Opozycja przejęła od rządzących ekspresowy tryb procedowania nad specustawą, która ma pomóc w zwalczaniu epidemii w Polsce.
W czwartek ustawę zaopiniują połączone senackie komisje ustawodawcza i zdrowia, a już dzień później na specjalnie zwołanym posiedzeniu zbierze się w tej sprawie Senat. Jak widać, opozycja, która do tej pory zapowiadała raczej brak pośpiechu w pracach nad rządowymi projektami i niektóre odrzucała, w tej sprawie czuje silną presję. – Jeśli taka ustawa została uchwalona, to poczucie odpowiedzialności nakazuje ją przyjąć – potwierdza w rozmowie z DGP wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka (Lewica).
W podobnym duchu wypowiada się senator niezależny Krzysztof Kwiatkowski, przewodniczący komisji ustawodawczej. – Mam poczucie, że musimy jak najszybciej rozpocząć prace. Dlatego już teraz na naszą prośbę nad projektem ustawy pracują senaccy legislatorzy, dodatkowo zamówiliśmy jeszcze zewnętrzne opinie. W ramach tego procesu chcemy, by projekt był jak najlepszy. Zależy nam na szybkim przyjęciu ustawy, która będzie realnym narzędziem do walki z koronawirusem – zapewnia.

Bez poprawek się nie obejdzie

Jeden z polityków opozycji zasiadających w izbie wyższej zwraca uwagę, że kolejne zwyczajne posiedzenie Senatu zaplanowane jest dopiero na 12 marca. – Nie moglibyśmy tyle zwlekać z przyjęciem ustawy, bo PiS mógłby nas za to atakować i miałby w sumie w tym sporo racji. Zwłaszcza gdyby w międzyczasie potwierdzony został pierwszy przypadek zarażenia koronawirusem w Polsce – wskazuje nasz rozmówca.
Z zapowiedzi szybkiego rozpatrzenia projektu zadowolony jest rząd. – Pozytywnie odbieram informację o zwołaniu posiedzenia Senatu. Jesteśmy gotowi do przedstawienia ustawy i odpowiedzi na wszelkie pytania. Mamy nadzieję, że ustawa uzyska poparcie izby wyższej w takiej formie, jak przyjął ją Sejm – mówi nam Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera.
To oznacza, że rząd liczy, że w Senacie nie będzie poprawek. Rachuby opiera na tym, że podczas prac sejmowych pod wpływem opozycji wprowadzono do ustawy wiele zmian, które miały rozwiać wszelkie wątpliwości. Pozwoliło to po jednym dniu prac przyjąć nowe przepisy, także głosami opozycji.
Tyle że szanse na przyjęcie ustawy bez żadnych korekt są małe. Trudno sobie wyobrazić, by opozycyjny Senat nie skorzystał z okazji do wprowadzenia zmian. – Są różne rzeczy, które trzeba rozstrzygnąć. Odwołam się do przykładu, który będzie istotny z punktu widzenia pracodawców. Chodzi o sprawę wypłaty wynagrodzeń dla osób, które formalnie nie są chore, a nie mogą wykonywać obowiązków zawodowych w związku z nałożoną na nich kwarantanną. Ale jest cała grupa spraw, które zostały do nas zgłoszone, wszystko trzeba dobrze przeanalizować – mówi Krzysztof Kwiatkowski.
Zdaniem Gabrieli Morawskiej-Staneckiej powinny być rozwiane wszelkie, nawet najbardziej absurdalne wątpliwości wobec rozwiązań zawartych w ustawie. A już w momencie pokazania projektu pojawiły się obawy, że np. przepisy umożliwiające wydawanie poleceń przedsiębiorcom mogą być nadużywane lub wykorzystywane zupełnie instrumentalnie, np. do wstrzymania działalności mediów nieprzychylnych rządowi. – Od 2015 r. jesteśmy wszyscy nadwrażliwi. Wcześniej nie mieliśmy takich obaw. W takiej sytuacji, jaka jest obecnie, każdy rozsądny człowiek ma obawy – zauważa przedstawicielka Lewicy.
Rząd odrzuca skrajne interpretacje przepisów. Już podczas prac sejmowej komisji jego przedstawiciele przekonywali, że polecenia mogą być związane wyłącznie z faktycznymi działaniami mającymi na celu przeciwdziałanie wirusowi i nie mogą być dowolnie interpretowane.

Obawy przedsiębiorców i samorządowców

Prawdopodobieństwo senackich poprawek do ustawy zwiększa to, że z powodu błyskawicznego tempa prac w Sejmie wielu potencjalnych interesariuszy nie tylko nie zdążyło dotrzeć ze swoim stanowiskiem do posłów, ale nawet wyrobić sobie zdania. Teraz ustawa jest analizowana np. przez organizacje przedsiębiorców. U nich również obawy budzi przepis umożliwiający premierowi, na wniosek wojewody, wydawanie poleceń przedsiębiorcom. Ma to umożliwić użycie ich firm czy ich zasobów za opłatą z budżetu. W Sejmie na wniosek opozycji wprowadzony został do tej procedury tryb odwoławczy. Nie rozproszyło to jednak wszystkich obaw.
– Według ustawy przedsiębiorca zawiera umowę z wojewodą, a wykonywanie zleconych zadań finansuje się ze środków budżetu państwa. To nie budzi sprzeciwu. Sprzeciw budzi to, że wykonywanie poleceń strony rządowej może doprowadzić do wygenerowania strat po stronie przedsiębiorcy, który nie może prowadzić swojej normalnej działalności. Senat powinien rozważyć wprowadzenie mechanizmu rekompensaty za poniesione straty czy utracone przychody – zauważa Arkadiusz Pączka z Pracodawców RP. Organizacja przygląda się też obowiązkom dla firm farmaceutycznych.
Swoją opinię o ustawie szykuje także konfederacja Lewiatan.
Niektórych samorządowców niepokoi przepis, zgodnie z którym premier może na wniosek ministra zdrowia nałożyć na jednostkę samorządu terytorialnego obowiązek wykonania „określonego zadania” w związku z przeciwdziałaniem COVID-19. Pieniądze mają być zapewnione, ale pojawiają się głosy, że pojęcie „określone zadanie” jest dość pojemne i może być nadużywane przez władze centralne.
Wątpliwości nie kryje senator niezależny Wadim Tyszkiewicz, do niedawna prezydent Nowej Soli. – Obawiam się, że cała ta ustawa to przede wszystkim gra pod publiczkę, tym bardziej że niedawno politycy PiS głosowali przeciwko debacie w Senacie na temat bezpieczeństwa Polaków w związku z koronawirusem. Tydzień minął i nagle zmienili zdanie? – dopytuje. – Wielu ekspertów twierdzi, że nowa ustawa powiela wiele rozwiązań z już istniejących regulacji. Nie trzeba nowej ustawy, by realizować zadania ochrony przed zagrożeniem epidemiologicznym. Znając PiS, każdą możliwość nadużycia nowego prawa wykorzysta na swoją korzyść – przestrzega Tyszkiewicz.