Łagodzenie środków wprowadzonych, by ograniczać rozprzestrzeniania się koronawirusa będzie przebiegać etapami: najpierw wrócą do szkół uczniowie, otwarcie barów i restauracji nastąpi najpóźniej - zapowiedziała minister gospodarki Belgii Nathalie Muylle.

Władze Belgii zdecydowały w piątek o przedłużeniu mających początkowo obowiązywać do 5 kwietnia ograniczeń dotyczących wychodzenia z domu i przemieszczania się. Teraz restrykcje mają obowiązywać do 19 kwietnia z możliwością ich przedłużenia do 3 maja.

Muylle, która jest ministrem pracy, gospodarki i ochrony konsumentów i przeciwdziałania ubóstwu oznajmiła w wywiadzie dla poniedziałkowego wydania "Het Laatste Nieuws", że pełne otwarcie szkół i przywrócenie zajęć lekcyjnych będzie pierwszym działaniem, gdy sytuacja się poprawi. W drugiej kolejności zniesione mają być nakazy dotyczące telepracy. Władze zapowiadają, że pracownicy będą poddawani testom na koronawirusa.

Najdłużej na poluzowanie ograniczeń będą czekać klienci i właściciele restauracji i barów, a także zajmujący się organizacją imprez sportowych, czy kulturalnych takich jak mecze czy koncerty.

Minister gospodarki Belgii zapowiedziała, że władze zrobią wszystko, co w ich mocy, aby zaoferować pomoc branży hotelarsko-gastronomicznej. "Zaoferujemy maksymalne wsparcie. Przygotujemy plany ponownego uruchomienia poszczególnych sektorów we współpracy z każdą branżą. Dotyczy to barów i restauracji, ale także sektora detalicznego, w którym w ostatnich dniach pojawiło się wiele obaw" - zaznaczyła Muylle.

Flamandzka federacja branży hotelarsko-gastronomicznej Horeca Vlaanderen obliczyła, że przez dwa dodatkowe tygodnie zamknięcia barów i restauracji straty wyniosą około 1,8 miliarda euro. To osiem razy więcej niż szkody wynikające z ataków terrorystycznych w 2016 r.

Zgodnie z decyzją władz mieszkańcy Belgii mają pozostawać w domu, z wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś musi iść do pracy i to tylko, jeśli jego obecność jest naprawdę konieczna. Można też wyjść do lekarza, albo kupić jedzenie czy leki. Kolejnym wyjątkiem jest aktywność fizyczna na zewnątrz taka jak spacery, jogging czy jazda na rowerze. Policja ma za zadanie ściśle egzekwować restrykcje, w tym nakaz zachowania, co najmniej 1,5-metrowej odległości między ludźmi.

Z danych operatorów telefonów komórkowych, które zostały opublikowane w weekend wynika, że zdecydowana większość mieszkańców tego kraju przestrzega ograniczeń. O ile 2 marca 65 proc. użytkowników telefonów nie opuszczało obszaru swojego kodu pocztowego, to 23 marca takich osób było już 79 proc.

Na ulicach Brukseli jest pusto, w weekend wiele osób ruszyło na rowery, czy spacery, ale praktycznie nie było sytuacji, by ktokolwiek był w grupie, czy nie przestrzegał zasad trzymania dystansu. Policja patroluje ulice, przepytuje m.in. kierowców samochodów, gdzie jadą i czy ich wyprawa jest naprawdę konieczna. Stanie w większej grupie niż dwie osoby, nawet przy zachowaniu odległości grozi interwencją funkcjonariuszy.