Polacy za granicą, osoby dotąd niegłosujące, seniorzy i elektorat Konfederacji ‒ te grupy mogą przesądzić o wyniku głosowania.
Choć ulewne deszcze chwilowo wyhamowały działania głównych kandydatów (Andrzej Duda udał się na tereny zniszczone przez podtopienia, Rafał Trzaskowski doglądał sytuacji w Warszawie), wygląda na to, że kampania wraca na dotychczasowe tory. Nasz poniedziałkowy sondaż pokazał, że w potencjalnej ‒ ale bardzo prawdopodobnej ‒ drugiej turze różnica między kandydatem PO a obecnym prezydentem jest minimalna. Dlatego o wyborczym wyniku przesądzić może nawet kilkadziesiąt tysięcy głosów. Jeśli frekwencja będzie podobna do tej z zeszłorocznych wyborów parlamentarnych, do urn pójdzie ponad 18 mln wyborców. W naszym sondażu Trzaskowski w drugiej turze uzyskał 46,9 proc. głosów, a Andrzej Duda 45,8 proc. Różnica to ok. 1 pkt proc., czyli przy wspomnianej wyższej frekwencji 180 tys. osób. Do tego dochodzą jednak osoby niezdecydowane (w naszym sondażu 4,4 proc., czyli 792 tys. osób) i niegłosujące (3 proc., 540 tys.), które mogą wpłynąć na różnicę pomiędzy wynikami obu głównych kandydatów. Zacięta walka będzie się więc toczyć do ostatniej chwili. Kto może przechylić wyborczą szalę?
Zagranica. W zeszłorocznych wyborach do Sejmu poza krajem oddano ponad 314,2 tys. głosów. I tu lepsze perspektywy ma Rafał Trzaskowski, bo wtedy prawie 39 proc. oddało głos na Koalicję Obywatelską, a na PiS niecałe 25 proc. W nadchodzących wyborach chęć udziału w wyborach za granicą zgłosiło ponad 381 tys. naszych rodaków (z czego 342 tys. chce oddać głos korespondencyjnie).
Zdaniem Marcina Paladego, który układa wyborcze prognozy, Rafał Trzaskowski zyska ok. 100 tys. głosów przewagi nad Andrzejem Dudą wśród wyborców za granicą. ‒ Zapewne ostatecznie zagłosuje tam ok. 320 tys. osób, a więc będzie to liczba porównywalna z jesiennymi wyborami parlamentarnymi. Z wyborów na wybory maleje udział wyborców USA i Kanady, którzy w większości popierają prawicę, a rośnie liczba tych z Europy, co oznacza wyższe poparcie dla Trzaskowskiego, Hołowni i Bosaka. Więc w I turze wygra Trzaskowski lub będzie remis, ale w II turze ma szansę na wygraną 2 : 1 ‒ podkreśla Palade. Jak wynika z deklaracji, jakie spłynęły do konsulatów, w Wielkiej Brytanii chce zagłosować 133 tys. wyborców, w Niemczech 61 tys., w Irlandii 22 tys., a USA tylko 31 tys.
Oczywiście sporo też zależy od tego, jak przebiegnie głosowanie. Jeszcze wczoraj ze strony Polonii pojawiały się doniesienia o wciąż niedostarczonych pakietach wyborczych. Nasz MSZ przyznaje, że nie ma gwarancji, że każdy wyborca za granicą zagłosuje, a wiele zależy od miejscowych operatorów pocztowych i obostrzeń epidemicznych w poszczególnych krajach.
Osoby niegłosujące. To potencjalnie olbrzymi zasób dla kandydatów. Do niedawna myślano nawet, że bardzo trudny do pozyskania, bo frekwencja w różnych wyborach oscylowała wokół 50 proc. ‒ tak było np. w 2015 r. Jednak na jesienne głosowanie poszło ponad 61 proc. wyborców, czyli 3 mln więcej niż cztery lata wcześniej. Wyniki wyborów do Sejmu znamy, ale gdyby frekwencja sięgnęła rekordu, jaki był przy pojedynku Wałęsa ‒ Kwaśniewski (68 proc.), to musimy się liczyć z dopływem kolejnych 2 mln wyborców.
