykorzystywania zwierząt w celach rozrywkowych i widowiskowych, zakaz stałego trzymania zwierząt na uwięzi i określenie minimalnych wymiarów kojców oraz ograniczenie możliwości uboju rytualnego. Projekt zakłada też wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych w celu pozyskania z nich futer, z wyjątkiem królika. Jak czytamy w uzasadnieniu, chów i hodowla zwierząt w tym celu powoduje zbędne cierpienie zwierząt, a ponadto niektóre fermy negatywnie wpływają na środowisko naturalne.

To drugi projekt PiS dotyczący zwiększenia ochrony zwierząt. Wcześniejszy trafił do Sejmu w listopadzie 2017 r. Zakładał on wzmocnienie ochrony prawnej zwierząt, wprowadzenie obowiązku znakowania psów i utworzenie centralnego rejestru, zakaz hodowli zwierząt na futra i wykorzystywania zwierząt w cyrkach. Niektóre przepisy projektu stały się przedmiotem gorącej debaty publicznej; ostatecznie prace nad projektem zostały zawieszone.

Przeciwko nowelizacji przepisów protestuje branża futerkowa, ale również niektóre branże sektora rolnego, przede wszystkim produkujące mięso. Według Krajowej Rady Izb Rolniczych ograniczenie uboju rytualnego i zakaz hodowli zwierząt futerkowych będą szkodliwe dla rolnictwa, zwłaszcza w sytuacji strat poniesionych przez rolników i przetwórców spowodowanych pandemią koronawirusa. (PAP)

autor: Michał Boroń