Między Waszyngtonem a Moskwą doszło do ożywienia kontaktów na najwyższym szczeblu. Wczoraj sekretarz stanu Mike Pompeo (na zdjęciu) spotkał się ze swoim odpowiednikiem Siergiejem Ławrowem w Soczi – drugi raz w tym miesiącu. Tym razem towarzyszył im Władimir Putin, który jest po godzinnej rozmowie telefonicznej z Dondalem Trumpem. Możliwe, że liderzy spotkają się w cztery oczy na szczycie G20 w Osace pod koniec czerwca.
Częstotliwość nie przekłada się jednak na efekty, jak przyznał podczas briefingu dla dziennikarzy dyplomata.
„Nie rozwiążemy wszystkich problemów od ręki, ale musimy podtrzymać kontakt, aby stworzyć warunki dla postępu” – mówił. O to nie będzie łatwo, bo katalog rozbieżności między USA a Rosją jest większy niż na początku kadencji Donalda Trumpa.
Do odziedziczonej po Baracku Obamie wojny w Syrii doszły takie kwestie jak Iran (USA wypowiedziały porozumienie nuklearne z tym krajem, którego Rosja jest sygnatariuszem), Wenezuela (Moskwa wspiera stary reżim, a USA chce zmiany) czy rozbrojenie atomowe (na włosku wiszą losy traktatu z 1987 r., który zabronił budowy odpalanych z ziemi rakiet zdolnych do przenoszenia ładunków jądrowych na odległości 0,5–5,5 tys. km; niepewne są losy dalszej redukcji arsenału atomowego). W każdej z tych spraw państwa są po przeciwnych stronach barykady.