Kreml chce zniesienia ograniczeń, motywując to pandemią. O to samo apelują jego sojusznicy: Chiny, Iran, Korea Północna, Kuba, Nikaragua, Syria i Wenezuela.
Koronawirus jest dla Rosji argumentem, by doprowadzić do zniesienia sankcji nałożonych w wyniku trwającej od 2014 r. agresji na Ukrainę. Podejmowane w tej sprawie działania obejmują aktywność na forum ONZ, instrumentalnie traktowaną pomoc dotkniętym ostrym kryzysem epidemicznym Włochom, aktywizację prorosyjskich polityków i internetowych trolli.
Moskwa od lat stara się o zniesienie ograniczeń, choć Władimir Putin stwierdził ostatnio, że „ma gdzieś te sankcje”, bo nie czynią one Rosjanom żadnej szkody. Działania Kremla świadczą o czymś odwrotnym. W piątek MSZ wydało oświadczenie, w którym powiązano pandemię z sankcjami. „W warunkach znaczącego rozprzestrzenienia infekcji kwestia zniesienia barier nabiera szczególnej aktualności, w tym w związku z koniecznością zaopatrzenia w niezbędne materiały medyczne” – czytamy, choć sankcje nałożone na Rosję przez UE, USA i niektóre inne państwa nie obejmują leków ani sprzętu medycznego.
W czwartek przedstawicielstwo Rosji przy ONZ ujawniło list wysłany do sekretarza generalnego António Guterresa (do wiadomości dyrektora Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tieuodrosa Adhanoma i wysokiej komisarz NZ ds. praw człowieka Michelle Bachelet). W piśmie zaapelowano, by Guterres zażądał „całkowitego i natychmiastowego zniesienia nielegalnych, jednostronnych środków nacisku ekonomicznego”. Moskwa znalazła sojuszników. Pod listem widnieją także podpisy przedstawicieli Chin, Iranu, Korei Płn., Kuby, Nikaragui, Syrii i Wenezueli.
Termin wystosowania apelu nie był przypadkowy, bo zbiegł się z wideoszczytem państw G20, który odbył się w czwartek z inicjatywy przewodzącej grupie Arabii Saudyjskiej. Przywódcy umówili się, że doprowadzą do rozszerzenia prerogatyw WHO w ramach walki z SARS-CoV-2. – Trzeba oczyścić te sprawy od wszelkiego politycznego śmiecia – mówił rosyjski prezydent. Putin zaproponował „utworzenie zielonych korytarzy, wolnych od wojen handlowych i sankcji, dla wzajemnych dostaw medykamentów, żywności, sprzętu i technologii” oraz „moratorium na ograniczenia dotyczące towarów pierwszej potrzeby, a także transakcji finansowych związanych z ich zakupem”.
Równolegle zaktywizowali się zachodni politycy znani z niechęci do nakładanych na Kreml ograniczeń. Deputowany prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD) Robby Schlund nazwał je „absurdem sprzecznym z deklaracjami rządu RFN o solidarności niezbędnej w walce z koronawirusem”, a odpytany przez agencję RIA Nowosti Klaus Ernst z Lewicy, szef parlamentarnej komisji gospodarki i energetyki, dodał, że „zdjęcie sankcji zamiast ich przedłużania to wymóg czasu”. To samo mówił Anton Friesen, poseł AfD urodzony w sowieckim Kazachstanie.
W odpowiedzi na tę aktywizację Kremla dyplomatyczną kontrofensywę rozpoczęło MSZ w Kijowie. – Sankcje zostały nałożone w rezultacie agresji Rosji przeciwko Ukrainie i pandemia koronawirusa nie ma z nimi nic wspólnego – mówił szef dyplomacji Dmytro Kułeba. Najbardziej zdecydowane jest stanowisko USA. – Nie zrezygnujemy z sankcji krymskich, dopóki nie opuszczą Krymu. Zamierzamy też utrzymać sankcje związane z sytuacją na wschodniej Ukrainie – mówił 2 marca przedstawiciel USA przy OBWE James Gilmore.
