Czasami, w chwilach pełnych wakacyjnych, głębokich refleksji nad stanem Ojczyzny, myślę, że zaczęło się wszystko od diet. Kiedy mieliśmy po lat 20, wspólne wyjazdy oznaczały też wspólne kupowanie jedzenia i wspólne jego spożywanie. A jeżeli ktoś zwykł był śniadać serem białym, lecz zakupy objęły tylko ser żółty, to po prostu jadł żółty. Ach, te czasy!
Magazyn DGP / Dziennik Gazeta Prawna
Dzisiaj posiłek grupy 20-latków to szereg małych talerzyków, na których jeden ma serek z lawendą, drugi orzechy brazylijskie, trzeci mleko migdałowe z płatkami sprowadzanymi kurierem z wysp Fidżi, nawet nie mówiąc o kawie bezkofeinowej. Nie ma też co się pocieszać, że 50-latkowie są inni. Synergia nawyków indywidualizmu, neuroz, alergii, mód, diet i prawdziwych wskazań medycznych daje nam mnożenie przez podział.
Jako konsumenci jesteśmy bombardowani apelami, by wybierać niepowtarzalne wzory plecaczków, nieszablonowe zapachy do samochodów, indywidualnie skrojone zestawy utworów muzycznych. Seriale z sieci zastąpiły telewizję, w której jak szedł odcinek „Czterdziestolatka”, to nazajutrz żartami Madzi i Stefana witali się ludzie w pracy/szkole. Dzięki Bogu, przynajmniej piłka nożna jest wciąż popularna, a nie podzielona na segmenty sprzedaży. Jeszcze…
Mamy być różni i dumni z tych różnic, to nie ma się co dziwić, że dzieli i polityka. Nostalgia nie pomoże, nie pomogą zaklęcia, a nawet połajanki. Jeżeli nauczymy się żyć podzieleni, przeżyjemy. Chodząc w niepowtarzalnych trampkach i żyjąc we własnych bańkach, musimy chuchać i dmuchać na przestrzeń wspólną. Nie sabotować firmowych „dni tolerancji”, nie przymuszać jednak pracowników do ich wyznawania. Nie odmawiać drukowania niemiłych własnemu sercu cudzych plakatów, nie odmawiać nawet aborcji, skoro jest dopuszczalna obowiązującym nas wszystkim prawem, nie konfliktować rodziców i nauczycieli nieprzemyślanymi lekcjami „seksualnego wychowania”, nie przyjmować uchwał „przeciwko LGBT”, nie blokować marszy, których nie lubimy. Mnożenie podziałów przez mnożenie podziałów? Już wystarczy.