Przedwczesne luzowanie obostrzeń to prosta droga do powrotu zarazy. Ale liderzy niektórych krajów przekonują, że innego wyjścia nie ma.
Doskonałym przykładem jest Iran, gdzie druga fala zakażeń stała się już tak silna jak pierwsza. W kraju odnotowuje się obecnie ok. 3 tys. nowych przypadków infekcji koronawirusem dziennie, czyli tyle, ile w szczycie pandemii pod koniec marca (część ekspertów kwestionuje jednak rzetelność irańskich danych, uważając, że są zaniżone). Pomimo tego Teheran kontynuuje rozmrażanie gospodarki. W kwietniu rząd zezwolił na otwarcie bazarów i targowisk, w maju otwarto restauracje, teraz do pracy wrócili urzędnicy, czynne są baseny i siłownie. Wierni znów mogą zbierać się w meczetach.
Tam, gdzie wirus trzyma się wyjątkowo mocno – np. w leżących na południowym zachodzie kraju Sistanie i Beludżystanie – zmiany wprowadzane są wolniej. Ich kierunek został już jednak wyznaczony i władze apelują do Irańczyków, aby przystosowali się do nowej rzeczywistości. – Musimy przygotować się, że w przyszłości życie z zarazą stanie się normalne – stwierdził pod koniec maja prezydent kraju Hasan Rouhani.
Władze nie przyznają tego publicznie – w mediach obowiązuje propaganda sukcesu – ale zrezygnowały z walki z koronawirusem prawdopodobnie przez wzgląd na sytuację ekonomiczną. Międzynarodowy Fundusz Walutowy prognozuje, że irańska gospodarka skurczy się w tym roku o 6 proc. Co ważne, będzie to trzeci rok z rzędu zwijającego się PKB. Oprócz amerykańskich sankcji i pandemii przyłożyły się do tego również rekordowo niskie ceny ropy.
Czego nie mogą lub nie chcą mówić na głos ajatollahowie, tego nie boi się mówić premier sąsiedniego Pakistanu Imran Khan. Polityk w poniedziałkowym przemówieniu telewizyjnym zaapelował do rodaków, aby „nauczyli się żyć z wirusem”, ponieważ Pakistanu nie stać na tarcze antykryzysowe w stylu państw zachodnich. – Nie możemy dłużej rozdawać ludziom pieniędzy – stwierdził polityk w odniesieniu do jednorazowej zapomogi, jaką przyznano najuboższym gospodarstwom domowym podczas pandemii. 12 mln z nich, zamieszkałych przez mniej więcej 80 mln ludzi (więcej niż jedna trzecia ludności kraju) otrzymało wówczas po 75 dol. (ok. 300 zł).
W związku z tym Pakistan odmraża się pomimo tego, że liczba dziennie odnotowywanych przypadków wciąż wzrasta i prawdopodobnie nie osiągnęła jeszcze swojego szczytu. We wtorek w kraju wykryto koronawirusa u 3,9 tys. osób – to najgorszy wynik od połowy marca, kiedy zaczęła się tu pandemia. Khan od samego początku w wystąpieniach publicznych zaznaczał, że obostrzenia najbardziej dotkną 25 mln Pakistańczyków, którzy utrzymują się z dniówek zarobionych dzięki pracy dorywczej. I faktycznie pod koniec kwietnia, kiedy kraj zaczął się zamrażać, nie było trudno znaleźć w regionalnych mediach historie osób, którym w oczy (przynajmniej na chwilę) zajrzał głód.
– Wirus jeszcze się rozprzestrzeni. Z przykrością stwierdzam już teraz: umrze więcej ludzi. Jeśli jednak ludzie będą uważać, możemy nauczyć się żyć z wirusem – mówił Khan.
Podobnymi względami kieruje się rząd sąsiednich Indii. Tutaj zamrożenie także nieproporcjonalnie mocno dotknęło niewykwalifikowanych pracowników, co zresztą publicznie przyznaje sam premier Narendra Modi i za co przepraszał. Ponieważ na skutek zamrożenia bezrobocie w kraju skoczyło do 25 proc., rząd w New Delhi postanowił przystąpić od odmrażania – pomimo galopującej wręcz liczby nowych zakażeń. Kraj przekroczył granicę 200 tys. infekcji (przeganiając Francję oraz Niemcy i goniąc Włochy i Hiszpanię), a dziennie odnotowuje się ich tu ponad 8 tys. i trudno powiedzieć, kiedy nastąpi szczyt.
– W naszej walce z wirusem nie możemy sobie pozwolić na nieostrożność. Musimy dalej respektować zasady dystansowania społecznego, bo nie mamy ani szczepionki, ani procedur jak walczyć z chorobą – mówił w comiesięcznym wystąpieniu radiowym premier.
Rozmrażanie gospodarki rozpoczęła także Brazylia, gdzie jakimkolwiek krępującym swobodę gospodarczą obostrzeniom od początku był przeciwny prezydent Jair Bolsonaro. Pomimo tego gubernatorzy poszczególnych stanów i tak je u siebie wprowadzili. Problem był jeden: nie przyłożono się do ich egzekwowania, skutkiem czego kraj jest na drugim miejscu na świecie, jeśli idzie o liczbę przypadków i na trzecim, jeśli idzie o zgony.
Władze stanowe znalazły się więc w sytuacji coraz silniejszych nacisków na rozpoczęcie odmrażania pomimo rosnącej liczby notowanych dziennie infekcji (tylko we wtorek wykryto ich tu więcej niż mamy wszystkich w Polsce). Decyzje o luzowaniu obostrzeń podjął m.in. gubernator najbardziej dotkniętej prowincji Sao Paulo.