W sobotę Kreml wprowadzi w życie ograniczenia w handlu z Ukrainą. O kompromisie z Kijowem nie ma mowy.
Dnia 1 czerwca wejdzie w życie zakaz importu z Ukrainy do Rosji niektórych produktów, m.in. wyrobów przemysłu lekkiego i metalowego. Z kolei eksport węgla, ropy i paliwa nad Dniepr będzie obwarowany koniecznością uzyskania zgody Ministerstwa Rozwoju Regionalnego w Moskwie, które nieformalnie czuwa także nad gospodarką okupowanej części Donbasu.
Rosja zapowiedziała wprowadzenie ograniczeń tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich, które wygrał Wołodymyr Zełenski. Ukrainę problem może dotknąć, jeśli Rosjanie ograniczą liczbę wydanych zezwoleń, co wpłynęłoby na ograniczenie wolumenu wymiany handlowej. Chodzi zwłaszcza o rosyjski olej napędowy i LPG, które mają 40 proc. udziału w ukraińskim rynku. Ale także o węgiel – strata przez Kijów kontroli nad znaczną częścią kopalń na okupowanych obszarach Zagłębia Donieckiego zwiększyła zapotrzebowanie na czarne złoto z importu. W 2018 r. Ukraina sprowadziła z Rosji 12,4 mln ton węgla – nieco mniej niż Polska.
„Mechanizm zezwoleń na eksport ropy i towarów ropopochodnych będzie dla Moskwy prawdopodobnie wygodnym instrumentem wsparcia oligarchów współpracujących z Kremlem i firm zbliżonych do Wiktora Medwedczuka i Serhija Kurczenki, który ma pozwolić im na zachowanie wpływów w ukraińskim sektorze energetycznym” – pisze analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Jan Strzelecki. Ma to sens o tyle, że zwłaszcza branża węglowa w Rosji pozostaje w rękach prywatnych, przez co trudniej ją kontrolować niż działania Gazpromu albo Rosnieftu.
Medwedczuk to jeden z najważniejszych prorosyjskich polityków na Ukrainie. Częściowo kontroluje ugrupowanie O Życie, które w sondażach wysforowało się ostatnio na drugie miejsce. W czasach rządów Petra Poroszenki ułożył sobie z nim poprawne relacje, został nawet przedstawicielem władz do spraw wymiany jeńców z Rosją i samozwańczymi republikami Donbasu. Jest uważany za głos Władimira Putina. Rosyjski prezydent jest ojcem chrzestnym jego córki, a według pisarza politycznego Michaiła Zygara świętował z Medwedczukiem na jego krymskiej daczy udaną aneksję półwyspu.
Rosjanie chcą amnestii dla separatystów i agentów Moskwy
Z kolei młody oligarcha Kurczenko uciekł z Ukrainy razem z ludźmi obalonego w 2014 r. Wiktora Janukowycza. Kontynuuje karierę biznesową w Rosji, a w ubiegłym roku dostał od Kremla i jego służb specjalnych prawo samodzielnej eksploatacji gospodarek Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych. Jego menedżer został w zeszłym roku premierem DRL, a kontrolowany przez niego Wniesztorgsierwis ma monopol na wywóz z DRL/ŁRL antracytu, który trafia m.in. do Polski. Biznesmen jest znany z bezwzględności i ostentacyjnego obnoszenia się ze swoim bogactwem.
Podczas kampanii rosyjskie kanały państwowe biły przede wszystkim w Poroszenkę, co mogło sprawiać wrażenie wspierania Zełenskiego. Po wyborach okazało się, że Moskwa nie zamierza łagodzić presji na Kijów – wręcz przeciwnie. Nie wycofano się z zaostrzenia zasad handlu. Dodatkowo trzy dni po drugiej turze Putin podpisał dekret przewidujący rozdawanie rosyjskiego obywatelstwa mieszkańcom DRL/ŁRL. Jak słyszeliśmy w Rostowie nad Donem, pod punktem zbierającym wnioski paszportowe w graniczącym z ŁRL rosyjskim Nowoszachtyńsku ustawiają się ogromne kolejki.
– Rosjanie w ten sposób podbijają licytację i szykują się do targów. Jeśli Zełenski się na nie zgodzi, Moskwa będzie mogła wrócić do status quo w zamian za realne ustępstwa Ukrainy. Jeśli się nie zgodzi, Moskwa nic nie traci, a presja na Kijów pozostanie większa niż dotychczas. Z punktu widzenia Rosjan to sytuacja win-win – mówi DGP ukraiński publicysta Karł Wołoch. – Natomiast pomysłów nadania autonomii Donbasowi nikt nie zrealizuje, bo naród zmiótłby go po paru dniach. A struktury siłowe po ostatnim Majdanie nie są gotowe do fizycznej obrony władz przed tłumem – dodaje.
Podczas ubiegłotygodniowej konferencji w Moskwie rosyjska senator Olga Timofiejewa, reprezentująca anektowany Sewastopol, oraz jeden z głównych ukraińskich separatystów Ołeh Cariow mówili o warunkach, jakie Kreml powinien postawić Zełenskiemu w zamian za normalizację relacji. Chodzi o wycofanie się z blokady handlowej DRL/ŁRL, wprowadzonej przez Poroszenkę w 2017 r., autonomię dla Donbasu oraz amnestię dla separatystów i innych uwięzionych za wymierzoną w ukraińską państwowość współpracę z Rosją albo przestępstwa z czasów Janukowycza.
W gruncie rzeczy wśród tych warunków nie ma nic, co nie pojawiałoby się już wcześniej. Autonomia dla Zagłębia Donieckiego – docelowo także polityczna – dawałaby mu asymetryczne prawo weta w razie, gdyby Ukraina została zaproszona do członkostwa w NATO i Unii Europejskiej, czyli na stałe wiązałaby ją z Zachodem. Zniesienie zakazu handlu z separatystami odciążyłoby budżet Rosji, która musi finansować działalność parapaństw i otwierać własny rynek na konkurencyjną dla rosyjskich producentów tanią produkcję z okupowanego Donbasu – głównie węgiel i stal.
Z kolei bezwarunkowa amnestia dla osób zaangażowanych we współpracę z agresorem albo afery z czasów Janukowycza umożliwiłaby powrót na Ukrainę działaczy pozostających od 2014 r. na emigracji w Rosji. Zapytaliśmy w Moskwie Ołenę Bondarenko, jedną z najbardziej znanych ukraińskich polityków prorosyjskich, kto chciałby wrócić. Wymieniła nazwiska byłego premiera Mykoły Azarowa i byłego deputowanego janukowyczowskiej Partii Regionów Wołodymyra Olijnyka.