Co się stanie wówczas ‒ zdania są podzielone. Sztabowcy PiS uważają, że nowi, niezaangażowani wyborcy będą skłonni bardziej poprzeć ich kandydata. Ale takie rachuby partia prowadziła też w zeszłym roku, licząc, że wyższa frekwencja podbije jej wynik do blisko 50 proc.; ostatecznie PiS uzyskał 43,5 proc. Z kolei według Marcina Paladego, jeśli do urn dotrą wyborcy do tej pory niegłosujący, to wśród nich będą przeważali młodzi, a ci raczej zagłosują za zmianą na Trzaskowskiego.
Seniorzy. To wyborcy, na których liczy PiS. Stąd wyższe niż wynikające ze standardowych przepisów waloryzacje emerytur i rent czy wdrożona 13. i zapowiadana 14. emerytura. To wyborcy, w których rząd sporo ‒ w przenośni i dosłownie ‒ zainwestował. W tej chwili ponad 9 mln wyborców to seniorzy z uprawnieniem do emerytury plus. Ale do tego należy doliczyć mężczyzn i kobiety w wieku przedemerytalnym. Jak pokazały exit polls po jesiennych wyborach, frekwencja wyborców w wieku 60+ była wyższa niż przeciętna i PiS zdobył poparcie ponad 55 proc. wyborców w tej grupie. To w obecnej elekcji przekłada się na ewidentną preferencję dla prezydenta Dudy. Skoro jesienią na każde 100 tys. głosów seniorów wynik PiS był lepszy o ponad 10 tys. głosów niż w przypadku ogółu wyborców, to można postawić tezę, że także w wyborach prezydenckich na każdych kolejnych 100 tys. wyborców seniorów kandydat PiS zyskuje co najmniej 10 tys. głosów ekstra. Stąd takie wysiłki PiS, by ściągać ich na wybory. Z drugiej strony frekwencja w tej grupie i tak jest duża, więc trudniej tych wyborców mobilizować.
Wyborcy Konfederacji. To elektorat (ponad 1,2 mln osób w jesiennych wyborach do Sejmu), o który w największym stopniu zabiega PiS w kontekście II tury. Ale o to, żeby wszyscy zwolennicy tego ugrupowania poparli Dudę, może być trudno ‒ przedstawiciele Konfederacji mniej lub bardziej wprost sugerują, by nie głosować w ewentualnej dogrywce na obecnego prezydenta. Jak mówił nam w poniedziałek Marcin Duma z IBRiS, w sondażach widać już potencjalny przepływ w II turze części wyborców Krzysztofa Bosaka. ‒ Około jednej trzeciej to wyborcy antysystemowi, dla których ważniejsze jest, by Duda nie został prezydentem, niż to, by został nim Trzaskowski ‒ mówił Duma. Mowa więc o ok. 400 tys. potencjalnego uzysku dla kandydata KO. Pytanie, jak zagłosują pozostali wyborcy Konfederacji. Jak podkreśla Marcin Palade, gdyby Bosak dostał tyle głosów, ile Konfederacja jesienią, czyli 1,2 mln, a następnie wezwał wyborców do głosowania na Dudę, a ci by go usłuchali, to wybory byłyby rozstrzygnięte na korzyść obecnego prezydenta. ‒ Ale to mało prawdopodobny wariant. Wyborcy Konfederacji to trzy różne grupy. Jedna trzecia to elektorat konserwatywno-narodowy, który zagłosuje na Andrzeja Dudę. Jedna trzecia może w ogóle nie pójść, a kolejna grupa to wyborcy niekoniecznie konserwatywni obyczajowo, wolnościowcy gospodarczy, to często były elektorat Palikota. Oni mogą zagłosować na Trzaskowskiego ‒ podkreśla Palade.
Jeden z naszych rozmówców, mający duże doświadczenie przy organizacji wyborów, podkreśla, że w każdej z tych grup istnieje margines błędu w zakresie oceny zachowań elektoratów. ‒ Wówczas, przy tak niewielkich różnicach sondażowych, tego rodzaju błędy się sumują i mogą powodować większy rozjazd między oczekiwaniami a ostatecznym wynikiem ‒ zwraca uwagę.
O wyborczym wyniku przesądzić może kilkadziesiąt tysięcy głosów