Kułeba zaś obdzwonił kilku zachodnich kolegów – z Austrii, Czech, Danii, Holandii, Niemiec, Rumunii i Węgier, a także Turcji, która często dostosowuje politykę sankcyjną do unijnej – aby upewnić się, że ich stanowisko nie uległo zmianie. Po raz ostatni unijne sankcje przedłużono w grudniu 2019 r. i będą obowiązywać do 31 lipca. Tradycyjnie nikt się temu nie sprzeciwił. Teraz gra toczy się o to, czy w czerwcu Radzie Europejskiej uda się prolongować restrykcje o kolejne półrocze. Najsłabszym ogniwem są Włochy.
Tamtejsi rządzący już wcześniej mówili, że chcieliby zniesienia sankcji, choć gdy przychodziło do podjęcia decyzji, ani razu nie sprzeciwili się ich kontynuacji. Premier Giuseppe Conte w lipcu 2019 r. tłumaczył Putinowi, że przedłużanie sankcji każdorazowo go „smuci”, bo „nie jest to cel, którego życzyłby sobie, Włochom i naszym rosyjskim przyjaciołom”. Wcześniej włoscy dyplomaci zdołali zablokować dopisanie do listy sankcyjnej ówczesnej rosyjskiej senator z Krymu Olgi Timofiejewej.
Jeśli chodzi o liczbę zgonów, Włochy są najbardziej dotkniętym epidemią krajem UE. W Italii na COVID-19 zmarło 11 tys. osób, a infekcję zdiagnozowano u 100 tys. mieszkańców. W odczuciu wielu Włochów, a także w przekazie dużej części polityków, instytucje unijne zrobiły za mało, by im pomóc. W ciągu ostatniej dekady takie emocje pojawiają się już po raz trzeci po kryzysach finansowym i migracyjnym.
– W kontekście egoistycznych reakcji ci, którzy zaprezentują solidarność, zyskują na reputacji. Jako pierwsze zrozumiały to Chiny, wysyłając pomoc i specjalistów do Włoch, Afryki i gdzie indziej. Rosja podąża ich śladem – mówił w rozmowie z „Financial Timesem” Dmitrij Trienin, szef moskiewskiego Centrum Carnegiego. Rosja robi to w sposób sprawdzony podczas podobnych akcji na okupowanym Donbasie i w pogrążonej w wojnie Syrii.
W ubiegłym tygodniu 15 samolotów przewiozło do Włoch specjalistów i zaopatrzenie medyczne. Akcję nadzorował rosyjski resort obrony, a w nim – gen. Siergiej Kikot, zastępca dowódcy wojsk obrony radiacyjnej, chemicznej i biologicznej. Akcja miała kryptonim „Iz Rossii s lubowju”, będący rosyjskim tłumaczeniem tytułu filmu z Jamesem Bondem „From Russia with Love”, a na ciężarówkach widnieje logo w postaci dwóch serc w rosyjskich i włoskich barwach. Podobny rozmach w przestrzeni informacyjnej towarzyszył dawniej konwojom dla Doniecka i Syrii.
Równolegle zaktywizowały się trolle internetowe. Reuters pisze o wewnętrznym dokumencie unijnym, który oskarża Rosję o wymierzoną w Zachód kampanię dezinformacji dotyczącej pandemii. – Teraz Włochy nie mogą odmówić żadnej pomocy. Ale nie zapominajmy, że Władimir Putin niczego nie robi tak po prostu – mówił Stefano Stefanini, były przedstawiciel Rzymu przy NATO. – To wcale nie jest powiązane [z sankcjami]. Nie ma mowy o żadnych warunkach, kalkulacjach czy nadziejach – zapewniał rzecznik Putina Dmitrij Pieskow.
Włoska „La Stampa” napisała, że 80 proc. przysłanego sprzętu nie przyda się do walki z epidemią. Dziennikarze wyrazili zaniepokojenie, że rosyjscy żołnierze bez większej kontroli przemieszczają się po Italii. Sprawa miała też wątek polski. Ambasador Siergiej Andriejew został w czwartek wezwany na dywanik do MSZ w związku z wypowiedziami senatora Aleksieja Puszkowa, który zarzucił Warszawie zamknięcie polskiej przestrzeni powietrznej dla lotów z pomocą. Wiadomość była nieprawdziwa.
W czerwcu liderzy UE znów zdecydują, czy przedłużyć restrykcje