Wżyciu akademickim i publicystycznym na wszelkie możliwe sposoby rozważane jest pytanie, dlaczego jedne kraje rozwijają się wolniej, a drugie szybciej, skoro często warunki mają bardzo podobne, a nawet prawie takie same.
Dziennik Gazeta Prawna
Jest to też główne pytanie zadane w sławetnej książce Adama Smitha „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”, uważanej przez wielu niemal za Biblię – chociaż mało kto ją czyta poza wąskim gronem profesorów uniwersyteckich. W istocie lektura tego dzieła wcale nie jest prosta.
Odpowiedzi się tam wcale nie znajduje, a zawarte w nim tezy są całkiem inne niż spodziewać się można po osobie, która patronuje różnym stowarzyszeniom i instytucjom wspierającym idee wolnej gospodarki. Moim zdaniem, Adam Smith jest akurat bardzo zdecydowanym przeciwnikiem wolności gospodarczej.
Polska ma niewątpliwie wyjątkowe szczęście, gdyż już od wielu lat przeżywa niebywały sukces ekonomiczny. W ciągu ostatnich trzech dekad udało się nam osiągnąć ogromny skok gospodarczy. Gdy jest się uczestnikiem tego sukcesu, często się go nie dostrzega. Patrząc jednak z zewnątrz, ten skok gospodarczy jest naprawdę szokujący. Zupełny fenomen, który będzie przywoływany w podręcznikach. To już 28. rok wzrostu polskiej gospodarki.
Wzrostu, którego nie przerwał ani globalny kryzys finansowy, który miał miejsce w Europie i na świecie, ani kryzys zadłużenia w strefie euro, ani spowolnienie w gospodarce globalnej, które właśnie trwa i – mam nadzieję – zaczyna przemijać. Pod względem statystycznym jest to jeden z najdłuższych okresów wzrostu gospodarczego. W tym czasie produkt krajowy brutto naszego kraju zwiększył się w ujęciu realnym ponad trzykrotnie. I jest to niesamowite przejście z jednego świata w drugi.
Nowe pokolenie, które wyrosło w tym czasie, nie zdaje sobie sprawy ze skali tego skoku, ale weterani tacy jak ja pamiętają, jak to było te trzy dekady temu. To, co się wydarzyło, jest niesamowicie radosne. Nadgoniliśmy znaczną część dystansu rozwojowego, jaki dzielił nas od gospodarek Europy Zachodniej. PKB per capita liczony według parytetu siły nabywczej wzrósł w Polsce z nieco ponad 40 proc. średniej w krajach ówczesnej Unii Europejskiej w 1995 r. do ponad 70 proc. w 2018 r. Gdybyśmy w 1995 r. słyszeli, że tak będzie w 2018 r., zapewne trudno byłoby nam w to uwierzyć. A w szczególności trudno byłoby w to uwierzyć ekonomistom, którzy mieli przecież świadomość tych nieskończonych trudności, jakie po prostu musiały nam towarzyszyć.
Skutki rozwoju polskiej gospodarki widać rzeczywiście nie tylko w statystykach, lecz także w poprawie życia Polaków. Zawdzięczamy ten skok, oczywiście, głównie naszej pracowitości. Polacy należą w tej chwili do grupy najintensywniej i najwydajniej pracujących ludzi na świecie. Nasza produktywność bardzo w tym czasie wzrosła, nasze umiejętności i wykształcenie także. Bezrobocie dzisiaj jest niskie – na poziomie nienotowanym wcześniej na przestrzeni tej polskiej trzydziestolatki. Dzięki tym czynnikom, dzięki rozbudowie systemu świadczeń społecznych w ostatnich latach, wyraźnie poprawiła się sytuacja finansowa polskiego społeczeństwa i przeciętnej polskiej rodziny. Nie trzeba być ekonomistą, żeby chodząc po sklepach, jeżdżąc na wakacje w kraju, a także za granicą, zauważyć, że polskie rodziny stać na o wiele więcej niż kiedyś. Zauważają to też obywatele innych państw, którzy do nas przyjeżdżają, a szczególnie ci, którzy decydują się tu zamieszkać.
Polska gospodarka osiągnęła ogromny sukces. Sukces, który zawdzięczamy także naszej przedsiębiorczości. Fundamentem polskiego wzrostu gospodarczego są przedsiębiorstwa, w tym prywatne. Każdego roku tysiące Polaków podejmują działalność na własny rachunek. Oczywiście nie wszystkie z tych prób kończą się powodzeniem – tak jest i tak powinno być, gdyż inaczej byśmy tego skoku nie mieli. Sukcesy małych i malutkich firm rzadko są na tyle spektakularne, by trafić na pierwsze strony gazet. Ale to właśnie tym małym sukcesom zawdzięczamy duży sukces w rozwoju polskiej gospodarki.
