Analiza składu nowego rosyjskiego rządu Michaiła Miszustina pozwala na rozbicie kilku mitów. Po pierwsze nie jest to krótkotrwały gabinet techniczny. Perspektywa jego polityki obejmuje co najmniej czas do roku 2021. A jeśli postawione nowemu gabinetowi przez Władimira Putina cele uda się zrealizować, to niewykluczone, że dłużej. Czyli co najmniej do zaplanowanych w 2024 r. wyborów prezydenckich.
Po drugie obecny premier miał sporą swobodę w kształtowaniu składu rządu. Co oznacza, że raczej nie mamy do czynienia z figurantem. Po trzecie jest to gabinet w sporej części odmłodzony. Po czwarte nastąpi korekta kursu polityki ekonomicznej rządu. I po piąte tzw. blok siłowy w rosyjskim rządzie, o obsadzie którego decyduje Kreml – nie został praktycznie zmieniony.
Miszustin powołał dziewięciu wicepremierów. Do ich zadań należy nadzór nad funkcjonalnymi „blokami”. Trójka z nich – Aleksiej Owerczuk nadzorujący „cyfrowe projekty” oraz Dmitrij Grigorenko, który kierować będzie aparatem rządu – pracowali z nowym premierem w Federalnej Służbie Podatkowej. Do grona bliskich współpracowników Miszustina zaliczyć też należy wicepremier Wiktorię Abramczenko. Premier zna ją z czasu zmian w rosyjskim katastrze gruntów. Trójka kolejnych: Tatiana Golikowa, Jurij Borysow i Jurij Trutniew zachowali swe stanowiska, choć w przypadku Golikowej zmiany personalne nastąpiły praktycznie we wszystkich nadzorowanych przez nią tzw. resortach społecznych. Były one zresztą oczekiwane po krytyce sformułowanej przez Putina. Na marginesie warto zauważyć, że w Dumie Państwowej podczas rozmów z deputowanymi komunistycznymi, jeszcze przed głosowaniem, obecny premier odrzucił propozycję wprowadzenia progresywnej skali podatku dochodowego. Tego rodzaju deklaracje wraz ze zmianami personalnymi w segmencie gospodarczym rządu rzucają nieco światła na możliwe korekty polityki gospodarczej. Kluczowa jest tutaj nominacja Andrieja Biełousowa, który zajął stanowisko pierwszego wicepremiera odpowiadającego za gospodarkę. Uznawany jest on za głównego krytyka polityki gospodarczej rządu Dmitrija Miedwiediewa i zdecydowanego zwolennika większego zaangażowania administracji w ożywianie wzrostu gospodarczego. Przez niektórych komentatorów określany jest mianem etatysty. W ubiegłym roku Biełousow wystąpił z ideą obłożenia specjalnym, dodatkowym podatkiem 25 największych firm rosyjskich działających w sektorze metalurgicznym i chemicznym, aby w ten sposób zmusić oligarchów do „podzielenia się nadzwyczajnym zyskiem”. Później koncepcja ta, ewoluując, przybrała kształt zmuszenia oligarchów z bardziej rentownych branż do znaczącego zwiększenia inwestycji. Po to, aby w ten sposób pobudzić rosyjski wzrost gospodarczy. Ostatecznie pomysł upadł. Na nowo rozgorzała w Rosji bowiem dyskusja o stopniu zaawansowania tzw. programów narodowych i możliwości pobudzania w ten sposób, bez ryzyka dla stabilizacji makroekonomicznej, wzrostu.
Z obliczeń rosyjskiego odpowiednika NIK, na czele którego stoi Aleksiej Kudrin, uchodzący za jednego z politycznych protektorów nowego premiera, w okresie od stycznia do września 2019 r. rząd był w stanie wydać jedynie 52,1 proc. środków przeznaczonych na „projekty narodowe”. Przyspieszenie wydawania środków z budżetu będzie jednym z pierwszych, jeśli nie najważniejszym zadaniem nowego gabinetu. Tym bardziej że Putin w swym wystąpieniu przed Radą Federacji zapowiedział wzrost nakładów na projekty narodowe o 450 mln rubli w tym roku oraz o 4 mld w czasie najbliższych czterech lat. Zaliczył do nich nowe cele w zakresie polityki socjalnej.
Kluczową kwestią jest odpowiedź na pytanie, czy spodziewana polityka „poluzowania” makroekonomicznego – czyli wzrost wydatków publicznych celem napędzania koniunktury – nie spowoduje rozkręcenia inflacji i naruszenia równowagi makroekonomicznej.
Obserwatorzy zwracają uwagę, że w rządzie pozycję ministra finansów utrzymał odpowiadający za politykę gospodarczą w gabinecie Miedwiediewa Anton Siłuanow. Wraz z szefową Banku Rosji Elwirą Nabiulliną tworzą oni grupę ortodoksyjnych monetarystów, dla których utrzymanie stabilizacji makroekonomicznej jest głównym zadaniem państwa.
Analiza zmian personalnych w obrębie administracji rządu i resortów pozwala na sformułowanie tezy, że gabinet Miszustina ma na celu sprawniejsze wydawanie pieniędzy w ramach programów narodowych, ale z pewnością nie kosztem stabilizacji makroekonomicznej. Zdaniem ekspertów wzrost wydatków rosyjskiego budżetu zarówno na realizację „programów narodowych”, jak i na cele socjalne może wymusić na rządzie likwidację wielu ulg podatkowych, przedłużanych na każdy kolejny rok osobnymi rozporządzeniami, które łącznie kosztują rosyjski budżet około 4 mld rubli rocznie. Inną możliwością jest zarówno wzrost dochodów podatkowych budżetu, jak i lepsze adresowanie pomocy socjalnej, tak aby trafiała ona do rodzin znajdujących się w potrzebie.
Podatkowe doświadczenia nowego premiera i jego ekipy są kluczem do zrozumienia zamysłów Kremla w tym zakresie. W latach 2017–2019 dzięki wprowadzonym pod kierownictwem Miszustina zmianom w zakresie systemu poboru podatków wzrost wpływów do budżetu w ujęciu realnym wyniósł 17 proc. Najbliższe plany rządu to z jednej strony usprawnienie realizacji „programów narodowych”, z drugiej zaś ożywienie popytu, zarówno konsumpcyjnego ludności, jak i inwestycyjnego. Temu ostatniemu mają służyć m.in. zmiany w zakresie tzw. kapitału macierzyńskiego. Czy tak zarysowana polityka gospodarcza może dać spodziewany efekt, tj. pobudzenie wzrostu bez ryzyka wzrostu inflacji? Zdaniem rosyjskich ekspertów w krótkookresowej perspektywie tak, jednak raczej dość umiarkowany, nie większy niźli 0,5–0,8 proc. PKB ponad obecny poziom. Jednak o trwałym wzroście będzie można mówić dopiero wówczas, kiedy zmienią się strukturalne uwarunkowania – przede wszystkim zmniejszy się rola państwa w gospodarce.