- Zgodnie z powszechnym przekonaniem Polacy są odporni na rosyjskie manipulacje i kłamstwa „pisane cyrylicą”. To przekonanie szkodliwe - mówi Jolanta Darczewska, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich ds. bezpieczeństwa Europy Wschodniej
Co w czasie kampanii wyborczej do europarlamentu staje się wątkiem wiodącym w prokremlowskiej propagandzie? Czy można mówić o jakichś szczególnych narracjach?
Dezinformacja nie jest celem samym w sobie. Służy wspieraniu celów polityki Rosji. A strategiczne cele Moskwa zdefiniowała dawno temu. W odniesieniu do Europy są to: dezintegracja UE poprzez podsycanie sporów między państwami, podgrzewanie nastrojów antyamerykańskich, żeby ograniczać wpływy USA w Europie, utrzymanie i poszerzenie wpływów politycznych i gospodarczych, czemu ma służyć sukcesywne budowanie prorosyjskiego lobby, utrzymanie kontroli nad Białorusią i przywrócenie kontroli nad Ukrainą, destabilizacja państw bałtyckich i Polski celem osłabienia wschodniej flanki NATO i inne.
Jak te cele są realizowane?
Rozpowszechnianie rosyjskiej argumentacji, podsycanie i instrumentalizowanie sporów wewnętrznych, docieranie do ugrupowań krytycznie nastawionych do współpracy z USA i NATO, inspirowanie i wspieranie partii eurosceptycznych, separatystycznych, nastawionych antyimigrancko, antyintegracyjnie – te działania prowadzone są długofalowo, sukcesywnie, z uwzględnieniem specyfiki docelowego odbiorcy. Z tego względu raczej trudno mówić o jakichś szczególnych narracjach. Instrumentalizuje się i utrwala wątki eksploatowane od dawna, np. wątek zachodniej rusofobii, agresywnego NATO, konsumpcjonizmu Zachodu, zaniku zachodnich wartości, Gejropy i inne. Jak refren powraca wizja Rosji mocarstwowej i jej strefy wpływów, wykluczonej z postzimnowojennego rozdania, upokarzanej i zdradzonej przez Zachód, czego dowodem miało być rozszerzenie NATO i UE.
Unia Europejska próbuje walczyć z dezinformacją. Działania Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ) polegają na śledzeniu fake newsów i ich publicznym demaskowaniu.
Umieszczenie płynących z Rosji zagrożeń informacyjnych w szerszych ramach zagrożeń hybrydowych uruchomiło konieczność wzmocnienia bezpieczeństwa europejskiego w wielu sferach. W sferze informacyjnej jest to monitoring środków masowego przekazu oraz sukcesywna dyskredytacja rosyjskiej manipulacji i propagandy, w sferze gospodarczej – utrzymanie sankcji ekonomicznych wobec Federacji Rosyjskiej, zaś w sferze militarnej – wzmocniona obecność NATO na flance wschodniej oraz wzmocniona amerykańska obecność wojskowa w Europie, w tym w Polsce.
W tym kontekście ESDZ nie jest jedynym podmiotem zwalczania dezinformacji, ale działalność powołanego przez nią EU EAST StratCom Task Force (ESC) trudno przecenić. Pierwotnie miał przygotować strategię komunikacyjną z krajami Partnerstwa Wschodniego oraz wesprzeć media w tych krajach. Agresywna polityka informacyjna Rosji, a także skromne środki finansowe ESC sprawiły, że Centrum zajęło się przede wszystkim demaskowaniem głównych mechanizmów i wątków rosyjskiej dezinformacji. Wydatnie przyczyniło się w ten sposób do uwrażliwienia społeczeństw krajów UE na rosyjskie zagrożenie, a przez to wzmocnienia odporności na nie w krajach członkowskich UE i krajach Partnerstwa Wschodniego.
Co więcej można zrobić?
ESC nie stało się np. platformą wymiany doświadczeń poszczególnych krajów członkowskich w zwalczaniu dezinformacji, nie wspiera oddolnych inicjatyw społecznych, które stawiają za cel walkę z dezinformacją (np. litewskich elfów walczących przeciwko kremlowskim trollom). ESDZ mogłaby np. stymulować międzynarodowe badania naukowe nad dezinformacją, jej podstawami koncepcyjnymi i organizacyjnymi, narzędziami dezinformacji w internecie, skutecznością rosyjskiego wpływu. Mogłaby również pochylić się nad wspólną argumentacją dla krajów członkowskich UE, która by wyjaśniała cele polityki Rosji i neutralizowała rosyjskie mity i fejki. Najogólniej rzecz ujmując, ESDZ powinna wzmacniać jedność krajów UE w reakcji na rosyjskie zagrożenie, co uspójniłoby oficjalne odpowiedzi i postawy społeczne. Proszę sobie przypomnieć spójną reakcję państw na próbę otrucia Siergieja Skripala. Doszło przede wszystkim do wydalenia „dyplomatów” podejrzanych o bezprawną aktywność, ale też do zsynchronizowanej kontrofensywy medialnej. Ważna była też skala reakcji społeczności internetowych. To wszystko świadczyło o skoordynowaniu mechanizmów obronnych Zachodu. Ta reakcja nie tylko zaskoczyła Kreml. W Europie przyniosła Rosji straty wizerunkowe, ograniczając jej możliwości manipulowania narracjami wielkomocarstwowymi.
Jak na tle innych krajów wygląda odporność Polski na dezinformację?
Zgodnie z powszechnym przekonaniem Polacy są odporni na rosyjskie manipulacje i kłamstwa „pisane cyrylicą”. Sprzyja temu jakoby pokaźny bagaż doświadczeń w historycznych relacjach polsko-rosyjskich z jednej strony, a z drugiej – słaba znajomość języka rosyjskiego we współczesnej Polsce. Jestem przekonana o szkodliwości takiego podejścia. Rosjanie od dziesiątek lat doskonalą narzędzia wpływu, dostosowując sposoby działania do zmieniającej się rzeczywistości. Sama konfrontacyjna strategia polityki zagranicznej Federacji Rosyjskiej skłania do wniosku, że rola rosyjskiego potencjału kryzysotwórczego, destrukcyjnego, będzie wzrastać.
Skąd powinniśmy czerpać dobre przykłady?
Z krajów o podobnych do RP doświadczeniach historycznych i geopolitycznych, przede wszystkim krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Rozwiązania instytucjonalne w różnych krajach są różne: w Czechach Centrum do Zwalczania Zagrożeń Hybrydowych powołano przy MSW, litewski StratCom – przy MSZ, a szwedzki Komitet Bezpieczeństwa – przy Ministerstwie Obrony. W skład wymienionych instytucji, co warto zauważyć, włączono przedstawicieli mediów i think tanków, wszystkie też stawiają za cel wspieranie aktywności społecznej i edukację mediów. Tego rodzaju inicjatywy poprawiają skuteczność oddziaływania, aktywizują zarazem i integrują społeczeństwo. Spontaniczne reakcje mediów tradycyjnych i społecznościowych są ponadto szybsze i skuteczniejsze niż reakcje oficjalne, nawet te uzgodnione, uspójnione i skoordynowane.