Przedsiębiorczość, zaradność Polaków ujawnia się między innymi w zaskakującej odporności polskich firm na obecne spowolnienie w gospodarce globalnej. Ta odporność jest większa niż – nie obrażę tu naszych analityków – spodziewaliśmy się w Narodowym Banku Polskim. Zaskakująco duża jest w szczególności odporność na spowolnienie u naszego największego partnera, czyli w Niemczech. Znacząco słabiej zareagowaliśmy na spadek koniunktury w tym kraju. Zazwyczaj ta zależność była silniejsza, choć z reguły odsunięta w czasie. Pomimo pogorszenia koniunktury w wielu gospodarkach i wyhamowania wzrostu w Niemczech, polski eksport nadal solidnie rośnie. W dalszym ciągu wyraźnie zwiększa się także popyt wewnętrzny, który od wielu kwartałów jest głównym motorem naszego wzrostu, jak zresztą w całej Europie. W sumie rok 2019 okazuje się kolejnym, w którym polska gospodarka rozwijała się bardzo szybko, w tempie powyżej 4 proc. rocznie, znacznie wyższym niż to notowane w gospodarkach rozwiniętych. Nie wpisujemy się więc w globalny trend wyraźnego spowolnienia wzrostu gospodarczego. Oczywiście w przyszłym roku – nie może być inaczej – może być on i będzie wolniejszy, ale to nadal będzie wysokie tempo. Według najnowszych prognoz OECD, które są z reguły ostrożne, polska gospodarka będzie rosła najszybciej wśród wszystkich krajów należących do tej organizacji, obejmującej cały – powiedzmy – rozwinięty świat.
Utrzymanie tak długiego okresu wzrostu nie byłoby możliwe, gdyby nie jego zrównoważony charakter. Tutaj należą się słowa uznania dla instytucji, którą reprezentuję. W ocenie Komisji Europejskiej Polska jest jedną z najbardziej zrównoważonych gospodarek w całej UE. W ciągu ostatnich lat osiągnęliśmy wyraźną poprawę wskaźników równowagi zewnętrznej i wewnętrznej. Gospodarka rozwija się bardzo szybko, a jednocześnie z powodzeniem utrzymujemy niską i stabilną inflację. Obecnie wynosi ona 2,6 proc., a więc jest zgodna z celem NBP. Trwale niska i stabilna inflacja jest ważnym osiągnięciem, szczególnie jeśli się pamięta, jak wysoka była wcześniej, zwłaszcza w latach 90. Na początku przyszłego roku możemy spodziewać się przejściowego wzrostu dynamiki cen, ale w horyzoncie oddziaływania naszej polityki pieniężnej inflacja będzie zgodna z celem banku centralnego.
Można też śmiało stwierdzić, że dotychczasowa ostrożna i konserwatywna polityka pieniężna NBP nie tylko zapewniała stabilność cen, lecz także pomagała i nadal pomaga utrzymywać polską gospodarkę na ścieżce zrównoważonego wzrostu. Jako prezes tej instytucji mam głęboką satysfakcję, że działania NBP, choć często z zewnątrz niezauważalne, są solidnym fundamentem naszego rozwoju. Prowadzimy taką politykę, która może nie jest zanadto widoczna, ale jest po prostu skuteczna. Powiem więcej, jesteśmy obecnie wzorem do naśladowania dla innych banków centralnych – jakkolwiek to nieskromnie zabrzmiało – które chętnie korzystają z naszej wiedzy i doświadczenia.
Rozsądna polityka gospodarcza Polski i zrównoważony wzrost gospodarczy są zresztą doceniane także przez międzynarodowe rynki finansowe. Ceny polskich 10-letnich obligacji skarbowych latem tego roku były historycznie wysokie – biły wszelkie rekordy i wciąż są wysokie, co pozwala znacznie taniej niż w przeszłości obsługiwać dług publiczny. A kurs złotego jest stabilny i nie generuje problemów ani dla polskich eksporterów, ani dla polskich importerów. Z całą pewnością posiadanie własnej waluty jest bardzo korzystne dla naszej gospodarki. Warto zawsze o tym pamiętać. Podkreślaliśmy to szczególnie mocno, obchodząc w 2019 r. 100-lecie polskiego złotego.
