Głównym zwycięzcą niedzielnych wyborów na Ukrainie – obok prezydenta Zełenskiego – może być Wiktor Medwedczuk.
Ugrupowanie Wołodymyra Zełenskiego Sługa Narodu (SN) jest liderem sondaży przed zaplanowanymi na niedzielę przedterminowymi wyborami parlamentarnymi na Ukrainie. W ostatnich badaniach poparcie dla SN wynosiło w zależności od ośrodka 42–53 proc. Jednak sondaże pewne drugie miejsce dają prorosyjskiej platformie O Życie (ZŻ). Jednym z najważniejszych udziałowców ZŻ jest Wiktor Medwedczuk, od dekad uznawany za reprezentanta rosyjskich interesów nad Dnieprem. O jego pozycji może świadczyć to, że rodzicami chrzestnymi jego córki Darji są Władimir Putin i Swietłana Miedwiediewa, żona Dmitrija.
Medwedczuk to czarna legenda ukraińskiej polityki. W latach 90. kierował popierającą prezydenta Łeonida Kuczmę SDPU(o), Socjaldemokratyczną Partią Ukrainy (zjednoczoną), w której pierwsze kroki w polityce robił też Petro Poroszenko. Gdy kierował administracją prezydenta Kuczmy, powstało pojęcie „temnyk”, oznaczające pisemną instrukcję wysyłaną do redakcji z ulicy Bankowej, przy której mieści się budynek administracji, z opisem zasad relacjonowania przez dziennikarzy wydarzeń politycznych. Wiele mediów ze strachu i nadmiaru pokory trzymało się linii z temnyków.
To on odpowiadał za eksperymenty z fałszerstwami podczas wyborów lokalnych na Zakarpaciu w 2004 r. W ich trakcie wypracowano i przetestowano technologię, którą zastosowano w wyborach prezydenckich w tym samym roku. Skończyły się one pomarańczową rewolucją, a samo starcie określono mianem bitwy trzech Wiktorów – Juszczenki, Janukowycza i Medwedczuka, choć ten trzeci nie startował w wyborach. Pozostawał po prostu zapleczem intelektualnym i operacyjnym Wiktora numer dwa.
Dzięki unikalnej pozycji w relacjach z Rosją Medwedczuk przetrwał wszystkie wstrząsy w polityce ukraińskiej. Również rewolucję godności z 2014 r. Ale od końca kadencji Kuczmy jego gwiazda mocno wyblakła. W 2006 r. jego SDPU(o) nie weszła do parlamentu. – Dla mnie obecność Medwedczuka to gwarancja porażki projektu politycznego. Przez lata pompował miliony w partię Ukraiński Wybór i nic. Nigdy nie miał szans na pokonanie progu – mówi jeden z ukraińskich specjalistów od kampanii wyborczych.
Tym razem może być inaczej. Gdy upadł system Janukowycza, a Rosja rozpaliła separatyzm na Zagłębiu Donieckim oraz anektowała Krym, jego rola zyskała na znaczeniu. Jego usługami nie gardził nawet jednoznacznie antyrosyjski prezydent Poroszenko, który zaangażował go w rozmowy o wymianie jeńców z Rosją i separatystami (choć jeden z usuniętych potem z sieci raportów OBWE nazywał go mianem przedstawiciela Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych).
Poroszenko zdecydował się na ten krok, mimo że Medwedczuk opijał z Putinem efekty operacji zielonych ludzików. „Apogeum 2014 r. był 9 maja, Dzień Zwycięstwa. Putin i [rosyjski minister obrony Siergiej] Szojgu przylecieli do Sewastopola na Paradę Zwycięstwa, która wyglądała jak ich największy triumf. Miasto huczało, skandując »Rosja, Rosja!«. To było zwycięstwo absolutne. Po paradzie Putin pojechał do Jałty na daczę swojego przyjaciela Wiktora Medwedczuka. Świętować” – czytamy w książce „Wszyscy ludzie Kremla” autorstwa rosyjskiego dziennikarza Michaiła Zygara.
Medwedczuk dobrze przygotował swój powrót. Przez podstawioną osobę przejął kontrolę nad trzema kanałami telewizyjnymi – NewsOne, ZIK i 112. Przed tegorocznymi wyborami udało mu się zawrzeć sojusz z częścią dawnej janukowyczowskiej Partii Regionów z Jurijem Bojką na czele. Konflikt z drugą częścią eksregionałów, której patronuje najbogatszy oligarcha Rinat Achmetow, zakończył się klęską Achmetowa, bardziej lojalnego wobec Kijowa i mniej jednoznacznie prorosyjskiego. Jeśli wziąć pod uwagę prorosyjską niszę, w sondażach liczy się tylko ZŻ z poparciem 10–13 proc. Jeśli uzyska taki wynik, będzie drugą siłą w parlamencie. Biorąc pod uwagę, że nie głosują znaczna część opanowanego przez separatystów Donbasu i zagarnięty przez Rosję Krym, to dużo.
Ze względu na kontakty na Kremlu Medwedczuk od zawsze miał wpływ na rozmowy o cenach gazu dla Ukrainy. Również w obecnych wyborach pozostaje ona ważnym czynnikiem wpływającym na wynik niedzielnego starcia. To wysokość opłat za energię i obietnica ich obniżenia jest jedną ze składowych sukcesów sondażowych ZŻ. Wcześniej Rosjanie wypracowali mechanizm, za pomocą którego wspierali preferowanego przez siebie kandydata podczas wyborów prezydenckich. Na dziewięć dni przed pierwszą turą Bojko i Medwedczuk spotkali się pod Moskwą z premierem Dmitrijem Miedwiediewem i prezesem Gazpromu Aleksiejem Millerem.
Spotkanie było transmitowane online przez jeden z rosyjskich kanałów telewizyjnych. Miał to być dowód, że duet Bojko–Medwedczuk jest w stanie skutecznie rozmawiać z Moskwą o cenach surowca. A zarazem wskazówka, którą z prorosyjskich grup nad Dnieprem popiera aktualnie Moskwa. Miller wspominał, że koncern, którym kieruje, jest gotowy zbudować konsorcjum, którego celem będzie remont ukraińskich gazociągów. To sugestia, że tranzyt surowca i związane z tym wpływy do budżetu ukraińskiego mogą być kontynuowane niezależnie od budowy Nord Stream 2, jeśli naród postawi na właściwego kandydata.
Zełenski kategorycznie odżegnuje się od możliwych koalicji z ZŻ, preferując raczej Ojczyznę Julii Tymoszenko i niedawno powstały Głos Swiatosława Wakarczuka, piosenkarza, lidera grupy Okean Elzy. Z drugiej strony jest czynnik, który robi z Zełenskiego i Medwedczuka sytuacyjnych sojuszników. To sprawa wymiany jeńców, największej od wielu miesięcy, która może się rozstrzygnąć jeszcze przed niedzielnymi wyborami. Jeśli pokaźna grupa Ukraińców, np. marynarze z okrętu zaatakowanego w ubiegłym roku na Morzu Czarnym, faktycznie wróci do domu, będzie to sukces obecnej głowy państwa, ale też głównego negocjatora Medwedczuka.