Złoty umożliwia nam prowadzenie niezależnej polityki pieniężnej. Dzięki temu działania NBP są w sposób właściwy dostosowane do naszej sytuacji gospodarczej i koniunktury, która pod wieloma względami jest inna niż w strefie euro. W efekcie w Polsce nie obowiązują choćby ujemne nominalne stopy procentowe, które tam są utrzymywane od ponad pięciu lat i raczej pozostaną trwałym elementem krajobrazu. Ponadto nie prowadziliśmy, tak jak inni w Europie przez ostatnie lata, luzowania ilościowego. I nic nie wskazuje, żebyśmy mieli to robić w najbliższych latach. Przynosi to wielkie korzyści dla oszczędzających, dla stabilności sektora finansowego i dla całej gospodarki, gdyż ogranicza ryzyko powstania nierównowag makroekonomicznych. Co więcej, płynny kurs walutowy, który byłby niemożliwy, gdybyśmy przyjęli euro, jest potężnym wentylem bezpieczeństwa dla gospodarki. Jego znaczenie ujawnia się szczególnie w sytuacji silnego pogorszenia koniunktury, zwłaszcza pochodzącego z zagranicy, tak jak to się działo w czasie globalnego kryzysu finansowego przed dekadą. Polski złoty jest więc bardzo istotnym elementem wspierającym stabilność naszego sukcesu gospodarczego.
Niekiedy ekonomiści czy historycy mówią o szczególnie pomyślnym okresie w historii jakiegoś kraju jako o cudzie gospodarczym. Oczywiście pojęcie to nie jest ściśle zdefiniowane, jest raczej domeną publicystów, ale zawsze oznacza ono dłuższy okres dynamicznego wzrostu gospodarczego i wyraźną poprawę poziomu życia ludzi. Trudno nie zauważyć, że żyjemy obecnie w okresie polskiego cudu gospodarczego. To właśnie od dawna powtarzam, choć nadal widzę pewną nieśmiałość wśród publicystów, wśród ekonomistów, żeby tego określenia używać. Bo jeśli to, czego doświadczamy obecnie, nie jest cudem, no to co właściwie miałoby nim być?
Bardzo długi okres wysokiego wzrostu gospodarczego i towarzyszący temu wzrost dobrobytu społecznego przeciętnego obywatela to oczywiście przede wszystkim wynik ciężkiej pracy Polaków i ich przedsiębiorczości. To naprawdę jest zasługa niejednego rządu, niejednego kierownictwa Narodowego Banku Polskiego, nie żadnej konkretnej grupy pracowniczej. To jest sukces nas wszystkich. Bardzo wiele czynników musi się zbiec w jednym czasie, żeby uzyskać taki efekt – co wiemy właśnie z dyskusji wokół bogactwa narodów zainspirowanej przez Smitha. I muszą one trwać w dłuższym okresie. Edukacja, wychowanie w rodzinie, poziom cywilizacyjny, także morale pracy, dyscyplina, ogólny poziom kultury, ale również zarządzanie krajem, gospodarne i odpowiedzialne.
Jeśli coś można powiedzieć o zarządzaniu polską gospodarką, finansami, to przychodzi mi na myśl słowo: spokojne. Są to bowiem działania rozsądne, pragmatyczne, unikające zarazem poklasku, a potem problemu z tego tytułu, że coś się zrobiło nierozważnie. Działania ostrożne i konserwatywne, które szczególnie w finansach są wskazane. Ta duma z polskich sukcesów jest także źródłem motywacji do dalszych wysiłków, żeby kondycja polskiej gospodarki nadal była dobra, bo zawsze trzeba myśleć o tym, co może czaić się za rogiem, w następnym roku.
Oczywiście przed Polską pojawiały się i będą się pojawiały wyzwania. Po pierwsze, w perspektywie kilku lat musimy być przygotowani na nieco mniejszy napływ środków z Unii Europejskiej. Warto jednak pamiętać, że będzie to po prostu związane z naszym gospodarczym awansem: stopniowo będziemy się przesuwać w kierunku krajów, które pomagają innym, a nie otrzymują pomoc. Jednocześnie, choć to zmniejszenie puli środków z UE zmieni nieco naszą sytuację, to jednak napływ będzie nadal znaczący. Oczywiście będziemy też musieli mobilizować nieco więcej funduszy własnych do finansowania wzrostu inwestycji.
Po drugie, będziemy musieli właściwie reagować na zachodzące zmiany demograficzne, w tym starzenie się społeczeństwa. Osobiście jestem przekonany, że nastąpi dalszy napływ dobrze asymilujących się pracowników z zagranicy. Tej perspektywy nie obawiałem się i nadal się nie obawiam. Mamy nadal znaczne zasoby podaży pracy wśród Polaków, w różnym wieku, a także zasoby zewnętrzne, na które możemy liczyć. Potrzebna jest dalsza aktywizacja zawodowa, a z drugiej strony także digitalizacja i automatyzacja procesów wytwórczych, która musi się mocniej w Polsce rozwinąć i prawdopodobnie rozwinie się sama pod wpływem bodźców rynkowych.
Nie mam wątpliwości, że polscy przedsiębiorcy i pracownicy poradzą sobie z tymi wyzwaniami.
Tekst na podstawie wystąpienia prezesa NBP na otwarciu gali XVII edycji konkursu im. Władysława Grabskiego oraz 10-lecia serwisu Obserwator Finansowy (11 grudnia 2019 r.)